„Płaczę nad zmieniającą się rzeczywistością (...), jakaś maleńka część mnie ma nadzieję, na inne zakończenie, liczę na to, że wojna nigdy nie wybuchnie. Że tym razem, nie wiedzieć czemu, pozwoli nam żyć dalej.”
Zmierzch
epoki edwardiańskiej to jeden z najciekawszych momentów w historii Anglii.
Czasy nieuchronnie się zmieniały, w powietrzu wisiała wojna, a o prawa wyborcze
dla kobiet walczyły sufrażystki. Okres ten wspaniale prezentuje jeden z moich
ulubionych seriali – „Downton Abbey”, przedstawiający losy arystokratycznej
rodziny Crawleyów i ich służby. Odwiecznemu układowi pan-sługa zagroziła
rzeczywistość po wojnie, z frontu powrócili wyniszczeni emocjonalnie mężczyźni,
którzy nie byli w stanie funkcjonować w starym ładzie. Jedynie ludzie starej
daty jak pan Carson czy Stevens, bohater „Okruchów dnia”, nie wyobrażali sobie,
by cokolwiek mogło się zmienić. Równie trudno było arystokratom, nienawykłym do
buntów i sprzeciwu. Ale czy w rzeczywistości powojennej było jeszcze miejsce
dla uprzywilejowanych? Jak mówi w jednym z odcinków Lord Grantham: „Nieustępliwa
arystokracja nie mogłaby przetrwać". I tak ci, którzy dotąd wyznaczali
zasady gry, musieli się dostosować, nawet jeśli oznaczało to zerwanie z
tradycją.
„Dom w Riverton” Kate Morton opowiada właśnie o przemianach
społeczno-obyczajowych, jakie miały miejsce po zakończeniu I wojny światowej.
Przyjęcia i życie w posiadłości Riverton oglądamy oczami służącej Grace, która
jest baczną obserwatorką i świadkiem dramatycznych wydarzeń. Na drugim planie
czasowym Grace ma już ponad 90 lat i wciąż nie może uporać się z demonami
przeszłości. Jej stare rany rozdrapuje scenarzystka filmowa, która kręci film o
tragedii, jaka wydarzyła się w podczas jednego z przyjęć w Riverton. Czy wyjdzie
na jaw, skrywany przez pół wieku sekret? I jaką rolę odegrała w tym wszystkim
Grace?