niedziela, 30 marca 2014

Kulturalne migawki #2



Książka:


„Cyrk nocy” Erin Morgenstern: miałam zostać oczarowana, poznać ponadczasową miłosną historię i magiczne chwile w niezwykłym cyrku, tymczasem przez większość lektury czułam się dość znudzona, a czarów, ponad te oczywiste, nie doświadczyłam. Piękny pomysł został znowu zmarnowany... Fabuła jest pełna niespójności, a postaci pozbawione życia. Bardzo chciałabym się dowiedzieć trochę więcej o kulisach pojedynku dwóch magów, o innych rozgrywkach,  a także zrozumieć, dlaczego właściwie rywalizacja nie może zostać przerwana. Wreszcie: o co chodziło w przepowiedniach Isobel i kim właściwie byli Szkrab i Gismo? To wszystko nie są niedopowiedzenia autorki, które czyniłyby książkę bardziej tajemniczą czy magiczną, a ewidentny brak pomysłu na zgrabne poprowadzenie fabuły. Trochę średnio jak na tak zachwalaną książkę. Ocena: 6/10.


„Wiedeńska gra” Carla Montero: debiut autorki „Szmaragdowej tablicy”, która jakoś nie porwała mojego serca, ani umysłu, pewnie odpuściłabym sobie, gdyby nie ten Wiedeń w tytule, miasto, które uwielbiam i w którym chciałabym mieszkać. Niestety nawet przepiękny Wiedeń nie uratował w moich oczach tej książki. Przez większość lektury zastanawiałam się po co w ogóle „Wiedeńska gra” została napisana? Styl Montero jest beznadziejny, o wiele gorszy niż w „Szmaragdowej tablicy” i na każdym kroku czuć, że to debiut, do tego bardzo nieudany... Fabuła bez sensu, ciągnie się jak flaki z olejem. Szpiegostwo, intrygi? Zapomnijcie o tym, co przeczytaliście na okładce i nastawcie się raczej na powieść, napisaną bez żadnego zamysłu, całkowicie niepotrzebną. Zdecydowanie nie zostanę fanką pani Montero. Ocena: 2/10.

wtorek, 25 marca 2014

Kulturalne migawki


Książka

„Rumo i cuda w ciemnościach” Walter Moers: uwielbiam cudowną wyobraźnię Waltera Moersa i niezwykły świat, jaki stworzył dla czytelników – Camonię. Byłam już w „Mieście Śniących Książek”, i próbowałam wyplątać się z paktu z przeraźnikiem w Sledwai, tym razem nogi zaniosły mnie do Wolpertingu, miasta zamieszkanego przez niezwykłe istoty, które zadziwiają rozumem i siłą. Jednym z wolpertingów jest Rumo, który podążając za Srebrną Nicią zostaje porwany na Czarcie Skały przez bandę wszystkożernych cyklopów. Tam spotyka robakina Szmejka. I wtedy wszystko się zaczyna. Po raz kolejny Moers oczarował mnie, choć może już nie tak, jak przy dwóch poprzednich książkach. Podziwiam jego wyobraźnię, Camonia jest miejscem równie dopracowanym jak Śródziemie Tolkienia. Na każdym kroku na czytelnika czekają nowe niespodzianki, do odkrycia wciąż jest bardzo wiele! „Rumo i cuda w ciemnościach” to jedna z tych książek, które zachwycą i małych, i dużych. Mam nadzieję, że kiedyś coś jeszcze o Camonii Moers napisze, patrząc na jego bibliografię widzę, że zamilkł kilka lat temu... Niestety. 

Film

„Czas na miłość”: w ostatnich latach trudno trafić na naprawdę dobrą komedię romantyczną. Wybierając jednak na piątkowy wieczór film Richarda Curtisa, twórcy takich hitów jak: „To właśnie miłość”, „Notting Hill” czy „Dziennik Bridget Jones”, byłam spokojna. Po prostu czułam pod skórą, że ten facet mnie nie zawiedzie. I już od pierwszych minut seansu okazało się, że Curtisowi znowu się udało. Fabuła wygląda następująco: w dniu 21. urodzin ojciec zdradza Timowi rodzinny sekret: wszyscy mężczyźni w ich rodzinie mogą podróżować w czasie. Nasz bohater, uroczy rudzielec, ma tylko jedno marzenie: poznać wielką miłość. Jak się okaże, możliwość cofnięcia się w czasie do dowolnej chwili życia, bardzo ułatwi mu zadanie. W końcu czy nie byłoby fajnie poprawić nieudaną randkę lub uratować komuś skórę? Przepis na komedię romantyczną wydaje się więc prosty: wziąć Richarda Curtisa, dodać Rachel McAdams, a całość podawać wraz z nieporadnym młodzieńcem, który swoim urokiem kupi serca damskiej części widowni. „Czas na miłość” okazał się być bardzo dobrą rozrywką z pięknym przesłaniem, mówiącym o tym, że radości życia trzeba się po prostu nauczyć. Nie jest to może opowieść na miarę starych filmów Curtisa, ale i tak najlepsza komedia romantyczna ostatnich lat. 

Serial

Obejrzałam dziś finał ostatniego sezonu „The Good Wife". Miałam się świetnie bawić, jedząc obiad, a tymczasem omal nie zadławiłam się kotletem... Cóż za emocjonująca końcówka! Nie będę tu spoilerować, ale nie wyobrażam sobie, jak ten serial dalej będzie wyglądał po odejściu X...

sobota, 22 marca 2014

Michael Bublé znów zaśpiewa w Polsce!!!


AAAAAAAAAA! Michael będzie w Polsce!!!! - tak piszczałam we wtorek o 9 rano, gdy zobaczyłam na fanpejdżu Michaela, że wystąpi w Krakowie. Oczywiście ludzie w pracy nie mieli ze mną życia :) Przez cały dzień musieli wysłuchiwać o mojej miłości i o koncercie w Gdańsku (tu możecie o tym poczytać).

Potem mój entuzjazm nieco osłabł, bo zobaczyłam ceny biletów. Widzieliście?! Organizatorzy mocno przesadzili. I tak biłam się z myślami, na jaką kategorię się zdecydować, aż w końcu stwierdziłam, że raz się żyje, w niedzielę mam urodziny, więc zrobię sobie taki prezent i kupiłam bilet prawie na samym środku I rzędu :) Już dawno nie byłam tak szczęśliwa :)


Dawno mnie nie było na blogu... Wiem, że go zaniedbuję bardzo, ale ostatnio nie mam ochoty pisać. Może więc coś się tu czasem pojawi, ale będzie to bardziej luźna refleksja albo jakaś prywata, bo aktualnie nie zamierzam wracać do bloga w poprzedniej postaci. To co mnie teraz interesuję (poza Michaelem oczywiście:P), to sprawa mieszkania. Kilka osób pytało, co postanowiliśmy więc odpowiadam: wczoraj podpisaliśmy umowę przedwstępną z deweloperem i złożyliśmy wniosek do banku o kredyt. Za miesiąc będzie wiadomo, czyli będziemy niedługo na swoim, czy nie :) Jak już będę miała 100% pewność, to napiszę Wam więcej o samej nieruchomości, na razie nie chcę zapeszać. 

Pozdrawiam w ten piękny wiosenny dzień i obiecuję trochę odkurzyć "Kulturę i inne pasję".

Do napisania.

PS Musiałam się z Wami podzielić moją radością z powodu Michaela :)))