„Istnieją wspaniali ludzie, których spotykamy w niewłaściwym momencie. Istnieją także ludzie, którzy są wspaniali, bo spotykamy ich we właściwej chwili.”
Przypadek czy
przeznaczenie? To pytanie pewnie zadawali sobie Nathalie i Francois, gdy wpadli
na siebie na ulicy. Zakochali się, pobrali, byli szczęśliwi. I wtedy znowu
namieszał ślepy na nasze pragnienia los lub bezlitosny zbieg okoliczności – jak
kto woli. Czy gdyby Francois nie miał słuchawek na uszach, usłyszałby
nadjeżdżający samochód? Czy gdyby pojazdem kierował ktoś inny Francois
przeżyłby? Czy gdyby Nathalie, pożegnała się z nim, jej ból byłby mniejszy? Na
te pytania próżno szukać odpowiedzi. Fakt jest jeden: stało się. On zginął, a
ona została sama. Jak można normalnie żyć, gdy nasze szczęście zostało zbyt
wcześnie przerwane, gdy część nas samych odeszła na zawsze? Nathalie snuła się
jak cień, dopóki nagły impuls nie zmusił jej do pocałowania Markusa. I tu
zaczyna się delikatna jak motyl historia miłosna. Pełna czułości, ciepła i
szeptania.
Książka… Foenkinos nie
pisze, a szepcze piękne słowa, prosto do ucha. Subtelnie i czule jak nikt inny.
Język powieści jest poetycki i sugestywny. Styl Foenkinosa skradł moje serce od
pierwszych stron, nie mogę odżałować, że „Delikatność” to taka krótka książka.
Mam ogromny niedosyt i potrzebę sięgnięcia po inne utwory Francuza. Nie
czytałam jeszcze niczego podobnego i może dlatego jestem tak zachwycona.
Uzupełnieniem właściwej fabuły są króciutkie ciekawostki w formie osobnych
rozdziałów. Te przerywniki świetnie komponują się z tekstem, tworząc
intrygującą całość.
Przykład:
„Różne zdania jakie mógł powiedzieć Francois, nim wyszedł, by pobiegać:Kocham Cię.Uwielbiam Cię.Zaraz do Ciebie wracam.Czytaj sobie, kochana. (…)”.
Chyba najwięcej
powstaje książek o miłości, ale nie było jeszcze powieści napisanej w taki
sposób. Nie wiem, czy sama fabuła obroniłaby się, gdyby nie delikatność słów
Foenkinosa i ich kojący wpływ.
Film… Rzuciłam się na
niego w godzinę po przeczytaniu pierwowzoru literackiego. Właściwie nie mogę mu
nic zarzucić. Jest to wierna ekranizacja, dobrze oddająca ducha powieści.
Reżyserem i scenarzystą jest zresztą sam autor. Co prawda kilka ważnych wątków,
a może raczej epizodów, pominięto, bez szkody jednak dla całości. Filmowa
„Delikatność” jest nieśpieszna, spokojna i ma balsamiczne właściwości.
Ale… Pomimo całej mojej
sympatii do Audrey Tatou nie pasowała mi ona jako Nathalie. Od pierwszej sceny
coś mi nie grało i tak pozostało już do końca. Jej fizyczność nie oddała w
pełni charakteru bohaterki, tego blasku, splendoru, który ją otaczał. Nathalie
w wykonaniu Audrey jest jedną z wielu, a nie jedyną. W powieści wielokrotnie
Foenkinos podkreślał, jak bardzo wyjątkowa i kobieca jest główna bohaterka, jak
wszyscy jej zazdroszczą. Oczywiście Audrey jest piękna, ale jako Nathalie była
zbyt zwyczajna.
Dla mnie gwiazdą filmu
jest Francois Damiens, wcielający się w rolę Markusa. Aktorowi udało się
idealnie oddać charakter postaci. Markus w wykonaniu Francoisa jest cudownie
nieporadny, pocieszny, życzliwy, czuły i na wskroś dobry.
„Delikatność” to
opowieść o powolnym powracaniu do życia po niewyobrażalnej stracie, godzeniu
się z losem i ze sobą, a także o miłości, czułej i tkliwej jak słowa,
wyszeptane prosto do ucha. Nie można nie poznać tej historii.
Ocena książki: 9/10.
Ocena filmu: 7,5/10.
Jakoś nigdy mnie do tej książki nie ciągnęło (ekranizacji tym bardziej), ale chyba popełniłam błąd jak patrze na Twój osąd... :)
OdpowiedzUsuńNa książkę mam coraz większą ochotę i na film również, wypadałoby się zapoznać z tymi pozycjami. :)
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie lubię francuskich produkcji, szczególnie filmowych. Ale po przeczytaniu Twojej recenzji...;) Zaczęłabym od książki. Zaciekawiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńHm Audrey lubię, ale ona dla mnie może być tylko Amelią. O książce nawet nie słyszałam, ale wygląda na wartą poznania. Może jak się zmęczę lekturami sięgnę po nią. To szeptanie i delikatność słów zachęca, nie lubię banalnych historii miłosnych, choć i ta pewnie ma w sobie sporo banałów. Przekonam się :)
OdpowiedzUsuńWątpię, czy ta historia obroniłaby się bez stylu autora. Sposób w jaki dobiera słowa dodaje jej ciepła i magii.
UsuńBrzmi bardzo interesująco. Osobiście jednak będę wolała obejrzeć film, gdyż nie mam zbytnio teraz czasu na czytanie.
OdpowiedzUsuńJa też niczego podobnego wcześniej nie czytałam i styl Foenkinosa bardzo mi się spodobał. Zgadzam się co do Audrey - dla mnie niestety pozostała ona Amelią...Damiens był świetny w roli Marcusa :)
OdpowiedzUsuńDodam tylko od siebie, że Miłość Hanekego zachwycała mnie do samego zakończenia, które zupełnie mnie rozczarowało. Właśnie finał zmienił zupełnie moją opinię o tym filmie. No, ale kto co lubi:)
OdpowiedzUsuńCóż, to miał być komentarz pod poprzednim postem, nie wiem jak to się stało, że wkleiłem go tutaj:)
UsuńA o Delikatności - zarówno książce jak i filmie - nigdy wczesniej nie słyszalem. Nie wiem, czy to klimaty, w których się odnajdę, ale jeśli sięgnę, to prędzej po książkę, bo "poetycki język" budzi zainteresowanie:)
Pozdrawiam
Rozumiem, też tak raz u kogoś zrobiłam - jakoś strona mi przeskoczyła:/
UsuńSzczerze mówiąc, wydaje mi się, że "Delikatność" to książka, adresowana do kobiet.
Po tytule nie odgadłabym, że to książka o utracie kogoś ważnego, ale może bardziej chodzi o delikatność słów autora? :) Film mam na wyciągnięcie ręki i najchętniej obejrzałabym go już teraz, ale chyba najpierw książka. Szkoda tylko, że Audrey nie do końca wpasowała się w rolę, też ją lubię :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam jakie cudo mam na półce-dzięki
OdpowiedzUsuńOgladałam tylko film i trochę mnie wynudził, dlatego też jakoś nie mam ochoty na ksiażkę :) mogłam jednak najpierw przeczytać...
OdpowiedzUsuńFilm mi się podobał :) Może faktycznie Audrey nie jest idealną Nathalie, ale Francois jako Marcus jak najbardziej, tu się zgadzam z Tobą całkowicie!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego, że przeczytałaś też książkę :( Ja niestety w dalszym ciągu szukam jej w jakiejś promocyjnej cenie lub na wymianę, bo ostatnio cierpię na brak funduszy!
Ja swój egzemplarz miałam z biblioteki, co wiązało się z tym, że musiałam swoje odczekać w kolejce, czyli 3 miesiące...
UsuńJesteś kolejną osobą, która poleca tę książkę, warto się więc nad nią zastanowić :) choć jak na razie bardziej interesuje mnie film. Akurat widziałam go dziś do kupienia w kiosku, a że pamiętałam, że o nim pisałaś, chciałam poznać Twoją opinię. I nie jestem pewna czy go kupić czy nie. Muszę to jeszcze przemyśleć ;)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się właśnie nad filmem i chyba się skuszę, bo ciekawa jestem, jak sam autor powieści przeniósł ją na ekran. Ja zdecydowanie rozumiem, że ta książka może wzbudzić tak pozytywne odczucia, mnie niestety nie poruszyła. Może trafiła akurat na okres w moim życiu, kiedy potrzebowałam jednak czegoś innego.
OdpowiedzUsuń