wtorek, 29 maja 2012

100 książek wg BBC: „Zabić drozda” Harper Lee, czyli arcydzieło


Ostatnio mam szczęście do książek, trafiają mi się same perełki, dlatego to będzie kolejna bardzo pozytywna recenzja. Zabierając się za czytanie „Zabić drozda” autorstwa Harper Lee, naprawdę nie przypuszczałam, że będę aż tak zachwycona. Cieszę się, że BBC zrobiło listę 100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią, bo pewnie jeszcze długo nie sięgnęłabym po tę poruszającą, ważną i wstrząsającą powieść.

Narratorką i zarazem główną bohaterką jest siedmioletnia Skaut Finch. To właśnie z jej perspektywy poznajemy życie w Maycomb w Alabamie. Historia podzielona jest na dwie części: pierwsza to zapis dzieciństwa Skaut, jej brata – Jema i ich przyjaciela Dilla. Czytelnik wraz z dziećmi bawi się i przeżywa chwile grozy, przechodząc obok domu Boo Radleya. Obok tych, dla nas, błahych zdarzeń, autorka przedstawia sytuację, panującą w Alabamie w latach 30. ubiegłego wieku. Biali pogardzali czarnymi i uważali ich za ludzi drugiej kategorii, rasizm był wszechobecny. Jak mówi Atticus, ojciec Jema i Skaut, obywatele miasta, jeśli chodzi o Murzynów, tracą głowę i przestają być sobą, stają się zdolni do najgorszych czynów. Z kolei w drugiej części książki akcja toczy się wokół procesu czarnoskórego Toma Robinsona, oskarżonego o gwałt na białej kobiecie. Na obrońcę mężczyzny zostaje wyznaczony Atticus, co znacząco wpłynie na los jego rodziny.

„Jeśli istnieje tylko jeden rodzaj ludzi, to dlaczego nie możemy żyć ze sobą w pokoju? Skoro wszyscy są tacy podobni, czemu schodzą czasem z dobrej drogi i zaczynają gardzić sobą nawzajem?”

poniedziałek, 28 maja 2012

Królowa piosenki poetyckiej: Katarzyna Groniec


Nie wiem, czy wszyscy znacie muzykę Katarzyny Groniec. Jeśli nie, ten post przybliży Wam trochę jej twórczość.

 Katarzyna Groniec urodziła się w 1972 roku w Zabrzu. Przez wiele lat związana była z teatrem Buffo, gdzie wystąpiła w wielu spektaklach. W 1997 roku zdobyła nagrodę Grand Prix na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, trzy lata później ukazał się jej debiutancki album zatytułowany „Mężczyźni”. Mocną stroną utworów pani Katarzyny są teksty, dzięki którym każdy utwór jest piękną, oddzielną historią, mniej lub bardziej nam znaną.


  
Mam na imię...   
Miło mi...
Udajemy że
Znamy się od kilku chwil
Milczę... nie bój się
Nie uwierzysz... tak to ja...
Gdy zerkam w twoją twarz
Nie potrafię znaleźć siebie tam
Nie pozostał po mnie żaden ślad

sobota, 26 maja 2012

Nagroda Bookera 1999: „Hańba” John Maxwell Coetzee, czyli powieść idealna


Zasiadając do lektury „Hańby”, książki nagrodzonej Nagrodą Bookera, miałam przeczucie, że będzie to powieść idealna. I nie pomyliłam się. 

Co czyni książkę idealną? Dla mnie ma to miejsce, gdy nie tylko treść wciąga już od pierwszych stron, ale też skłania do refleksji, jednocześnie nie narzucając jednej interpretacji utworu, ale zostawiając miejsce na własne przemyślenia. I taka właśnie jest „Hańba”.


„Żyje z tego, że uczy na Politechnice Kapsztadzkiej, dawniej uniwersytecie. Jest adiunktem w dziedzinie komunikacji społecznej. Ponieważ sam nie szanuje materiału, który wykłada, nie robi wrażenia na studentach. Kiedy do nich mówi, patrzą na niego, jakby był przezroczysty, i nie pamiętają jego nazwiska.”


Głównym bohaterem powieści jest David Lurie, 52-letni profesor literatury. Davida czytelnik poznaje jako mężczyznę w kwiecie wieku, który po dwóch nieudanych małżeństwach, szuka szczęścia w ramionach kobiet lekkich obyczajów. Wydawać , by się mogło, że wszystko układa się pomyślnie. Do czasu. Któregoś dnia na drodze profesora stanie jedna z jego studentek, spotkanie skończy się romansem, a Lurie zostanie oskarżony o molestowanie. Potępiony przez społeczeństwo, zhańbiony, opuszcza Kapsztad i udaje się odwiedzić córkę – Lucy. Tragedia, jakiej będzie świadkiem, skłoni go do zmiany myślenia i patrzenia na świat, w którym żyje.

środa, 23 maja 2012

100 książek wg BBC: „Sprzysiężenie osłów” John Kennedy Toole, czyli tragikomedia


To moje pierwsze i ostatnie spotkanie z twórczością Johna Kennedy’ego Toole’a. Dlaczego, spytacie? Czy aż tak mi się nie podobało? Wręcz przeciwnie: „Sprzysiężenie osłów” to błyskotliwa, inteligentna książka, której kontynuację chętnie bym przeczytała. Niestety, nie jest to możliwe, ponieważ autor popełnił samobójstwo w 1969 roku, po tym jak nikt nie chciał wydać „Sprzysiężenia” właśnie. Do publikacji doprowadziła dopiero w 1980 roku matka pisarza, która nie poddała się, dopóki nie znalazła chętnego wydawcy. W następnym roku książka została uhonorowana Nagrodą Pulitzera.

„Sprzysiężenia osłów” nie da się streścić w kilku słowach, ale można opowiedzieć co nieco o głównym bohaterze, czego spróbuję się podjąć. Ignacy Reilly to tłuścioch, jakich mało, pozostający wciąż na utrzymaniu matki, pomimo skończonych 30 lat. Poza obżeraniem się i dokuczaniem rodzicielce, i sąsiadom, Ignacy pisze „Akt oskarżenia ludzkości”, który ma otworzyć ludzkości oczy na wszechogarniającą głupotę i zacofanie.  Jednak jedno, pozornie błahe wydarzenie, doprowadzi do „serii niefortunnych zdarzeń”, która skończy się tragicznie nie tyle dla samego bohatera, co dla wszystkich, którzy się z nim zetkną. Sam Ignacy, przekonany, że Fortuna się od niego odwróciła, zostaje zmuszony do znalezienia pracy. Czy rynek jest jednak gotowy na przyjęcie takiego pracownika? I czy jest miejsce na świecie dla rewolucyjnych poglądów Ignacego?

poniedziałek, 21 maja 2012

Nietykalni/Intouchables


Film powstał na podstawie historii francuskiego milionera Philippe’a Pozzo di Borgo, sparaliżowanego wskutek wypadku, i Abdela, czarnoskórego chłopaka, który został jego pielęgniarzem i opiekunem. „Nietykalni” oczarowali Francuzów już we wrześniu ubiegłego roku, otrzymując 8 nominacji do Cezarów i bijąc rekordy popularności. Na ekranach polskich kin film zadebiutował dopiero w kwietniu bieżącego roku i również zdobył uznanie krytyków i uwielbienie widzów. W rankingu filmwebu „Nietykalni” znajdują się obecnie na 5. miejscu z oceną 8,7, spychając na dalszą pozycję m.in. „Lot nad kukułczym gniazdem”. Byłam bardzo ciekawa, o co tyle szumu. Powiem tak: film jest bardzo dobry, wzruszający zabawny, zapadający w pamięć, ale...mianem arcydzieła bym go nie nazwała.

Zabawne sytuacje w „Nietykalnych” oparte są na kontraście pomiędzy dwoma warstwami społecznymi. Dwaj główni bohaterowie diametralnie się od siebie różnią, o czym się przekonujemy już z ich pierwszej rozmowy, dotyczącej muzyki. Milioner uważa się za konesera, słucha Chopina, Berlioza i Schuberta, podczas gdy Abdel lubi „Cool & the Gang” i „Earth, Wind & Fire”. Ta, jedna z pierwszych scen, rozśmiesza widza i uświadamia mu, o czym będzie ten film. Abdel i Philippe nigdy nie powinni się zaprzyjaźnić, a udało im się to pomimo dzielącej ich przepaści kulturowej. 

sobota, 19 maja 2012

„Zorro. Narodziny legendy” Isabel Allende - poznaj tajemnice zamaskowanego bohatera!


„Pojawia się w najmniej spodziewanym momencie - zamaskowany, w czarnej pelerynie - i równie szybko znika, zostawiając jedynie swoistą wizytówkę: nakreślony trzema precyzyjnymi cięciami szpady znak [...]. Prawie nikt nie wie, że pod czarną maską kryje się młody hiszpański szlachcic Diego de la Vega, w którym otoczenie widzi jedynie zniewieściałego bawidamka, urokliwego, bo urokliwego, ale jednak łamagę”.

            Jako mała dziewczynka z zapartym tchem śledziłam przygody Zorro, które oglądać można było na TVP 1. W późniejszym czasie wciągnęło mnie również anime zatytułowane „Kaiketsu Zorro”. Z tymi wspomnieniami zasiadłam do lektury książki mojej ulubionej pisarki – Isabel Allende. „Zorro. Narodziny legendy” tak mnie wciągnęły, że zapomniałam nawet o obiedzie i na czas lektury porzuciłam oglądanie seriali. A co mi się tak podobało, dowiecie się za chwilę.

Isabel Allende przedstawiła w swojej książce historię chłopca, który stał się mężczyzną. Opowieść rozpoczyna się w chwili, gdy rodzice Diega de la Vegi spotkali się i zakochali. Z początkowych stronic można sporo się dowiedzieć o obyczajowości, panującej w Kalifornii pod koniec XVIII wieku oraz o zwyczajach Indian. Kolejne rozdziały to zapis historii dzieciństwa małego Diega i jego mlecznego brata Bernarda. Dzieciństwo, niestety, ma to do siebie, że szybko się kończy i tak jak każdy z nas dorósł, zbierając lepsze i gorsze doświadczenia, tak i przyszły Zorro musi odnaleźć siebie i zdecydować, jakim chce być człowiekiem. Przemiana Diega z „bawidamka” w bohatera dokona się w Barcelonie, gdzie także po raz pierwszy pojawi się tajemniczy, zamaskowany bohater, niosący pomoc biednym i uciśnionym.

środa, 16 maja 2012

Pożegnanie z serialem „Gotowe na wszystko”


             
Czy 8 lat temu, gdy „Gotowe na wszystko” pojawiły się w stacji ABC, ktokolwiek mógł przypuszczać, że serial okaże się aż tak popularny? Po wyemitowaniu ostatniego odcinka w minioną niedzielę, 13 maja, spotkałam się nawet z opiniami, że to koniec epoki. 

            Swoją przygodę z mieszkankami Wisteria Lane zaczęłam 3 lata temu. Były wakacje, a ja się niemiłosiernie nudziłam (chciałabym wrócić do tych czasów!). Wtedy niezawodna jak zawsze M. poleciła mi „Gotowe na wszystko”, sceptycznie nastawiona zaczęłam oglądać i nawet nie wiem, kiedy obejrzałam 5 sezonów! Gdy jesienią wystartował 6. sezon serialu, oglądałam już aktualnie emitowane odcinki. To prawda, że były i gorsze momenty. Scenarzyści gdzieś pomiędzy 4 a 7 sezonem się pogubili i seria zaczęła się robić nudna, ale i to nie zatarło dobrego wrażenia, jakie zrobiły na mnie pierwsze sezony Desperatek. Uparcie oglądałam więc dalej i kibicowałam Bree, Gabi, Lynette i Susan. Ostatni 8. sezon był bardzo dobry, a finałowy odcinek rewelacyjny. 

Przyjaźń ponad wszystko

Finał został podzielony na dwie części: w pierwszej nadal trwa proces Bree, druga zawiera już wszystko to, za co najbardziej pokochaliśmy „Gotowe na wszystko”, a więc: dużą dawkę humoru, szczyptę nostalgii i obietnicę, że wszystko się dobrze skończy. Każda z bohaterek przeszła długą drogę, by znaleźć się w miejscu, w którym ją zostawiamy: Bree – z idealnej gospodyni stała się alkoholiczką i rozpustnicą, by na końcu okazać się prawdziwą bohaterką, gotową na wszystko dla przyjaciół; Gabi – z rozpuszczonej i samolubnej kobiety stała się dojrzałą żoną i matką, gotową na poświęcenia; Lynette – z kobiety sukcesu, wiecznie narzekającej, odnalazła szczęście na łonie rodziny, gotowa porzucić karierę i wreszcie Susan – nieszczęśliwa w pierwszym małżeństwie z Karlem, odnalazła miłość u boku Mike’a, gotowa opuścić Fairview dla dobra dzieci.

wtorek, 15 maja 2012

Baby są jakieś inne


Przed seansem oczekiwania miałam duże, w końcu to nowy film Koterskiego, twórcy „Dnia świra”! Tym bardziej byłam rozczarowana, widząc, że jeden z najlepszych polskich reżyserów jest w nie najlepszej formie.

„Baby są jakieś inne” to film przegadany, pozbawiony zasadniczo dynamizmu. Całość opiera się na rozmowie dwóch mężczyzn, jadących samochodem w bliżej nieokreślonym celu. Pucio i Miauczyński przez niemalże półtorej godziny rozmawiają na jeden jedyny temat: kobiety. 

„Noc. Jedzie dwóch facetów samochodem i gada o babach. O babach – jak je dziś widzą – w domu, rodzinie, łóżku, kiblu, w pracy, sporcie, sądzie, polityce, na ulicy. We wszystkich sferach życia; w sprawach dużych i małostkach... Tylko dwóch facetów jedzie nocą i gada na baby, że – choć przyszło nam być z nimi – nie da się z nimi żyć, że jest z nimi jak w ringu, że baby nas nienawidzą, my ich nienawidzimy; są silniejsze, są mądrzejsze i się mądrzą, a poza tym – co najgorsze – grają bez zasad. Że przez nie same kłopoty” – Marek Koterski.

sobota, 12 maja 2012

„Podróż Bena” Doris Lessing - o poszukiwaniu tożsamości


„Podróż Bena” jest kontynuacją „Piątego dziecka”, książki, którą jestem niezmiennie zachwycona. Oczekiwania wobec powieści miałam więc duże. Na wstępie zdradzę tylko, że owszem, podobało mi się i że byłam dość zaskoczona drogą, jaką autorka poprowadziła losy Bena.

W „Piątym dziecku” pożegnaliśmy Bena jako nastolatka, sprawiającego problemy wychowawcze. W kontynuacji książki Ben ma już 18 lat, a wygląda na 40, nadal ma trudności z dostosowaniem się do życia w społeczeństwie i, co ciekawe, żyje na własną rękę, z dala od rodziny. Jest to więc opowieść zgoła inna od „Piątego dziecka”, a Ben jest jedyną postacią, łączącą oba utwory. Możecie więc śmiało sięgnąć po „Podróż Bena”, nawet jeśli nie czytaliście pierwszej części.

Książka przedstawia Bena jako wrażliwego i dobrego młodzieńca, który jednak nie radzi sobie z życiem w „cywilizowanym” społeczeństwie. Na każdym kroku oszukiwany i poniżany, spotyka też ludzi, którzy odnoszą się do niego życzliwie i starają się mu pomóc. Jedną z takich osób jest biedna staruszka, która karmi chłopaka, pomimo tego, że sama nie ma za wiele. Bena poznajemy więc głównie poprzez jego reakcję na otaczającą rzeczywistość. Wiele wnoszą też wypowiedzi innych bohaterów. Okazuje się, że Harriet (matka Bena, niewystępująca jednak w „Podróży Bena”) miała sporo racji, co do tego kim jest jej syn. Ona pierwsza zobaczyła w nim coś pierwotnego, nie ograniczając się jedynie do nazywania go niedorozwiniętym. Ben ma 18 lat i spore trudności z wykonywaniem najprostszych rzeczy, chociażby takich jak robienie zakupów. Ma za to świetny wzrok i słuch, każdy las zna jak własną kieszeń. Niektórzy nazywają go yeti i wyśmiewają, inni poznawszy go lepiej, widzą, jaki chłopak jest nieszczęśliwy w obcym świecie, w którym nie ma podobnych mu ludzi. Kim jest więc Ben? Książka przynosi odpowiedź na to pytanie, odpowiedź, której nie otrzymali czytelnicy w poprzedniej części.

czwartek, 10 maja 2012

„Szklana zupa” Jonathan Carroll, czyli drugie spotkanie z Vincentem Ettrichem


Pamiętacie, jak niedawno zachwycałam się „Białymi jabłkami” Carrolla? Pisałam, że na pewno przeczytam kontynuację książki, jak tylko wpadnie w moje ręce. Tak też się stało. Entuzjastycznie nastawiona zasiadłam więc do lektury „Szklanej zupy”, powieści, która mnie zaciekawiła, ale też trochę rozczarowała. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie dalej.

Krótko o treści: Vincent Ettrich nadal próbuje sobie przypomnieć, czego nauczył się po śmierci. Czasu ma coraz mniej, wkrótce bowiem urodzi się Anjo, a Chaos wysyła coraz trudniejszych przeciwników, mających skłonić Isabelle do przejścia w zaświaty i urodzenia tam dziecka. Nie tylko pojawiają się nowi bohaterowie, ale też sporo dowiadujemy się o starych. Akcja toczy się szybko i nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia.

„Część naszego życia polega na poszukiwaniu tej jednej osoby, która zrozumie naszą historię. Często okazuje się, że wybraliśmy niewłaściwie. Człowiek, o którym sądziliśmy, że rozumie nas najlepiej, odnosi się do nas później ze współczuciem, obojętnością albo wręcz antypatią. Z kolei ludzie, których obchodzimy, dzielą się na dwie grupy: tych, którzy nas rozumieją i tych, którzy wybaczają nam najgorsze grzechy. Rzadko zdarza się trafić na kogoś, kto ma obie te cechy naraz”.

poniedziałek, 7 maja 2012

Jane Eyre


                     Muszę przyznać, że nowa ekranizacja „Jane Eyre” o wiele bardziej podobała mi się niż ta z 1996 roku, gdzie aktorka, odtwarzająca główną rolę potrafiła zrobić nie więcej niż jedną minę. Tymczasem Mia Wasikowska stanęła na wysokości zadania i stworzyła postać prawdziwą i przekonującą.

Jane Eyre chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, jestem pewna, że miłośniczki Jane Austen znają i twórczość sióstr Bronte, których powieści są równie porywające (o ile nie bardziej). No ale dla przypomnienia: Jane jest sierotą, oddaną przez ciotkę do Zakładu Lowood, gdzie zdobywa wszechstronne wykształcenie i odkrywa w sobie pasję do malarstwa. Mijają lata, panna Eyre dostaje posadę guwernantki małej Adele, podopiecznej Edwarda Rochestera, właściciela ogromnej posiadłości – Thornfield. Pan domu okazuje się być bardzo porywczy i dumny, a młoda guwernantka od początku budzi jego zainteresowanie. Jej śmiałe poglądy i otwarty umysł budzą podziw Rochestera. Wkrótce wbrew obyczajom i konwenansom rodzi się między nimi uczucie. Zakochana Jane nie zna jednak tajemnicy, którą skrywa jej chlebodawca.

sobota, 5 maja 2012

"Wielki Gatsby" - książka i film


Ile razy masz ochotę kogoś krytykować (...) przypomnij sobie, że nie wszyscy ludzie na tym świecie mieli takie możliwości jak ty.

Jako, że w krótkim odstępie czasu przeczytałam książkę i obejrzałam film, zdecydowałam się połączyć recenzje w jedną. Najpierw jednak krótko o treści:
            Historię Gatsby’ego poznajemy z perspektywy Nicka Carrawaya, początkującego maklera o niezbyt wysokim statusie społecznym. Z okien domu obserwuje on przyjęcia, odbywające się u tajemniczego Gatsby’ego. W końcu sam zostaje zaproszony na jedno z nich. Podglądając, jak się bawi elita, Nick jest świadkiem wielu rozmów o gospodarzu, z których dowiaduje się o sensacyjnych rzeczy. Szybko jednak okazuje się, że nikt z gości tak naprawdę nie zna Gatsby’ego, a opowiadane przez kolejne osoby historie wykluczają się nawzajem. Wkrótce mężczyźni się zaprzyjaźnią i okaże się, że powodem, dla którego wielki Jay Gatsby zainteresował się skromnym maklerem, jest jego kuzynka Daisy – kobieta, z  którą łączył go w przeszłości płomienny romans. Kilka lat temu Gatsby był zbyt biedny, by móc ożenić się z Daisy, ale czy teraz, gdy stał się bogaty, ich miłość będzie możliwa? Jak zareaguje kobieta na pojawienie się byłego kochanka?  Czy pieniądze wystarczą, by Daisy się rozwiodła? I jaką rolę odegra w tym wszystkim Nick?

KSIĄŻKA: napisana jest pięknym językiem, jest pełna refleksji i przemyśleń autora. Fabularnie powieść Fitzgeralda nie zachwyca, a całość przywodzi na myśl romans. Akcja toczy się leniwie i jest mało ciekawa, nie jest to jednak kolejna banalna historia miłosna. Jest tu coś więcej, a mianowicie porywające opisy Ameryki lat XX. Czytając wkraczamy w epokę jazzu, w której przyjęcia i przestępstwa zdarzały się równie często. Autor malowniczo i niezwykle żywo opisał świat, w którym pieniądz otwierał każde drzwi. Oszałamiająca kariera Gatsby’ego nikogo nie dziwi, brak dobrego urodzenia rekompensował mu całkowicie stan konta. Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś lepszego, dlatego po lekturze byłam zawiedziona. Nawet najmądrzejsze zdania i najpiękniejsze opisy nie sprawią, że czytelnik poczuje się zainteresowany po prostu słabo poprowadzoną fabułą. Duży plus za zakończenie, naprawdę robi wrażenie.

Ocena: 6/10.

czwartek, 3 maja 2012

Drezno i Moritzburg - fotorelacja z wycieczki


Tegoroczną majówkę udaliśmy się z M. do Drezna i Moritzburga. Mieliśmy tylko 2 dni do dyspozycji, a że do Drezna z mojego miasta jedzie się 1h i 40 minut, to zdecydowaliśmy się na wyjazd właśnie tam.

Szczerze mówiąc jestem jeszcze zmęczona (chodziliśmy praktycznie przez 2 dni non stop, robiąc jedynie dwie przerwy w ciągu dnia na kawę/piwo i obiad, poza tym 30 stopni też swoje zrobiło), mam stopy starte do krwi i nie chce mi się zbytnio pisać, dlatego zdecydowałam się na krótką fotorelację z najważniejszymi zabytkami Drezna.

 DZIEŃ I:

Frauenkiche