poniedziałek, 30 grudnia 2013

Podsumowanie roku 2013!



Jak na dobrego organizatora przystało, zebrałam do kupy podsumowania miesiąca i stworzyłam dla Was podsumowanie roku 2013, które już tradycyjnie będzie podzielone na część książkową, filmową i serialową. Tuż za wyborami kulturalnymi znajdziecie rozliczenie z postanowieniami noworocznymi na mijający rok i plany na nadchodzący Nowy Rok 2014! Zapraszam serdecznie!

2013, jaki byłeś dla mnie?
W gruncie rzeczy dobry, a pod pewnymi względami nawet bardzo dobry.
I za to Ci jeszcze podziękuję...


A jak to było w kulturze?

NAJLEPSZE FILMY:

Obejrzałam 145 filmów. Wybranie tylko trzech okazało się niemożliwe, wybranie pięciu trudne, ale podjęłam wyzwanie, a moje wybory możecie oglądać powyżej. Chciałabym też wyróżnić „Django” i „Kapitana Phillipsa”, które choć poza podium, muszę wspomnieć, choć w tym miejscu.

Filmowe dno roku: ostatnia część „Zmierzchu” i tu zacytuje fragment z moich sierotek:
I tak jak poprzednich trzech części, tak i mój seans ostatniej wyglądał podobnie: ataki śmiechu, przerywane pukaniem się w głowę i słowami „what the f***?!”. Obejrzałam i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że saga „Zmierzch” to według mnie dno i pięć metrów mułu. Fabularnie i aktorsko. Aha i bardzo cieszę się ze wszystkich Złotych Malin, jakimi hojnie obsypano ten film.”

niedziela, 29 grudnia 2013

Grudniowe sierotki



Koniec grudnia, najbardziej magicznego miesiąca... 

Nieuchronnie zbliża się czas nie tyle miesięcznych, co rocznych podsumowań, snucia planów na przyszłość i porównywania tych sprzed roku z tym, co udało się osiągnąć. To wszystko i jeszcze więcej już w następnym poście, a tymczasem zapraszam na podsumowanie grudnia i sierotki! :) :) :)

Książkowe:

„Zapomniany ogród" Kate Morton: mam słabość do opowieści takich jak ta: tajemnice, rodzinne sekrety, poszukiwanie własnego ja, do tego czasy, które już dawno minęły, a które bardzo chciałabym poznać. Kate Morton oczarowała mnie swoim „Domem w Riverton", nie zawiodła „Milczącym zamkiem", tak zachwalany „Zapomniany ogród" okazał się być jednak przyjemną, acz zwyczajną lekturą. Zabrakło magii, czegoś, co pozwoliłoby mi „wyłączyć się" i bez reszty przeniknąć w opisywany świat. Nie wiem, czy to przesyt u mnie takimi historiami, czy też po „Domu w Riverton" żadna inna książka Kate Morton nie jest w stanie mnie powalić na kolana, ale nie czuję się zachwycona lekturą. Owszem była cudowna atmosfera XIX-wieku, wędrówki po tajemniczym ogrodzie, baśniowa autorka książek i straszna rodzinna tajemnica, ale to wszystko razem wydało mi się takie oczywiste i banalne... Nie jest to jednak zła książka, wręcz przeciwnie wciągająca i ciekawa, brakuje jej jednak tego nieokreślonego czegoś, co sprawia, że czytelnik zapomina o otaczającym świecie i chce tylko czytać, czytać i czytać... Ocena: 7/10.

„Życie jest gdzie indziej" Milan Kundera: 2012 był moim rokiem z Milanem Kunderą, bo przeczytałam wtedy aż 5 jego książek i zakochałam się bez reszty w jego twórczości. Potem przyszedł 2013, przeleciał nie wiadomo kiedy, nastał grudzień, a ja ze strachem uświadomiłam sobie, że nic Kundery nie czytałam jeszcze! Pobiegłam więc do biblioteki,  a w niej wygrzebałam stary i bardzo zniszczony egzemplarz tej oto książki, a potem zaczęły się chwile, godziny niezwykłe. Przypadki poety Jaromila. wychowanego pod kloszem, kochanego zbyt mocno, zafascynowały mnie od pierwszej strony. Jak poradzić sobie w świecie, gdy nie wie się niczego? Kundera stawia śmiałą tezę, że poeta musi mieć zaborczą matkę i tę tezę udowadnia... Poza tym, jak zawsze, dotyka tematu komunizmu i jego oddziaływania na życie szaraczków. Nie jest to może powieść na miarę „Nieznośnej lekkości bytu", ale i tak warto. Po Kunderę zresztą zawsze warto sięgnąć. Ocena: 8/10.

piątek, 27 grudnia 2013

„Pod Kopułą" Stephen King, czyli zmarnowany potencjał



To mogła być wielka powieść. Taka, po której zakończeniu, jeszcze długo nie można by dojść do siebie, wyrzucić z siebie tej opowieści. Tak się jednak nie stało.

Rewelacyjny pomysł i wielki Stephen King nie wystarczyli, by udźwignąć tę historię i uczynić ją niezapomnianą i ponadczasową. A zapowiadało się tak dobrze...


Chester's Mill to jedno z wielu małych miasteczek w Stanach Zjednoczonych. Jest to miejsce na mapie, jakich wiele, pozornie niewyróżniające się niczym szczególnym. Taki był też dzień, w którym pojawiła się tajemnicza kopuła, idealnie dopasowana do granic miasteczka. I wtedy zmieniło się wszystko.


Ludzie, którzy dotąd żyli beztrosko i spokojnie, nagle zostali odcięci od świata. Przerażeni, pełni niezorumienia dla tego, co właściwie się dzieje, szukają wsparcia u policji i przedstawicieli lokalnej władzy. To, co wcześniej można było nazwać demokracją, bardzo szybko przeistacza się w silne rządy jednej osoby - Dużego Jima, który całkowicie podporządkowuje sobie miejsowego komendanta, rozpoczynając krwawy terror. Każdy, kto odważy mu się przeciwstawić, staje się publicznym wrogiem. Dale Barbara, były wojskowy, Julia Shumway, redaktorka miejscowej gazety, Jo McClatchey, utalentowany trzynastolatek, Eric Everett, asystent medyczny - to osoby, które wierzą, że znają powód powstania kopuły i za wszelką cenę starają się zniszczyć osobę odpowiedzialną za jej powstanie. Jak, w tym całym rozgardiaszu, odnajdzie się zwykły obywatel?  Czy tajemnicza kopuła całkowicie pozbawi mieszkańców Chester's Mill człowieczeństwa i godności?

środa, 25 grudnia 2013

Czytam Jeżycjadę: „Kwiat kalafiora”, „Ida sierpniowa"




„Całe dobro - pomyślała - jakie nas otacza, to właśnie suma pojedynczych odpowiedzi na radosne sygnały dobrych ludzi. Ale te sygnały wysyła każdy z nas. Dobre sygnały. I złe. A im więcej wysyłamy tych dobrych, tym większe szansę, że ludzie odpowiedzą nam tym samym”.

Przed rozpoczęciem czytania Jeżycjady dużo słyszałam, jakie to świetne są książki, w których występuje rodzina Borejków. Naturalne jest więc, że nie mogłam doczekać się lektury „Kwiatu kalafiora” i „Idy sierpniowej", czy pierwszych części, w której owa zakręcona familia występuje. Fanfarów jednak nie było. Owszem, śmiałam się w głos, dziwiłam z absurdów PRLu i czytałam z szczerą ciekawością. Nie było jednak uczucia ekscytacji. Nie bawiłam się też równie dobrze jak w przypadku dwóch poprzednich części. Poza tym żadna z Borejkówien nie umywa się do rezolutnej Anielki Kowalik.

Akcja „Kwiatu kalafiora" obejmuje 1 miesiąc i rozpoczyna się w Sylwestra roku 1977. Nowy Rok dla Borejków nie rozpoczyna się zbyt dobrze: mama Mila trafia na kilka tygodni do szpitala, a trzema młodszymi siostrami i nieporadnym ojcem musi zając się dorastająca Gabrysia. Dziewczynie jest ciężko, bo nie dość, że nie potrafi zbytnio gotować, to jeszcze, jak na złość, siostrzyczki zapadają jednocześnie na ospę wietrzną, a tata Borejko, choć jest obeznany w literaturze i zna mnóstwo łacińskich cytatów, ma dwie lewe ręce do roboty. Sytuacji nie ułatwia też pani Szczepańska, która bacznie obserwuje każdy ruch sąsiadów, co zresztą prowadzi do przekomicznych sytuacji. Z kolei główną bohaterką czwartej części Jeżycjady jest młodsza siostra Gabryni, Ida. Dziewczyna ucieka z rodzinnych wakacji pod namiotem i zatrudnia się jako dama do towarzystwa u pewnego staruszka. Zanim pozostali członkowie familii Borejków wrócą do domu, Ida narobi trochę zamieszania i uratuje życie młodzieńcu cudnej urody.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Obejrzane przedświątecznie: „Ekspres polarny" i „Opowieść wigilijna"

Czy wierzycie jeszcze w Świętego Mikołaja? Ja przestałam, gdy miałam mniej więcej 5-6 lat. Ten starszy jegomość, ubrany w czerwony kubraczek, nie jest mi jednak potrzebny, by poczuć magię świąt. Wystarczy bliskość kochanych osób, choinka, ciacho i filmy, które umilą czas.

W tym roku na dzień przed Gwiazdką włączyłam dwie animacje, które łączy coś więcej niż reżyser - Robert Zemeckis. Obie opowiadają o utracie radości z świąt. No dobra, przesłanie „Opowieści wigilijnej" jest o wiele bardziej złożone, ale zarówno Chris, jak i Ebenezer mają ze sobą i coś wspólnego. Pierwszy dopiero przestał wierzyć w Świętego Mikołaja i w zasadzie nie wiemy, jaką stałby się osobą, gdyby Ekspres Polarny po niego nie przyjechał i przestałby słyszeć magiczny dzwonek; drugi jest już zgorzkniałym starcem, który w którymś momencie swojego życia, wybrał karierę i pieniądze zamiast miłości i marzeń. Obydwaj dostają szansę.


Chris wsiada do Ekspresu Polarnego i pędzi na Biegun Północny, by spotkać Świętego Mikołaja i zobaczyć elfy. Do Scrooge'a przychodzą trzy duchy, które pokazują mu jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.Tylko od niego zależy, czy zmieni się i uniknie strasznej śmierci w samotności.

Oczywiście „Opowieść wigilijna" jest o wiele bardziej mroczna niż „Ekspres polarny", który pozostaje dobrze opowiedzianą baśnią dla dużych i małych dzieci. Zdjęcia Bieguna Północnego wprawiają w zachwyt, a na ten przeogromny wór z prezentami miałam ochotę natychmiast się rzucić :) Magiczna jest scena, w której pojawia się wreszcie Święty Mikołaj i odjeżdżą saniami, ciągniętymi przez renifery :)


Która z tych historii sprawiła mi więc więcej frajdy? Odpowiedź może być tylko jedna... Jaka? Wyczytajcie

między wierszami :)

Jeszcze raz Wesołych Świąt i obyście zawsze słyszeli magiczny dzwoneczek :):):)

sobota, 21 grudnia 2013

Święta z Frankiem i Michaelem


Święta, święta! Idą święta!

Może nie będą białe, ale ale...

Choinka pięknie przystrojona stoi i pachnie tak świątecznie...
Już wszystko naszykowane do pieczenia babeczek!
Prezenty prawie wszystkie już są i można myśleć, co słodkiego do nich dodać :)

Jarmark Bożonarodzeniowy na wrocławskim rynku - w tym roku piękniejszy niż kiedykolwiek!
Magiczny, radosny, pachnący! Uwielbiam po prostu!

A gdy wieczór nadchodzi, siadam spokojnie, z kubkiem herbaty w ręku i włączam dwóch Panów, których muzykę kocham całym sercem!

Bo Frank i Michael są dobrym wyborem na każdą okazję. Na święta, Sylwestra, urodziny, rocznicę, chandrę, radość i śmiech!

Więc ja wraz z nimi marzę o białych świętach...


niedziela, 15 grudnia 2013

Klub Dyskusyjny/The Great Debaters


Dopiero, co opowiadałam Wam o rasizmie poprzez historię słynnego baseballisty - Jackiego Robinsona, a dziś znów wracam do tej tematyki. Całkiem przypadkiem trafiłam na recenzję „Klubu Dyskusyjnego" i tak mnie ona porwała, że niemalże natychmiast zabrałam się za oglądanie. I było warto. Bo to film wielki i ważny, do tego opowiadający prawdziwą historię (oczywiście troszkę ubarwioną, by przeciętnemu widzowi lepiej się to oglądało). 

Abstrahując od tematu, jak tak patrzę na nominacje do Oscara w 2008 roku, to nuż mi się w kieszeni otwiera. „Klub dyskusyjny" oczywiście bez nominacji, za to „Juno", film, który, owszem jest dobry, ale tylko i aż tyle, tak. Komisjo, co to ma być? Oscary naprawdę przestają być wyznacznikiem czegokolwiek. Przykre, ale prawdziwe. Cieszy za to nominacja do Złotego Globu, tak być powinno :)


Ten film po prostu nie mógł się nie udać: reżyserem jest Denzel Washington, główną rolę również gra Denzel Washington, a sama historia była tak dobrym materiałem, że po prostu nie można było tego spieprzyć. 


W latach 30. ubiegłego wieku Amerykę trawił rasizm. Biali bez powodu znęcali się nad Czarnymi bądź szukali jakiegokolwiek pretekstu, by ich zlinczować. W jednej ze scen filmu bohaterowie jadą w nocy samochodem, ich podróż zostaje jednak gwałtownie przerwana przez zbiegowisko wściekłych Białych, którzy wieszają i podpalają jakiegoś Murzyna. Co zrobił ten człowiek? Ukradł coś? Zabił kogoś? Czy po prostu był Czarny? W tamtych czasach to było, aż nadto, by porządnie oberwać. Co robią nasi bohaterowie? Młodzi się buntują, Henry chce ruszyć na pomoc, profesor Tolson wie jednak, że nie mają szans. Zawracają. Przepełnieni wstydem, upokorzeni, uciekają. Czy mogli jednak postąpić inaczej?


czwartek, 12 grudnia 2013

42 - Prawdziwa historia amerykańskiej legendy/42



Nie tylko nie jestem fanką baseballu, ale nawet nie znam zasad tej gry. Nie przeszkodziło mi to jednak w obejrzeniu „42”, biograficznego filmu o pierwszym czarnoskórym, który zagrał w Major League Baseball.



Jackiego Robinsona twórcy przedstawiają jako buntownika, niegodzącego się na segregację rasową. Akcja filmu rozpoczyna się zaraz po II Wojnie Światowej, kiedy to w Stanach Murzyni nadal byli uznawani za gorszych, nie mieli wstępów do hoteli i musieli korzystać z osobnych toalet (jeśli takowe były oczywiście). Problematykę tę doskonale znamy m.in. ze „Służących” i „Zabić drozda”, czy zatem warto obejrzeć „42”? Moja odpowiedź musi być twierdząca. Film w reżyserii Briana Helgelanda („Rzeka tajemnic”, „Robin Hood”) to kawał dobrego kina, nie tylko poruszającego jedną z bardziej wstydliwych plam w historii Ameryki, ale jednocześnie będącego świetną rozrywką.

Jestem zdania, że Amerykanie kręcą bardzo dobre filmy biograficzne, które potrafią zainteresować nawet widza, który nigdy nie słyszał o bohaterze lub niezbyt go on interesuje. I tak też jest w przypadku „42”. Każdy fan baseballu pewnie puknie się w głowę, gdy napiszę, że nie słyszałam o Jackim Robinsonie, a i sama gra jest dla mnie mało ciekawa. W pamięci mam gimnazjalne gry w popularnego „palanta” i moją konsternację, gdy nie potrafiłam odbić piłki. Te niezbyt wesołe wspomnienia nie popsuły mi jednak seansu „42”. Od pierwszych minut czułam, że ta historia nie tylko mnie zainteresuje, ale też poruszy. I tak właśnie było.

sobota, 7 grudnia 2013

O upadku monarchii: „Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon" Juliet Grey


Czy życie Marii Antoniny potoczyłoby się inaczej, gdyby była lepiej przygotowana, wstępując na tron Francji? Wszyscy wiemy, jak kończy się historia jednej z najsłynniejszych królowych Francji, mało kto zna jednak jej podłoże. Z lekcji historii doskonale pamiętam przyczyny wybuchu rewolucji francuskiej: głodny lud, rażący splendor monarchii, ruchy narodowowyzwoleńcze na świecie. Juliet Grey nie pomija oczywiście w swojej powieści tych kwestii, stara się jednak oddać sprawiedliwość Marii Antoninie i Ludwikowi XVI, kreśląc ich portrety psychologiczne i opisując zawiłą sytuację, panującą na królewskim dworze. Przeczytawszy powieść nasuwa mi się jeden prosty wniosek: królewska para stała się ofiarami swoich czasów i była na przegranej pozycji już w chwili wstąpienia na tron Francji.

„W Wersalu i Petit Trianon" to drugi tom trylogii amerykańskiej pisarki Juliet Grey o Marii Antoninie, legandarnej królowej. Zakończenie pierwszej części na przekór historii dawało nadzieję: oto młodziutka para obejmuje tron Francji po śmierci rozrzutnego Ludwika XV. Lud wiwatuje, a Maria Antonina jest powszechnie uwielbiana. Prolog drugiej części nie pozostawia już jednak złudzeń co do tego, jaki wydźwięk będzie miała ta opowieść: wychłostana publicznie hrabina de la Motte krzyczy, że to wszystko wina królowej, a ona jedynie wykonywała rozkazy. Zanim jednak dojdzie do afery naszyjnikowej, która na zawsze podkopie autorytet Marii Antoniny, cofamy się do początków panowania habsburżanki, jej relacji z mężem, poczucia osamotnienia i wyobcowania na królewskim dworze.



czwartek, 28 listopada 2013

Listopadowe sierotki



W zeszłym miesiącu pisałam Wam, że mam mały kryzys blogowy i chyba jeszcze do końca się go nie pozbyłam, biorąc pod uwagę, że opublikowałam w listopadzie tylko 7 postów, podczas gdy moja średnia to 12-13. Jesienna aura zachęca mnie najbardziej do spania i oglądania komedii romantycznych, a czytać mi się zbytnio nie chce niestety, a co dopiero pisać… Czekam już jednak na nominacje do Złotych Globów i Oscarów, by się przynajmniej za filmy na poważnie zabrać:)

A w międzyczasie zapraszam na sierotki:

Książkowe:
„Blondynka na Kubie” Beata Pawlikowska: tym razem udałam się z panią Beatą na Kubę, gdzie trochę pozwiedzałyśmy, pouczyłyśmy się historii i szukałyśmy prawdziwego oblicza Ernesta Che Gueavary, Pomimo, że na Kubę mnie bardzo ciągnie, że uważam, że ta wyspa ma niesamowity klimat, a jej zdjęcia mnie zachwycają, książka Pawlikowskiej nie zainteresowała mnie ani trochę. Jakaś taka dziwna, chaotyczna jest. Miło odmianą były za to fragmenty o towarzyszu podróży pani Beaty – zabawnym Angliku, który wyruszył w podróż dookoła świata. Ogólnie, zmarnowany potencjał. Znowu…. Ocena: 5/10.

„Gdzie diabeł nie może… Dziewczyńska podróż dookoła świata 2. Antypody - Ameryka Łacińska” Justyna Minc, Paulina Pilch: druga część tak zachwalanej przeze mnie kilka miesięcy temu książki podróżniczej autorstwa dwóch polskich globtrotterek. Ostatnio zachwycałam się ciekawą i rzetelną treścią, a narzekałam na bardzo małą ilość zdjęć, no to teraz jest prawie na odwrót, tzn. nadal jest rzetelnie, a relację urozmaicają fotografie, ale nie jest już ciekawie i inspirująco. Przykro mi to pisać, ale tak jak czytając pierwszą część chciałam wszystko rzucić i już natychmiast wyruszyć w podróż, tak tym razem ze znudzeniem czytałam kolejne strony, szukając bezskutecznie czegoś, co mnie zainteresuje. A przecież dziewczyny były w tak fantastycznych miejscach! Australia! Nowa Zelandia! Machu Picchu! Moje marzenia, no! Trzeba jednak przyznać, że nadal jest to książka podróżnicza, obfitująca w masę cennych informacji, tylko przygody jakoś brak… Ocena: 5,5/10.

poniedziałek, 25 listopada 2013

„Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich” Małgorzata Gutowska-Adamczyk, czyli podróż niezwykła



Pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk skradła moje serce „Cukiernią pod Amorem”. Pewnie było więc, że sięgnę po kolejną jej książką, zwłaszcza, że opowiada o postaci, która epizodycznie pojawiła się w „Zajezierskich” i wywarła ogromne wrażenie na samym hrabim Tomaszu. Mowa oczywiście o słynnej malarce – Rose de Vallenrod, autorce m.in. magnetycznego portretu hrabiego, który obecnie wisi w holu pałacu w Zajerzycach.

„Podróż do miasta świateł” to hipnotyzująca opowieść o kobiecie, która miała odwagę podążać za swoimi marzeniami i nie bała się łamać sztywnych konwenansów, a także o mieście, ulotnym, magicznym i niezwykłym pod każdym względem – Paryżu w czasach Belle Epoque.

Akacja książki, podobnie jak w przypadku „Cukierni pod Amorem”, toczy się dwutorowo: w XIX wiecznym Paryżu i we współczesnej Polsce. Przyczynkiem do snucia opowieści staje się  kradzież obrazów Rose de Vallenrod z wielu muzeów na świecie. Przerażona sytuacją Iga Toroszyn z domu Hryć  prosi profesor historii – Ninę Hirsch o wyjaśnienie tajemnicy portretu hrabiego Tomasza Zajezierskiego. Tymczasem do XIX-wiecznego Paryża przybywa Krystyna Wolska z kilkuletnią córką Różą, której mąż, Kazimierz, został zesłany na Syberię. Kobieta szuka pomocy u wuja Izydora, któremu nieźle się wiedzie na emigracji. Jak to się stało, że mała niemota z odległej Polski została znaną malarką? I kto stoi za kradzieżą obrazów? 

sobota, 23 listopada 2013

Kapitan Phillips/Captain Phillips



Końcówka filmu. Na ekranie Hanks pisze list pożegnalny, na sali idealna cisza. Ja ze łzami w oczach, prawie wstaję z siedzenia, serce w gardle i taki potworny strach z cyklu: „ale jak to, przecież mamy XXI wiek!”.
 
W 2009 roku cały świat żył wydarzeniami, przedstawionymi w tym filmie. Każdy doskonale zna zakończenie, a mimo to „Kapitan Phillips” trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty i niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, a odtwórca głównej roli, Tom Hanks, stworzył kolejną niezapomnianą postać, postać na miarę Forresta Gumpa.

Akcja filmu zaczyna się z chwilą przygotowań kapitana Richarda Phillipsa do kolejnego rejsu. Przed rozpoczęciem właściwej części tej historii, reżyser pomału wprowadza widza w świat bohaterów. Z jednej strony przedstawia kapitana Phillipsa, jego relacje z załogą, a także wartości, jakimi się w życiu kieruje; z drugiej poznajemy somalijskich piratów, ich motywy i niełatwą sytuację. Paul Greengrass nikogo nie ocenia, przedstawia fakty i zmusza do przemyśleń. Pewnie, że ofiarą jest Phillips, ale nie można zapominać, że bandyci też nie są jednoznacznie źli, za ich zachowaniem i wyborami stoi cały szereg czynników i uwarunkowań, w jakich się znaleźli. Dzięki wprowadzeniu do scenariusza pirackiej perspektywy, historia staje się wielowymiarowa i ciekawsza, 
a bohaterowie nie są czarno-biali.

piątek, 15 listopada 2013

„Z widokiem na Italię” Peter Moore, czyli stara vespa, wiatr we włosach i piękne Włochy



Zabawna i do bólu szczera książka o szalonej podróży na vespie pewnego Australijczyka, który na 40-ste urodziny postanowił spełnić w końcu marzenie życia i przejechać słoneczną Italię wzdłuż i wszerz. Zaczyna się od wspomnień o dawno oglądanych filmach z Sophią Loren, o fascynacji „Słodkim życiem” Felliniego, włoskim szykiem i vespą. A dalej jest jeszcze lepiej.

Pierwsze kroki Petera Moora we Włoszech są nieco nieporadne (ale jak to wszystko zamykają o 13, bo jest sjesta? Cappuccino wypada pić tylko rano?). Kupiona przez Internet stara vespa psuje się już na samym początku, a nasz podróżnik zostaje uziemiony w Menaggio nad Jeziorem Como (a kto by nie chciał?). Szybko jednak okazuje się, że Włosi bardzo entuzjastycznie reagują na Australijczyka, który za wszelką cenę stara się wskrzesić klimat „Rzymskich wakacji” i być równie włoski jak Marcello Mastroianni. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Bo zyczajne historie poruszają najbardziej: „Co dalej, szary człowieku?” Hans Fallada



Dosłownie poraziła mnie ta książka. Niby zwyczajna historia, bez wielkich dramatów i chwil podniosłych, a robi kolosalne wrażenie. Dlaczego? Bo to opowieść o ludziach, jakich wiele, szarych obywatelach, pozbawionych szans na godną egzystencję. 

Hans Fallada napisał ponadczasową, a nawet ponadnarodową, książkę, którą śmiało można dostosować do sytuacji we współczesnej Polsce. Ilu znacie takich Pinnebergów? Ja całe mnóstwo. I chyba to tak przeraża, że tak łatwo stać się jednym z nich, stracić pracę, i próbować wyżyć z zasiłku…

Akcję pisarz osadził w międzywojennych Niemczech, a głównymi bohaterami uczynił młode małżeństwo, bezskutecznie próbujące związać koniec z końcem. Jaginka i Johannes Pinnebergowie w nowe życie wkraczają pełni marzeń i wiary w lepsze jutro. Niestety w ogarniętym recesją kraju nie jest łatwo żyć zwyczajnym, pozbawionym szczególnych uzdolnień ludziom, którzy na dodatek spodziewają się dziecka. Johannes, co prawda, ma pracę, ale ledwo mu starczało za kawalera na utrzymanie, więc jak tu wyżyć w trójkę? Posadę w dodatku łatwo stracić. Pracodawca może pozwolić sobie na traktowanie pracowników jak śmieci, na stanowisko każdego jednego znajdzie się bowiem kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu chętnych, gotowych pracować za jeszcze mniejsze pieniądze, byleby jakoś to było dzisiaj, a co jutro nieważne…

sobota, 9 listopada 2013

„Dwie królowe” Philippa Gregory, czyli kolejna wizyta na dworze Henryka VIII



Król Henryk VII to chyba najciekawszy władca w historii Anglii. Nikt wcześniej nie odważył się dostosowywać prawa do spełniania własnych zachcianek, wysyłania na szafot tych, których obecność na dworze mogła uniemożliwić realizację królewskich planów, wreszcie nikt otwarcie nie wystąpił przeciwko papieżowi i Kościołowi tylko dlatego, by móc ożenić się z aktualną wybranką. Sześć żon Henryka VIII to temat, po który często sięgają pisarze i twórcy filmowi. Co jeszcze nie zostało powiedziane? Czy badacze odkryją przed światem jeszcze jakieś fakty? 

W swojej kolejnej powieści cyklu tudorowskiego Philippa Gregory przedstawia portrety dwóch kolejnych żon Henryka VIII: Anny Kliwijskiej i Katarzyny Howard, a także kobiety, która przebywała na angielskim dworze od czasów Katarzyny Aragońskiej i doprowadziła do śmierci swojej kuzynki Anny Bolejn i jej brata, a swego męża Jerzego. Mowa oczywiście o Jane Parker, jej spiskach, knowaniach i cichym udziale w królewskich procesach.

Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1539, na chwilę po śmierci Jane Seymour. Anglia ma w końcu następcę tronu, książę Edward jest jednak chorowity i słaby, dlatego Henryk VIII zaczyna rozglądać się za kolejną żoną. Thomas Cromwell podsuwa królowi niezbyt urodziwą, acz cnotliwą Annę z Kliwii. Dzięki temu małżeństwu Anglia ma zawszeć sojusz z państwami Reformacji i umocnić swoje wpływy w Europie. Niestety od pierwszego spotkania tych dwojga, wiadome było, że Kliwianka nie jest kobietą odpowiednią dla władcy, który szukał przede wszystkim urodziwej kochanki. Jak podają historycy, ujrzawszy Annę miał ją nazwać „flamandzką kobyłą”. Gdy Cromwell podpada Henrykowi, na scenie znowu pojawia się Thomas Howard, chcący za wszelką cenę połączyć rody Tudorów i Howardów następcą tronu. W osiągnięciu celu pomaga mu spiskująca na każdym kroku – Jane Parker i śliczna, czternastoletnia, krewniaczka – Katarzyna Howard. Król Henryk, ogarnięty znowu niemożliwym pragnieniem, staje się niebezpieczny dla wszystkich, którzy stoją mu na przeszkodzie. Angielski dwór po raz kolejny znajduje się w cieniu szafotu.

środa, 6 listopada 2013

Cinema Paradiso



Kiedyś kino miało coś, czego dziś próżno w nim szukać: magię. Piękno muzyki i gry aktorskiej zostało zastąpione przez efekty specjalne i komercjalizację. Obecnie największy sukces osiągają filmy, w których brak artyzmu i które zwyczajnie są zwyczajne. Ileż razy denerwowały mnie w trakcie seansu rozmowy, dzwoniące telefony czy szeleszczenie chipsami. Współczesny widz, któremu zawsze się śpieszy, stawia na łatwą, pozbawioną  głębi rozrywkę. Pamiętam wyprawę do kina na „Niebezpieczną metodę”, poza mną na sali były 3 osoby… 

„Cinema Paradiso” to nostalgiczny powrót do złotych czasów kina, czasów, kiedy każdy seans był ogromnym wydarzeniem. Wraz z Salvatorem powracamy wspomnieniami do małego miasteczka na Sycylii, gdzie najważniejszą osobą jest ksiądz, wszyscy się znają i spotykają raz w tygodniu w maleńkim, starym kinie. Wśród nich jest mały Toto, chłopiec, obdarzony żywą wyobraźnią, na którego przyszłość duży wpływ będzie miała właśnie X Muza i nierozerwalnie z nią związany Alfredo. 

niedziela, 3 listopada 2013

2. urodziny bloga! I wyniki konkursu oczywiście



To już dziś. Dokładnie 2 lata temu zaistniałam w sieci jako blogerka i opublikowałam mój pierwszy post. Statystyk żadnych prezentować nie będę, bo nie one są najważniejsze, choć jasne cieszę się, że ktoś tu w ogóle zagląda, a jak jeszcze komentuje, to już w ogóle super :)
 
Chciałabym jednak bardzo podziękować wszystkim za miłe słowa pod ostatnim postem. Naprawdę daliście mi kopa, po którym nie mogłabym zostawić tego miejsca po prostu. Obiecuję więc nie znikać z blogosfery, najwyżej będzie mnie troszkę mniej czasami. Niewykluczone też, że chandra mi przejdzie i wszystko wróci do normy :) A właściwie już pomału przechodzi, bo podróż w planie, bilety już kupione i znowu mam, co planować :)
 
Wyniki konkursu za chwilę, najpierw jednak zgodnie z obietnicą odpowiem na trzy wybrane pytania.

Magi18: Gdybyś mogła stać się bohaterem książki, to jaką książkę byś wybrała i dlaczego?
Chętnie zamieniłabym się z Hermioną Granger, bo jako mała dziewczynka czekałam na list do Hogwartu, a ten niestety nie nadszedł. Tłumaczyłam to sobie tak, że poczta znowu zgubiła jakąś przesyłkę, bo przecież Hogwart istnieje, prawda? ;)

środa, 30 października 2013

Październikowe sierotki



Oj, nie chce mi się ostatnio, nie chce… Na krótko przed drugimi urodzinami bloga dopadło mnie zwątpienie, czy warto dalej prowadzić to miejsce. Nadal dużo czasu spędzam przeglądając Wasze blogi, ale do własnego nie mam już serca. Czasem zastanawiam się, jaki sens ma marnowanie czasu na pisanie recenzji? Dodatkowo wpadłam w coś, o czym pisała kiedyś Bigosowa, tzn. podczas czytania książki myślę, co by o niej napisać i denerwuję się, gdy w głowie mam pustkę. Nie wiem, może to jesień?

Pomimo licznych wątpliwości jednak, zmobilizowałam się i przygotowałam przynajmniej sierotki sumiennie. 

Książkowe:
„Agnes Grey” Anne Bronte: naprawdę chciałam napisać recenzję tej książki, ale nijak mi ona nie szła… Mam wrażenie, że o „Agnes Grey” polscy blogerzy napisali już chyba wszystko, a że ani mnie ta powieść nie powaliła, ani zbytnio mnie nie wciągnęła, dałam sobie spokój z pisaniem na jej temat. Książka napisana jest przystępnym językiem, na pewno jest ważna pod względem obrazu pracy guwernantki i życia ziemiaństwa, i momentami była nawet interesująca. Niestety tylko „nawet” i do tego rzadko. Ocena: 6/10.

„Brzoskwinie dla księdza proboszcza” Joanne Harris: kolejne po „Czekoladzie” i „Rubinowych czółenkach” spotkanie z Vianne Rocher i czarodziejską mocą czekolady. Po 8 latach Vianne wraca do Lansquenet, małej mieściny, której mieszkańcy nadal odczuwają zmiany, jakie nasza bohaterka wprowadziła w ich życie.  Lansquenet nie jest już jednak tym samym miejscem, co kiedyś. Za rzeką założyli osadę  muzułmanie, którzy nijak nie potrafią porozumieć się z miejscowymi. Do tego wszyscy szeptają o tajemniczej Kobiecie w Czerni, której twarzy nigdy nikt nie widział i której tożsamość owiana jest tajemnicą. W „Brzoskwiniach dla księdza proboszcza” Joanne Harris przywołała niepowtarzalny klimat „Czekolady” i stworzyła ciepłe, wlewające się prosto do serca czytadło, do którego zawsze miło będzie mi wrócić. Autorka poruszyła także problem fanatyzmu religijnego, braku porozumienia pomiędzy kulturami Wschodu i Zachodu, i ciekawie opisała konflikty, z jakimi zmagają się mieszkańcy niewielkich miast. Nie zabrakło też ducha nowoczesności w kościele, czemu oczywiście sprzeciwia się stary Reynaud, który jak dobrze pamiętacie, nie potrafił zaakceptować Vianne i jej Chocolaterie. Bardzo udana kontynuacja, czekam na więcej! Ocena: 8/10.

niedziela, 27 października 2013

„Morderstwo w Orient Expressie” Agatha Christie, czyli nie, nie i jeszcze raz nie



W czytelniczym świecie nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o „Morderstwie w Orient Expressie” pióra Agathy Christie. Chyba bardzo nie skłamię pisząc, że jest to książka, od której wiele osób zaczyna swoją przygodę z Królową Kryminału i zarazem najbardziej znana powieść z błyskotliwym detektywem Herkulesem Poirotem. Trudno mierzyć się z dziełem tak znanym i uwielbianym przez fanów pisarki, zwłaszcza, jeśli sposób przedstawienia historii i fabuła nie do końca odpowiadają, a wręcz nudzą…

Wraz z Herkulesem Poirotem udajemy się w trasę Stambuł-Calais, znosimy niewygody podróży, bacznie obserwujemy współtowarzyszy i… rozwiązujemy zagadkę morderstwa… W jednym z przedziałów zostaje zamordowany mężczyzna, który zresztą wcześniej zgłaszał obawy, co do swojego bezpieczeństwa. Słynny detektyw ma trudne zadanie: musi rozwikłać niezwykle skomplikowaną zagadkę, opierając się jedynie na dedukcji. Dziwnym trafem wszyscy pasażerowie mają alibi, a na scenie pojawiają się coraz to nowe dowody. Czy spreparowane? I kto zabił? Czas ucieka, a morderca prawdopodobnie wciąż przebywa w Orient Expressie…

środa, 23 października 2013

„Siedem minut po północy” Patrick Ness, czyli małe wielkie arcydzieło



„Opowieści są ważne. Czasami potrafią być nawet najważniejsze. Jeśli tylko niosą ze sobą prawdę”.

Niby taka krótka książeczka, a niosąca ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, który trudno udźwignąć dorosłemu czytelnikowi, a co dopiero mówić o dziecku. 

Siedem minut po północy przychodzi potwór. Zakrada się przez okno do pokoju małego chłopca, ale bynajmniej nie po to, by go przestraszyć. Niesie ze sobą ukojenie, trzy niezwykłe opowieści i prawdę, która pomoże Conorowi oswoić śmierć. Bo to nie jest zwyczajny potwór, a „Siedem minut po północy” nie jest zwyczajną książką.

Patrickowi Nessowi udało się nie popaść w banał i nadmierny patetyzm, i stworzyć prostą, mądrą opowieść o godzeniu się ze śmiercią. Ogromną rolę w odbiorze książki odgrywają genialne ilustracje autorstwa Jima Kaya. Jest mrocznie i niepokojąco. Polskie wydanie jest zresztą idealnie dopracowane, wydawnictwo Papierowy Księżyc spisało się na medal.

sobota, 19 października 2013

Polowanie/Jagten



Jakoś nie słyszałam o tym filmie, gdy wchodził w marcu na ekrany polskich kin. Ostatnio na fali jest jednak Mads Mikkelsen, który świeci triumfy rolą w serialu „Hannibal”, i tak przeglądając jego filmografię trafiłam na „Polowanie” właśnie. Ocena 8,0 ponad 17 tys. użytkowników filmwebu wydała mi się wystarczającą zachęcająca do seansu. 

Rzecz dzieje się gdzieś w Danii, w zapyziałym miasteczku na prowincji. Kilkuletnia dziewczynka o wybujałej wyobraźni mówi dyrektorce przedszkola, że „nie lubi Lucasa i widziała jego siusiaka, który był sztywny jak kij”. Wspomniany Lucas jest jednym z opiekunów w miejscowym przedszkolu i od początku widać, że ma świetny kontakt z dziećmi. Widz nie ma złudzeń, że mała kłamie, by zwrócić na siebie uwagę i może trochę zemścić się na nauczycielu, który zbeształ ją za podarowanie mu serca. Jak jednak reaguje lokalna społeczność? Nietrudno się domyślić, że wybucha ogromny skandal, a oskarżony o pedofilię Lucas z lubianego i godnego zaufania człowieka zostaje zepchnięty na margines i powszechnie znienawidzony. 

czwartek, 17 października 2013

„Blondynka w Australii” Beata Pawlikowska, czyli marzenie życia



„Tak właśnie spełnia się marzenie małej dziewczynki, która w nabożnym zachwycie wpatrywała się w fotografie zamieszczone w srebrnej broszurze. Zobaczyłam siebie w małym pokoju na ósmym piętrze bloku w Koszalinie(…). Natychmiast przenosiłam się w wyobraźni do Australii, do świata Aborygenów, do czerwonej skały, do podróży, poznawania, emocji i przygód.”

Australia to moje podróżnicze marzenie życia. Po książkę Pawlikowskiej sięgnęłam więc podekscytowana. Najpierw przekartkowałam całość i obejrzałam przepiękne zdjęcia, a dopiero potem zaczęłam się zagłębiać w treść. Jakie było moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że pani Beata też marzyła od zawsze o Australii! Momentami czułam się jakbym wraz z nią uczyła się tego miejsca i dziwiła, że łabędzie są czarne, drzewa zrzucają korę zamiast liści, a śliwka tak naprawdę jest czereśnią. 

Inny świat! Cudowny, egzotyczny, jedyny, jaki spędza mi sen z powiek…

W „Blondynce w Australii” można poczytać trochę o historii, problemach rządu z Aborygenami, a może raczej Aborygenów z cywilizacją, nietypowych świętach w Tasmanii, przywitaniu Nowego Roku w Sydney i podróży przez gorącą czerwoną ziemię, aż do jej serca – świętej skały Uluru. Oczywiście nie brakuje też, miejscami naprawdę dziwnego i wydumanego, filozofowania, wizji, przeczuć i wszystkiego tego, co czytelnicy zarzucają Pawlikowskiej.

poniedziałek, 14 października 2013

Vera Drake



Aborcja to jeden z tych tematów, na które ludzie zawsze mają zdanie. Zwolennicy mówią o prawie kobiety do decydowania, czy chce mieć dziecko, przeciwnicy o prawie do życia. W Polsce aborcja jest prawnie zakazana, są jednak od tej zasady trzy wyjątki. Pisząc w skrócie, kobieta może usunąć ciążę, jeśli powstała ona w wyniku gwałtu, jeśli płód stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia matki lub jeśli badania wykażą duże prawdopodobieństwo nieuleczalnej choroby płodu. Co jednak z tymi kobietami, których nie stać na wychowanie dziecka lub które boją się porodu, czy zwyczajnie nie nadają się na matki? Polskie prawo zakazuje aborcji w takich przypadkach, z pewnością jednak zdesperowane ciężarne znajdą sposób, by sobie poradzić… Tytułowa bohaterka filmu Mike’a Leigha jest właśnie jedną z tych osób, które pomagają kobietom pozbyć się kłopotliwego problemu...

O Verze Drake rodzina i przyjaciele mówią, że to „kobieta o złotym sercu”, nie wiedzą jednak, że ta miła i zawsze uśmiechnięta kobieta skrywa ogromny sekret… Starając się pomóc młodym dziewczętom, Vera zjawia się u nich po kryjomu ze swoim sprzętem, przeprowadza szybki zabieg i znika, mówiąc: „jutro lub pojutrze zaczną się bóle, idź wtedy do toalety i dziecka już nie będzie”. Wszystko przebiega sprawnie i po cichu, do czasu, aż jedna z pacjentek trafia do szpitala…

sobota, 12 października 2013

„Wyspa skazańców(tajemnic)” Dennis Lehane, czyli jedna z moich ulubionych historii



„Czas - to nic innego jak ciąg zakładek, za pomocą których przemieszczamy się tam i z powrotem po księdze życia, powracając raz po raz do pewnych wydarzeń.”

Jedna z moich ulubionych historii tym razem poznana w wersji książkowej. Film uwielbiam i często do niego wracam, dlatego sięgając po literacki pierwowzór miałam trochę wątpliwości, czy to aby na pewno odpowiedni czas na lekturę… 

Z niekłamaną przyjemnością jednak przeniosłam się po raz kolejny na tajemniczą wyspę, na której szeryf Teddy Daniels i jego partner Chuck Aule mają odnaleźć zaginioną pacjentkę szpitala psychiatrycznego – Rachel Solando. Czytając czułam powiew wiatru na twarzy, przedzierałam się przez mrok i wszechogarniającą mgłę… Jakie jest rozwiązanie tej zagadki? 

E D W A R D   D A N I E L S    A N D R E W  L A E D D I S
R A C H E L  S O L A N D O – D O L O R E S  C H A N A L

Wyobraźcie sobie, że zrobiliście coś tak strasznego, że nigdy przenigdy nie będziecie w stanie sobie tego wybaczyć… Jak bronić się przed rozdzierającymi duszę wspomnieniami? A może by tak…

środa, 9 października 2013

„Bękart ze Stambułu” Elif Safak, czyli o mieście, które żyje własnym życiem



O mieście, które żyje własnym życiem, dwóch rodzinach, które połączył los, o przeszłości, której nie można zapomnieć…

„Stambuł to miszmasz dziesięciu milionów ludzkich żywotów. Otwarta księga z dziesięcioma milionami przemieszanych opowieści. Właśnie się budzi z niespokojnego snu, gotów pogrążyć się w chaosie godzin szczytu. Zbyt wiele będzie odtąd modlitw do wysłuchania, bluźnierstw do zauważenia, zbyt wielu grzeszników – a także niewinnych – do śledzenia”.

„Bękart ze Stambułu” to opowieść o dwóch odmiennych kulturach, którym przyszło żyć obok siebie. Na tle konfliktu ormiańsko-tureckiego Elif Safak snuje historie dwóch rodzin: Kazanci i Czachmaczian. Ludzkie dramaty, trudne decyzje, poszukiwanie tożsamości i próba zrozumienia splatają się z bolesnym rozliczeniem z turecką historią. W Stambule wszystko się zaczyna i kończy. Mamy więc Armanusz, Amerykankę ormiańskiego pochodzenia, która przybywa do Stambułu, by odnaleźć dawny dom rodzinny, jest także skrywająca straszną tajemnicę Zeliha i jej siostra Banu, która poznaje przeszłość dzięki pomocy dżina, jest i ostatni męski potomek rodu Kazanci, który ucieka przed klątwą do Stanów Zjednoczonych. A jeśli cofniemy się wstecz zobaczymy małą Szuszan, której ojca bestialsko zamordowano. Zobaczymy też historie, która na pokolenia zaciąży na dwóch narodach, z których jeden nie potrafi zapomnieć, a drugi nie pamięta.

piątek, 4 października 2013

Krótki przegląd serialowych nowości na jesień 2013: „Hostages”, „Masters of sex”, „Sleepy hollow”



Jesień oznacza nie tylko to, że pora zakończyć błogie wakacyjne lenistwo i wrócić do szkoły, ale jest też ważnym wydarzeniem dla każdego serialomaniaka i to aż z dwóch powodów. 

Po pierwsze we wrześniu odbywa się rozdanie nagród Emmy, czyli takich telewizyjnych Oscarów. Przypomnijmy, że w tym roku najważniejszą statuetkę zdobył serial „Breaking Bad” i trudno się z Amerykańską Akademią Telewizyjną nie zgodzić w tej kwestii: sezon finałowy był wyśmienity, a i sama produkcja to prawdziwa perełka. Scenarzyście – Vincowi Gilliganowi – udało się stworzyć bohatera z krwi i kości, który z sezonu na sezon zmieniał się tak bardzo, że w ostatnich odcinkach trudno było w Walterze Whitcie rozpoznać nieporadnego nauczyciela chemii, jakim był, zanim wszystko się zaczęło. Z kolei drugi powodu zapewne się domyślacie: nowości. I chociaż ostatnimi czasy coraz wyraźniej zaciera się utarty podział na wprowadzanie nowych produkcji tylko wiosną i jesienią, to jako serialomaniaczka bardzo czekam na rozpoczęcie sezonu jesiennego, bo z reguły właśnie wtedy powstają najciekawsze produkcje (a może po prostu najlepiej się je ogląda?). I tak też włączyłam ostatnio pilotażowe odcinki trzech seriali: „Hostages”, „Masters of sex” i „Sleepy hollow”. Czy znalazłam coś dla siebie? O tym możecie przeczytać poniżej.

czwartek, 3 października 2013

2. URODZINY BLOGA, czyli pora na konkurs!

Kochani, 3 listopada miną dokładnie dwa lata, odkąd pojawił się pierwszy post na Kulturalnym Misz-Maszu. Sporo się zmieniło od tamtego czasu, ale cieszę się, że pomimo wkroczenia pełną parą w dorosłe życie nadal mam tak dużo czasu na prowadzenie bloga :)

Dziś zapraszam Was na mały konkursik z tej okazji!

Do wygrania są książki: „Pamiętne lato" Lesley Lokko i „Więzień nieba" Carlosa Ruiza Zafona.

REGULAMIN KONKURSU:
1. Organizatorem konkursu i fundatorem nagrody jestem ja, czyli autorka bloga. Książka są używane, a ich stan oceniam na bardzo dobry.
2. Zgłoszenia przyjmuję od 03.10.2013 r. do 02.11.2013 r. (do godziny 23:59).
3. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone 03.11.2013 r.
4. Do konkursu mogą przystąpić zarówno blogerzy, jak i osoby anonimowe.
5. W konkursie mogą wziąć udział jedynie osoby mieszkające w Polsce.
6. Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu pod tym postem napisać, którą książkę wybieracie (można się też zgłosić po obie), należy też zostawić swój adres e-mail i zadać mi jedno pytanie, które może dotyczyć zarówno życia blogowego, jak i tego drugiego.
Na najciekawsze pytania odpowiem w urodzinowym poście 3 listopada.
7. Zwycięzca lub zwycięzcy konkursu zostaną wyłonieni w drodze losowania.
8. Nagrodę wysyłam w ciągu 7 dni roboczych.

Będzie mi też bardzo miło, jeśli umieścicie na swoim blogu podlinkowany baner konkursowy, ale nie jest to konieczne i nie powoduje dodania kolejnych losów.

wtorek, 1 października 2013

Koneser/La Migliore offerta



Kolejna perełka od wybitnego włoskiego reżysera – Giuseppe Tornatore. 

Trudno stworzyć coś nietuzinkowego o najbardziej oklepanym temacie w dziejach świata – miłości, Tornatore jednak radzi sobie po mistrzowsku i przez nieco ponad dwie godziny uwodzi widza, by na koniec zostawić go w stanie niepokoju. 

Tytułowy koneser to podstarzały Virgil Oldman, właściciel jednego z najważniejszych domów aukcyjnych. Jeden rzut oka wystarczy Virgilowi, by ocenić, czy ma do czynienia z falsyfikatem, co czyni go najlepszym na świecie ekspertem od dzieł sztuki. Bohater to typowy pracoholik, który w pogoni za karierą i pieniędzmi nie miał czasu na życie prywatne. Jedynymi kobietami, jakie miał są skrzętnie zbierane portrety kobiet pędzla wielkich mistrzów malarstwa, które zazdrośnie ukrywa przed światem, a z nielicznymi znajomymi porusza głównie tematy zawodowe. Skrzętnie budowany azyl, jaki sobie stworzył, zaczyna jednak pękać, gdy udaje się na spotkanie z tajemniczą właścicielką willi, której od lat nikt nie widział, a która posiada ogromną kolekcję dzieł sztuki.

niedziela, 29 września 2013

Wrześniowe sierotki



Wrzesień niezbyt wesoło się dla mnie kończy, bo złapało mnie jakieś wstrętne choróbsko i wskutek okropnego bólu gardła, nie mogę mówić. Tak więc siedzę sobie z kubkiem herbaty pod kocem i patrzę przez okno na to piękne słońce, które bezczelnie domaga się, by wyjść i pospacerować… Niestety nie dla mnie dziś takie atrakcje, Was jednak zachęcam, bo być może to ostatnie cieplejsze dni tej jesieni.

Gdybym nie długi weekend w Paryżu, to wrzesień 2013 pewnie niczym szczególnym nie zapisałby się w mej pamięci. Taka cudna podróż dopadła mnie, gdy już myślałam, że do przyszłorocznej majówki nigdzie nie pojadę! Uwielbiam takie niespodzianki <3 Będę miała, co wspominać przez nadchodzące zimne miesiące.

Tymczasem zapraszam na sierotki.
 
Książkowe:

„Dziennik Mai” Isabel Allende: nie mogłam nie sięgnąć po książkę jednej z moich ulubionych pisarek. Do tej pory książki Allende ogromnie mi się podobały, niestety „Dziennik Mai” okazał się być nieciekawy. Styl pisarki nadal jest bardzo dobry, i podobało mi się snucie opowieści o Chile obok właściwej historii, ale sama bohaterka okazała się być mało interesująca w porównaniu do innych, jakie wyszły spod pióra Allende. Także tematyka nie przypadła mi do gustu, przez co lektura okazała się być wyjątkowo męcząca. Ocena: 5/10.
 
 Hobbit” J.R.R.Tolkien (w ramach czytania 100-ki BBC): świetny prolog do najsłynniejszej trylogii świata: „Władcy Pierścieni”. Napisany lekko i zabawnie „Hobbit” jest lekturą, która może zainteresować zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. Czytając wyobrażałam sobie, że sama wyruszam w taką niezwykłą podróż wraz z banda zaprzyjaźnionych krasnoludów, i poznaje smaczki Śródziemia (ja chcę do Nowej Zelandii!). Ocena: 8/10.

piątek, 27 września 2013

Co tam w Piekle słychać, Panie Szatanie? „Potępieni” Chuck Palahniuk



 „Jesteś tam, Szatanie? To ja, Madison. Nie jest prawdą to, że w chwili śmierci przelatuje nam przed oczami całe życie. A przynajmniej nie całe. Być może niektóre fragmenty. Wspomnienia innych partii życia wracają do nas dopiero po wielu latach. I na tym, moim zdaniem, polega funkcja Piekła: to miejsce pamięci. A poza tym celem piekła jest nie tyle to, byśmy zapomnieli o szczegółach naszego życia, ile to, byśmy je wybaczyli”.

Jeśli wierzycie, że po śmierci dusza może trafić do Nieba lub Piekła, na pewno macie też określoną wizję tych miejsc. Czy w Waszym Piekle diabły gotują grzeszników w wielkim kotle? W moim nie.

Wyobrażam sobie, że jeśli moja dusza miałaby trafić do Piekła, to byłoby tam wszystko, czego się najbardziej boję i czego ponad wszystko nie lubię. Przez wieczność jadłabym więc jajka, zwisając z wysokiej góry (mam lęk wysokości), a dookoła latałyby ogniste kule (panicznie boję się ognia). To oczywiście tylko przedsmak tego, co byłoby uosobieniem moich lęków. Czegokolwiek bym  jednak  nie wymyśliła, wypada to nad wyraz blado w porównaniu z wizją Chucka Palahniuka.

„Potępieni” nie pozostawiają czytelnikowi żadnej nadziei. Aby trafić do Piekła wystarczy np. wypalić za dużo papierosów lub przekroczyć dozwoloną liczbę przekleństw. Teoretycznie więc każdy z nas ma bardzo duże szansy na spędzenie wieczności właśnie tam. Tak też było z Madison Spencer, trzynastolatką, która została skazana na potępienie z powodu przedawkowania marihuany. Jej wędrówka poprzez piekielne czeluście stanie się dla czytelnika okazją do poznania jego najgłębszych zakamarków, a dla autora przyczynkiem do przedstawienia okoliczności śmierci dziewczynki. To, na co w Piekle z pewnością nie można narzekać, to samotność. W zaświatach Madison zdobywa to, czego nigdy nie miała za życia: przyjaciół. Wraz z nimi niczym prawdziwa turystka zwiedzi m.in. Dolinę Zużytych Pieluch Jednorazowych, Jezioro Letnich Wymiocin i Ocean Zmarnowanej Spermy. Tylko tam można też porozmawiać z Adolfem Hitlerem, Józefem Stalinem, Marilyn Monroe, James Deanem i za karę zostać skazanym na wieczny seans „Angielskiego pacjenta”. W Piekle można także robić karierę, niestety tylko w dwóch branżach: pornografii i telemarketingu. Musicie więc przyznać, że w zaświatach Palahniuka może i jest przerażająco, ale też zdecydowanie ciekawie i ekscytująco.

środa, 25 września 2013

Unexpected Paris



Paryskie niebo w lustrze Sekwany przegląda się,
Pod nim najpiękniej kwitną dziewczyny i bzy.
Ponad dachami fruną gołębie gdzieś hen, gdzieś hen,
A akordeon gra sulesjel de Paris.”

Podróż krótka, bo tylko trzydniowa. Podróż, która wynikła niespodzianie. Podróż, której nie mogłam przecież odmówić, gdy nieśmiało wzięła mnie w swe objęcia.

Mój drugi raz w Paryżu. I znowu były wieczorne przechadzki po Montmartre, mojej najulubieńszej dzielnicy. Kawa 
i bagietka na śniadanie. Przesiadywanie w uroczych kafejkach i przyglądanie się podążającym gdzieś w pośpiechu turystom, 
i nieśpieszącym się nigdzie paryżanom. 


Było tak podobnie, a jednak całkiem inaczej. Ostatnio była atmosfera świąt, grzańce i zimno. Teraz była atmosfera Paryża, wino tak, ale do obiadu, błękitne niebo i ciepło.

Bo w Paryżu nadal lato.

piątek, 20 września 2013

„Szmaragdowa tablica” Carla Montero, czyli o co tyle szumu



Książka fenomen. Czytają ją polscy blogerzy, czytali ludzie w metrze w Barcelonie i chyba każdy, kto siedzi w temacie o niej słyszał. Do tego doszła przekonująca kampania promocyjna i tajemnicza okładka, od której nie mogłam oderwać wzroku. 

W końcu uległam i ja, i tak przytargałam pewnego deszczowego dnia „Szmaragdową tablicę”, zrobiłam sobie kawę i zaczęłam czytać…

Fabuła powieści osnuta jest wokół zaginionego obrazu renesansowego włoskiego malarza Giorgionego – „Astrologa”. Z dziełem związany jest jeden z najważniejszych starożytnych tekstów, który rzekomo zawiera tajemnicę kamienia filozoficznego: „szmaragdowa tablica”. Kilkaset lat po śmierci wielkich mistrzów malarstwa włoskiego, Georg von Bergheim przybył do Paryża śladami Żydówki Sarah Bauer, by odnaleźć „Astrologa” i oddać Hitlerowi, który zafascynowany jedną z legend, zapragnął posiąść jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic w dziejach świata. Z Paryża lat 40. przenosimy się do współczesnego Madrytu, gdzie śledzimy losy Any, wyznaczonej do odkrycia dziejów obrazu. Akcja powieści toczy się dwutorowo, historia przeplata się ze sobą, a bohaterowie podążają tropem niewyjaśnionych zagadek przeszłości. Ile są w stanie poświęcić, by ochronić sekret „szmaragdowej tablicy”?

wtorek, 17 września 2013

Czytam Jeżycjadę: „Kłamczucha”, część druga



Wraz z drugą częścią Jeżycjady udajemy się na chwilę do Łeby, gdzie poznajemy Anielę Kowalik, przeżywamy wraz z nią pierwszą miłość i udrękę rozstania, by ostatecznie przenieść się do Poznania, na Jeżyce, gdzie zawitamy w gości u chirurga Mamerta i jego wesołej gromadki. Będzie ciekawie, wesoło i miejscami dramatycznie! Bo czym byłoby życie nastolatki bez wyolbrzymiania problemów i przejmowania się byle czym?

Głównej bohaterki nie sposób nie lubić: jest rezolutna, wygadana, trochę zarozumiała, ma skłonności do dramatyzowania i popadania w przesadę. Przede wszystkim jednak Anielka jest kłamczuchą, przez co zresztą, co chwila wpada w jakieś tarapaty, a to nakłamie wujostwu, a to ojcu, a to wymyśli historię, jakiej nie powstydziliby się twórcy „Mody na sukces”…

niedziela, 15 września 2013

Przed północą/Before Midnight



Ostatnia scena „Przed zachodem słońca” zostawiła nas w stanie niepewności: to będą, czy nie będą razem? Czy Jesse wróci do Stanów, czy zostanie z Celine? Po 9 latach poznaliśmy odpowiedź na to pytanie. Richard Linklater w wielkim stylu powraca z ostatnią częścią trylogii, która w ciągu 20 lat zyskała nie tyle wielu widzów, co przede wszystkim ludzi, którzy z Celine i Jessem dorastali, i przeżywali własne wzloty,  rozczarowania miłością, i życiem.

Płomień, który ich połączył pomału wygasa. Narastają za to wzajemne pretensje, zaczyna przeszkadzać różnica charakterów. Ona nie zrealizowała marzeń, bo cały wolny czas poświęca wychowywaniu dwóch ślicznych bliźniaczek. On ma poczucie winy, że porzucił małego syna, by być z Celine. Nie ma w nich nic z ludzi, którzy zakochali się w sobie 18 lat temu w Wiedniu. Zmienili się. Są sfrustrowaną życiem i sobą parą po 40-stce, która w czasie wakacji w Grecji staje do ostatecznej konfrontacji. Już nie zadajemy sobie pytanie, czy będą razem, teraz zastanawiamy się, czy dadzą sobie drugą szansę i zostaną ze sobą?

piątek, 13 września 2013

W krainie rodem z baśni: „Reckless. Kamienne ciało” Cornelia Funke



A gdyby tak przejść na drugą stronę lustra? Zamknąć oczy, dotknąć zimnego szkła i wkroczyć w świat, utkany jednocześnie z baśni i najgorszych marzeń sennych...

Można by tak odwiedzić zamek Śpiącej Królewny, której Książę nie przybył na czas, pójść do największego miasta karłów – Terpevas i dobić targu z jedną z tych przebiegłych istot lub zakraść się do Komnaty Dziwów Cesarzowej Teresy z Austrazji. Obojętnie, którą drogę podążycie, mogę Wam obiecać, że będzie baśniowo, tajemniczo i mrocznie. Najpierw jednak trzeba się odważyć.

„Był sobie kiedyś chłopiec, który wyruszył z domu, żeby poznać, czym jest strach.”

W dawnym gabinecie ojca Jakub Reckless odkrywa niezwykłe lustro, które pozwala mu opuścić znany nam świat i wkroczyć w krainę pod każdym względem wyjątkową, ale też bardzo niebezpieczną. Początkowo Jakub znika na kilka godzin, potem mijają całe dni, tygodnie, miesiące, gdy nie ma go w domu. Zaciekawiony młodszy brat zauważa, jak chłopak znika po drugiej stronie lustra i sam wkracza do nieznanej krainy. Niedoświadczony ulega wypadkowi, a jego ciało zaczyna zmieniać się w nefryt. Czy Jakubowi uda się ocalić brata przed Czarną Nimfą, stadem goyli i sobą samym? Znalezienie lekarstwa będzie wymagało czegoś więcej niż sprytu i odwagi – poświęcenia…