Miała być wiosna, 20
stopni i słońce, a tymczasem zima nadal dogorywa. O nie! Marzec zdecydowanie
nie spełnił moich oczekiwań, więc kwietnia wypatrywałam z utęsknieniem, bo a
nuż lada dzień wiosna się zjawi?
Niewielu z Was wie, że
od niemalże tygodnia żyję na tym świecie już ćwierć wieku, co nie napawa mnie
optymizmem, bo jak to mówią: po 25-tce do
30-stki już z górki. I coś chyba w tym jest, bo przeważnie w tym wieku zaczyna
się na stałe pracować, no a jak się pracuję to czas leci tak, że jednego dnia
wita się Nowy Rok, a następnego święci jajka… Ta rutyna mnie zabija i m.in.
dlatego czekam na ocieplenie, bo może będzie mi się chciało gdzieś wyjść, coś
ze sobą zrobić, a nie tylko po pracy do domu, i czytanie, oglądanie, spanie…
No to teraz będzie
pozytywnie, bo urodziny wiążą się z prezentami, a tych w tym roku nie zabrakło.
Jako, że wszystkie wybrałam sobie sama, to jestem bardzo zadowolona i tak w ostatnim
czasie stałam się posiadaczką dwóch ślicznych sukienek, obłędnie czerwonych
butów i stylowej dżinsowej kamizelki, a także nowego aparatu fotograficznego.
Miały być jeszcze książki, tradycyjnie, jak co roku, ale stwierdziłam, że
przecież mogę je wypożyczyć z biblioteki, a odświeżenie stylu na wiosnę jest mi
o wiele bardziej potrzebne. No to do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze torebki:)
Po tych krótkich
marcowych wspominkach pora na sierotki:
książkowe:
„Prestiż”
Christopher
Priest: ciekawa jestem, ilu z Was sięgnęło po tę książkę, mając w pamięci
rewelacyjny film z Christanem Balem i Hugh Jackmanem? Być może przed lekturą
zniechęca Was fakt, że już znacie tę historię? Nic bardziej mylnego. Pierwowzór
literacki to coś zupełnie nowego i przede wszystkim o wiele dokładniej,
przedstawiającego historię konfliktu Bordena i Angiera. Ekranizacja przedstawia
tylko główny wątek, pomijając wpływ, jaki zdarzenia w niej przedstawione miały
na przyszłość rodzin głównych bohaterów. Całość przypomina pokaz iluzjonistyczny,
w którym prawdy możemy się jedynie domyślać, ale nigdy nie uda się nam
dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Narracja pierwszoosobowa odbiera
historii dreszczyk, ale też umożliwia poznanie sekretów Wielkiego Dantona i
Profesora Magii. „Prestiż” w wersji książkowej nie zrobił na mnie wielkiego
wrażenia. To chyba jeden z tych przypadków, gdy ekranizacja przerosła
pierwowzór. Nie mniej jednak warto przeczytać, bo to naprawdę świetna historia
i dobre uzupełnienie do filmu. Ocena: 6,5/10.
„Podróże i inne podróże”
Antonio Tabucchi: impresje, migawki z podróży po świecie, napisane przez
człowieka, który podróż uważał za najważniejszą część ludzkiej egzystencji.
Tabucchi pisze o swojej fascynacji literaturą i sztuką. Kolejne miejsca
przybliża czytelnikowi poprzez pryzmat kultury i tak np. w Barcelonie opisuje
Diamentowy plac, nawiązując tym samym do książki Merce Rodoredy o tym samym
tytule, w Paryżu podziwia obrazy Delacroix, a we Florencji Uffizi. Nie brakuje
tu też rozważań o pięknie i wpływie, jaki wywiera na patrzącego. Są więc
historie ludzi, cierpiących na syndrom Stendhala, który po zwiedzeniu Florencji
przez kilka dni leżał w łóżku z gorączką, nie mogąc otrząsnąć się z wrażenia,
jakie miasto na nim zrobiło. Książka inteligentna i ciekawa, choć nie wybitna.
Ocena: 7/10.
i filmowe:
„Ława
przysięgłych”: dramat sądowy to jeden z moich
ulubionych gatunków filmowych, równie chętnie sięgam po seriale prawnicze. Nie
muszę więc chyba mówić, że moje oczekiwania wobec „Ławy przysięgłych” były
wysokie. Może nie spodziewałam się czegoś na miarę „12 gniewnych ludzi”(o których już niedługo), ale i
tak poprzeczkę ustawiłam wysoko. Od razu więc powiem, że ekranizacja powieści
Johna Grishama nie zbliżyła się nawet do poprzeczki i trochę mnie zawiodła.
„Ława przysięgłych” to film przeciętny, opowiadający jednocześnie ciekawą i
godną uwagi historię. Brak tu jednak należytej psychologii postaci i
przedstawienia dylematów moralnych ławników. Podobało mi się za to
przedstawienie technik dobierania przysięgłych przez przeciwne strony. Gra aktorska
dobra, choć bez rewelacji. Ani Hoffman, ani Hackman nie błyszczą. Ocena: 7/10.
„Prorok”: nominacje do
Oscara i Złotego Globu, nagroda Grand Prix festiwalu w Cannes, a także
kilkanaście innych wyróżnień, czynią z „Proroka” obowiązkową pozycję dla
każdego kinomana. Fabuła przedstawia losy Malika, młodego Araba, który po
trafieniu do więzienia, zostaje chłopcem na posyłki korsykańskich przestępców.
Film łączy w sobie cechy dramatu więziennego i kryminału, akcja trzyma w
napięciu i ciekawi, choć całość jest nieco zbyt długa i zdecydowanie można by
„Proroka” okroić o kilka elementów. Reżyserowi udało się bardzo realistycznie
przedstawić układy i zależności, panujące w więzieniu. Malik nie miał
praktycznie szans przeżycia w rzeczywistości więziennej, dopiero wejście w
układy z Lucianim pozwoliło mu przetrwać. Każdy kij ma jednak dwa końca: z
drobnego przestępcy, bohater przeistoczył się w mściwego i bezlitosnego
oprawcę, który nie zawaha się przed niczym, by dopiąć swego. Naturalistyczne
zdjęcia świetnie wpisują się w klimat filmu. Ocena: 7,5/10.
„Eden Lake”:
kino dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach (do
których ja zdecydowanie nie należę, dlatego oglądałam ten film na bezdechu). Po
obejrzeniu „Eden Lake”, aż chciałoby się powiedzieć: a miało być tak pięknie…
Jenny i Steve wyjeżdżają na weekend nad jezioro. W planach mają słoneczne
kąpiele i odpoczynek z dala od zgiełku miasta. Niestety sielankę przerywa
pojawienie się grupy szkolnych łobuzów. Tak, wiem – fabuła nie brzmi jakoś
specjalnie strasznie, ale musicie mi wierzyć, gdy piszę, że nigdy żaden film
tak mnie nie przeraził jak ten. Napięcie stopniowo narasta, akcja to zwalnia,
to przyśpiesza, a otumaniony widz nie może wzroku od ekranu oderwać, choć
bardzo, oj bardzo, by chciał. Zakończenie jest wstrząsające i nie pozwala o
sobie zapomnieć. Czuję, że ten film jeszcze nie raz przyśni mi się w nocy. Na
nielogiczne zachowania głównej bohaterki jestem skłonna przymknąć oko. W rolach
głównych: Kelly Reilly i Michael Fassbender. Ocena: 7/10.
„Zmierzch: Przed świtem. Część 2”: nie rozumiem fenomenu „Zmierzchu” zarówno książkowego, jak i filmowego.
Pierwszą część porzuciłam po kilku stronach, bo myślałam, że infantylizm Meyer
mnie zabije. Z kolei filmy oglądałam wszystkie i żaden mi się nie podobał.
„Zmierzch” potraktowałam jako komedię, taki poprawiacz humoru, na którym śmieje
się do łez, a potem niewiele pamięta. I tak jak poprzednich trzech części, tak
i mój seans ostatniej wyglądał podobnie: ataki śmiechu, przerywane pukaniem się
w głowę i słowami „what the f***?!”. Obejrzałam i z czystym sumieniem mogę
powiedzieć, że saga „Zmierzch” to według mnie dno i pięć metrów mułu.
Fabularnie i aktorsko. Aha i bardzo cieszę się ze wszystkich Złotych Malin,
jakimi chojnie obsypano ten film. Ocena: 2/10.
„Like Crazy”: piękna, delikatna, niebanalna opowieść o miłości dwojga ludzi,
których dzieli ocean. Ona jest Brytyjką, on Amerykaninem – poznają się w czasie
studiów w Los Angeles, zakochują i deklarują, że to miłość na całe życie.
Pierwsze kłopoty pojawiają się jednak, gdy Annie nie zostaje wiza przedłużona,
a wskutek złamania zasad, otrzymuje zakaz przekroczenia granicy Stanów
Zjednoczonych. Czy miłość na odległość ma szansę przetrwać? „Like crazy” to
film, nakręcony w taki sposób, że widz ma wrażenie, jakoby podglądał uczucie
Anny i Jacoba. Nie ma tu zbędnego hollywoodzkiego lukru, jest za to dużo ciepła
i prawdy o miłości i życiu. Zakończenie niepokoi i nie pozwala zapomnieć o tej
historii. Co będzie dalej? Na to pytanie odpowiedzieć musimy już sobie sami.
Ocena:8,5/10.
„Wesele w Sorrento”: duński, lekkostrawny film o
miłości z słoneczną Italią w tle. Zdjęcia uwodzą, a i fabuła jest ciekawsza od
hollywoodzkich produkcji. Reżyser porusza temat zdrady, życia po mastektomii i
oczywiście miłości. Mam jedno, ale za to duże ale, które jest całkowicie
subiektywne: nie mogłam patrzeć na odtwórczynię głównej roli, która mnie
troszkę przerażała i wyglądała jak kosmitka. Ocena: 6/10.
„Dziewczyna z marzeniami”: całkiem udany debiut reżyserki Drew Barrymore. Podobać może się gra
aktorska, zwłaszcza, występującej w głównej roli Ellen Page i samej reżyserki,
grającej jedną z postaci drugoplanowych. Historia sympatyczna, choć daleko jej
do oryginalności. Taki film na niedzielę, co się go przyjemnie ogląda, ale
równie szybko się o nim zapomina. Ocena: 6,5/10.
„Straszny dom”:
bardzo sympatyczna animacja z 2006 roku. Straszna, ale bez scen przemocy i z
nienachlanym morałem. Fajnie wypadają też efekty specjalne, a fabuła nie
nudziła mnie ani przez moment. Sympatyczna bajeczka. Ocena: 7/10.
Jako, że pogoda nie
dopisywała marzec był całkiem dobry pod względem książkowym i filmowym (no i oczywiście serialowym).
Przeczytałam 8 książek, wśród których nie było ani jednej, którą mogłabym
nazwać kiepską. Po głębszym zastanowieniu zdecydowałam jednak, że tytuł książki miesiąca powędruje do „Chłopca z latawcem”, bo to jedyna
lektura, która nie tylko mi się podobała, ale porusza też ważną problematykę.
Zachęcam jednak także do sięgnięcia po znakomite „Podróże z Herodotem” Ryszarda
Kapuścińskiego i „Delikatność” Davida Foenkinosa.
Filmów obejrzałam zaś
14 i tu niestety zdarzyła się jedna ogromna pomyłka, a mianowicie seans
ostatniej części „Zmierzchu”(szczegóły powyżej). Filmem miesiąca zostaje genialny „Ray” z nagrodzonym Oscarem Jamiem Foxem. Szczególnie zwracam też
Waszą uwagę na „Deszczową piosenkę”, „Chaplina”, „Przed wschodem słońca” i
„Like Crazy”.
W marcu polecałam Wam
„Homeland” i „The Paradise”. Już dziś mogę jednak powiedzieć, że wyczaiłam dwa
nowe, świetne seriale, o których na pewno będziecie mogli niedługo przeczytać.
Nadal zachęcam też do oglądania „Mad Men”, bo niedługo wraca 6. sezon, a to tak
znakomita produkcja, że nie można przejść wobec niej obojętnie.
Statystyki prezentują
się więc identycznie jak w lutym, z czego bardzo się cieszę i pozostaje mi mieć
nadzieję, że kwiecień będzie równie owocny, choć po cichu liczę na to, że
jednak wiosna zaburzy mój plan dnia :P
Ostatnio spotkały mnie
także dwie bardzo miłe niespodzianki, a mianowicie wyróżnienie Creative Blog
Award od Viv z bloga Krakowskie Czytanie, która w uzasadnieniu napisała: „bo dzięki Beatriz odkryłam Alexandra McCall
Smitha, a i kilka filmów i seriali zaczęłam dzięki jej recenzjom oglądać”.
Co bardzo mnie cieszy, bo przecież każdy z nas po cichu liczy, że zachęci kogoś
do sięgnięcia po film czy książkę, które się nam podobały. Drugim wyróżnieniem
jest już trzecie Liebster Blog Award, tym razem od Adriana z bloga AdrianM-inny punkt widzenia.
Adrian wyróżnionym zadał aż 11 pytań, z których pozwoliłam wybrać sobie 3 i
odpowiedzieć na nie poniżej.
- W jakim miejscu widzisz siebie za 15 lat?
Widzę siebie jako
szczęśliwą kobietę, spełnioną podróżniczkę i kierowniczkę działu kadr i płac (a co mi
tam) :P
- Dzień zaczynasz od porannej kawy i przejrzenia gazety, czy twojego ulubionego bloga?
Dzień zaczynam od
pędzenia w popłochu do łazienki, bo jestem już taka spóźniona… No chyba, że
jest weekend, to wtedy a) robię kawę b) czytam książkę lub oglądam
„Przyjaciół”.
- Twoja ulubiona książka?
Jest ich wiele, ale
takie najulubieńsze są cztery: „100 lat samotności” Gabriela Garcii
Marqueza, „Nieznośna lekkość bytu”
Milana Kundery, „Cień wiatru" Carlosa Ruiza Zafona i cykl o „Harry Potterze” J. K. Rowling (no to może 10:)
Na zakończenie tego zbyt długiego postu życzę Wam wszystkim radosnych, rodzinnych, pełnych ciepła i miłości, Świąt, pyszności na stole i lekkości na sercu.
Przede wszystkim spóźnione nieco wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Widzę, że jesteśmy prawie równolatkami, ja swoje przejście "na ciemną stronę mocy" czyli dorosłość na drodze do 30 obchodziłam w listopadzie. :)
OdpowiedzUsuńCo do filmu "Ława przysięgłych" to czytając notkę skojarzyłam sobie film "Magrin call" (po naszemu "Chciwość"), wprawdzie nie o prawnikach, ale maklerach giełdowych, ale tam za to masz głównie dylematy moralne zagrane przez świetną obsadę - gorąco polecam.
"Chłopiec z latawcem" był moją książką roku kilka lat temu, a przed chwilą z radością zobaczyłam, że we wrześniu pojawi się na rynku trzecia powieść autora - już nie mogę się doczekać!
A na Creative Blog Award zasłużyłaś! :)
"Margin call" ogromnie mi się podobało, właśnie sprawdziłam i dałam aż 8,5/10, również chwaląc obsadę.
UsuńDziękuję za wyróżnienie i za życzenia!:) Bedę się starać dalej :)
Składam spóźnione życzenia urodzinowe! Beatriz oby wszystkie Twoje marzenia się spełniły :) 25 lat kończę za 2 tygodnie i lekko mnie to przeraża - ten czas tak pędzi, szczególnie odkąd zaczęłam pracować. Miałaś bardzo dobry miesiąc. Zazdroszczę tyle obejrzanych filmów. U mnie książkowo i serialowo dobrze, ale filmy leżą i kwiczą. Ciekawa jestem bardzo jakie 2 seriale zaczęłaś oglądać i czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Na razie nic nie zdradzę, więc musisz uzbroić się w cierpliwość:) Dodam tylko, że chyba właśnie wyczaiłam trzeci, ale aby się upewnić muszę obejrzeć więcej niż jeden odcinek.
UsuńCiekawe czy wyczaiłaś te co ja ;) No nic muszę cierpliwie czekać... :)
UsuńOj rozumiem Twój ból, bo 25 lat skończyłam w paździeniku. Teraz to już można mówić, że przed 30-stką jestem... Straszne! Życzę ci nowej ślicznej torebki (które uwielbiam prawie tak jak ksiązki:p) :):)
OdpowiedzUsuńButy i torebki chyba wszystkie kobiety uwielbiają;)
UsuńOde mnie najlepsze życzenia - żeby to słońce wreszcie się pokazało i zawsze było trochę czasu na czytanie :) Butów już zazdroszczę, chociaż sama ostatnio postawiłam na klasyczne czarne szpilki :) A do kupna aparatu też się przymierzam.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książki, ja do "Zmierzchu" podchodzę trochę inaczej, bo pierwszą część czytałam na początku gimnazjum (pierwsza po angielsku więc sentyment jest ;)) i w sumie nawet mi się podobało, dopiero potem było gorzej. "Like crazy" oglądałam za to z lekkim znudzeniem - niby było ok, ale dla mnie bez rewelacji. Pamiętam, że wieki temu widziałam też "Dziewczynę z marzeniami" i wspominam ją nieźle. A tak w ogóle to u mnie "Podróże z Herodotem" są wysoooko nad "Chłopcem z latawcem", chociaż tego ostatniego też doceniam.
Wesołych Świąt!
Ja zawsze chodzę w płaskich butach, bo przeważnie się gdzieś śpieszę, a biegać w szpilkach nie umiem.
UsuńSzkoda, że "Like crazy" nie spodobało Ci się tak jak mi - dla mnie to piękny i do bólu prawdziwy film o miłości.
Uwielbiam straszaki, więc "Eden Lake" będzie dla mnie idealny :) "Proroka" obejrzę, jeśli tylko mówią tam po francusku, mówią prawda :D?
OdpowiedzUsuńNie widziałam ostatniej części zmierzcha (ani ostatniej pierwszej, ani recenzowanej tu przez Ciebie ostatniej drugiej) i chyba na dobre mi to wyszło :P
Zapomniałam wspomnieć o najważniejszym... wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Widzę, że tak jak ja jesteś zodiakalnym baranem :) Ja swoje urodziny miałam 27 marca, więc też ubolewam nad pogodą jaka nas teraz codziennie zaskakuje brzydotą i chłodem :(
OdpowiedzUsuńJeszcze raz wszystkiego, co najlepsze! :) A zwłaszcza jakiejś fajnej, nowej torebki (ja sobie kupiłam tym razem niewielką torebkę w Mohito (zawsze kupuję wielkie :P ) i jestem zadowolona!)
Oraz oczywiście składam życzenia wesołych i pogodnych świąt Wielkiejnocy, ze smacznym jajkiem i mokrym, a nie śnieżnym dyngusem!
No to również życzę wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń!:) Ja też kupuję przeważnie duże torebki, bo małe tylko na imprezy się nadają (nie jestem w stanie się w nie zmieścić na co dzień).
UsuńA w "Proroku" oczywiście mówią po francusku, więc możesz śmiało oglądać:)
UsuńCzyli mamy ten sam problem z torebkami haha :D Ostatnio pakowałam się do tej mniejszej i w sumie nie jest tak żle, mieści mi się taki zeszyto-skoroszyt a5 więc na uczelnię się nada... ale śniadanie już nie wejdzie ;P
UsuńProroka obejrzę dziś lub jutro :)
Wesołych Świąt Wielkanocnych!
Eden Lake - mocny i dobry, "Prestiż" (książkę) mam w planach od jakiegoś czasu, ale właśnie bałam się, że znajomość rewelacyjnego!!! filmu popsuje mi odbiór.
OdpowiedzUsuńSto lat! ;)
Z marcowych sierotek najbardziej zaciekawił mnie film 'Eden Lake", mam przeczucie, że to historia w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję tylu udanych prezentów :)
Przede wszystkim - spełnienia marzeń, nawet tych najdzikszych! (wiesz, jestem dziesięć lat od Ciebie starsza, a tęsknię za rutyną stałej pracy)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogę u Ciebie poczytać także o filmach - X muzę strasznie zaniedbuję, a dzięki Tobie przynajmniej mam jako takie rozeznanie:) "Dwunastu gniewnych ludzi" to prawdziwe mistrzostwo, więc raczej nie skuszę się na "Ławę przysięgłych" i jeśli już sięgnę po jakikolwiek film, to któryś z tych polecanych przez Ciebie wcześniej:)
Pozdrawiam serdecznie!
Potwierdzam po 25 to już z górki idzie. Ja w przyszłym roku będę świętować 30-lecie i sama sie zastanawiam, jak to możliwe, bo ani w ząb nie czuję się na tyle lat:) Co do filmów "Ława przysięgłych" bardzo mi się podobała, ale nie ukrywam, że uwielbiam Cusacka:) Co do "Zmierzchu", widziałam pierwszy film i ledwo dałam radę, potem obejrzałam 40 minut drugiej części na tym zakończyłam przygodę, po książki już nie sięgnęłam, bo stwierdziłam, że to niemożliwe, żeby książka była lepsza od filmu i nie mam zamiaru tego zmieniać.
OdpowiedzUsuńNaprawdę nic nie straciłaś, nie kontynuując oglądania "Zmierzchu" - no może poza poprawą humoru, bo naprawdę jest się z czego pośmiać:>
UsuńSpóźnione, ale szczerze życzenia ci składam. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!!
OdpowiedzUsuńJa mam swoje urodziny w kwietniu i mam nadzieję, że wiosna mile mnie zaskoczy, bo to co teraz jest za oknem, to koszmar.
Z listy filmów oglądałam jedynie „Zmierzch: Przed świtem. Część 2”, lecz niestety mnie nie zachwyciło. Chciałabym natomiast zobaczyć „Eden Lake” oraz dla odmiany coś lżejszego, czyli „Like Crazy”.
No może w kwietniu już w końcu będzie wiosna, a właściwie musi być!:)))
UsuńOj tak, po 25tce już z górki do 30tki. Coś o tym wiem. Mnie do niej zostało dwa lata z hakiem i sama nie wiem kiedy ten czas ucieka. :/ Ale... 30tka to też piękny wiek. :) Wszystkiego dobrego na te święta! :)
OdpowiedzUsuńNie mówię, że zły, ale 30-stka to już najprawdziwsza dorosłość i nieuchronnie przekracza się pewną granicę.
UsuńSpóźnione sto lat! Wszystkiego najlepszego! :)
OdpowiedzUsuńOooo, znalazłam kilka filmów dla siebie z tych, które przedstawiłaś. :)
Mi się "Prestiż" nie podobał specjalnie jakoś, w ogóle ten reżyser chyba mi "nie leży", mam jeszcze MOMENTO w planie, ale nie wiem czy to dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńDla mnie film rewelacyjny, jeden z moich ulubionych. O "Momento" nawet nie słyszałam, ale chętnie się zapoznam, bo 'Incepcja" mi się też podobała i to nawet bardzo.
UsuńPrzede wszystkim: wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, że niedługo trafi do Ciebie piękna, nowa torebka;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę obejrzeć ekranizację "Ławy przysięgłych". Może się zawiodę, ale...można spróbować;)
Więc i ja przyłączam się do trochę spóźnionych życzeń :) Chociaż darzę książki bezwarunkową miłością, uważam, że na wiosnę odświeżanie stylu ma pierwszeństwo przed powiększaniem zasobów swojej biblioteczki. Na Twoim miejscu pewnie też zdecydowałabym się na jakiś nowy ciuch :) Z filmów widziałam tylko "Like crazy" (swoją drogą, cieszę się, że wystawiałaś mu tak wysoką notę) i nadal mam ochotę na "Wesele w Sorrento", bo potrzeba mi ostatnio czegoś lżejszego. Oczywiście czekam na dwa nowe seriale, o których wkrótce napiszesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda
Uwielbiam "Prestiż" i filmowy i książkowy.
OdpowiedzUsuń"Eden lake" ciężko mi się oglądalo, oj ciężko.
No i nie strasz mnie trzydziestką, bo mi niebezpiecznie blisko do niej! W każdym razie, życzę Ci wsztystkiego, czego Ci trzeba do szczęścia. Np. torebki. :P
No to ja mam z górki, bo trzydzieste urodziny już za mną:) Nie jest źle, wszystkiego dobrego życzę!
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie książką "Podróże i inne podróże", a Like Crazy uważam za film świetny - na takie kino zawsze czekam:)
Od 25 urodzin do 30 rzeczywiście już z górki. Wiem coś o tym, bo nieubłaganie zbliżam się do tych drugich :). Tak czy inaczej życzę Ci wszystkiego najlepszego! I wiosny w sercu i atmosferze, wszystkim nam się przyda :)
OdpowiedzUsuńZ Twoich sierotek nie zapoznałam się jak dotąd z żadną książką czy filmem, ale bardzo kusi mnie Like Crazy, więc zapisuję go na swoją listę.
Ulubione książki mamy prawie takie same :-) Tylko jakoś ta Nieznośna lekkość bytu niespecjalnie przypadła mi do gustu, ale może po prostu byłam na nią za młoda :D
OdpowiedzUsuńW takim razie spróbuj jeszcze raz się zmierzyć z tą ksiąąką, bo jest tego warta.
Usuń