Pewnie zastanawiacie się, co też tytuł październikowe
sierotki może oznaczać. Już śpieszę z wyjaśnieniem: otóż nie mam niestety
czasu, by recenzować każdy obejrzany film i przeczytaną książkę, więc
postanowiłam tworzyć dodatkowy post w miesiącu, poświęcony tylko tzw.
sierotkom, czyli książkom/filmom, które potraktowałam trochę po macoszemu i nie
doczekały się recenzji.
Zatem, gdy wszystko stało się jasne,
zapraszam na pierwsze spotkanie z sierotkami :>
Książkowe sierotki:
„U mnie zawsze świeci słońce” Victoria Tweed:
historia jakich wiele: para Anglików kupuje zrujnowany dom w Andaluzji i
rozpoczyna nowe życie z dala od sztywnych reguł i utartych konwenansów. Przez
pierwsze 100 stron byłam zachwycona, niestety potem między kartki wkradła się
nuda, która nie opuściła mnie już do samego końca. Książkę ratuje jedynie lekki
i barwny język autorki. Ocena: 4/10.
„To” Stephen King: horror wszech czasów i
bodajże najstraszniejsza powieść Kinga. Ciekawa, emocjonująca i zapadająca w pamięć
lektura. Co prawda, „To” nie zajęło miejsca mojej ulubionej książki mistrza
grozy („Miasteczka Salem”), ale i tak lekturę uważam za bardzo udaną. Moje wrażenie
popsuło niestety wydanie Albatrosa z bardzo małą czcionką, co zdecydowanie
spowolniło czytanie. Ocena: 7/10.