Słowem wstępu
Jeśli rok temu zapytalibyście
mnie, czy kolejne wakacje spędzę w Grecji, powiedziałabym: „w życiu”. Mało
tego. Miałam już zaplanowaną szczegółowo wyprawę, gdzie indziej, na inną piękną
europejską wyspę. Kredyt, mieszkanie, to wszystko jednak zrewidowało moje plany
i zaczęłam szukać tanśzej opcji. Mając w pamięci, że M. chciał bardzo pojechać
na Kretę, postanowiłam rozejrzeć się w temacie. Od początku w głowie kiełkował
mi też plan wyprawy na Santorini promem, początkowo myślałam o 1 dniu, w końcu
spędziliśmy tam 3 najcudowniejsze dni w życiu. Tak, tak, greckie wakacje
przebiły nawet tydzień w Rzymie 2 lata temu. O tym jednak później. Na razie
jesteśmy w Chanii, a właściwie na chwilę przed nią.
Organizacja wyjazdu
Organizować wakacje zaczynam
zawsze bardzo prozaicznie: od zapytania szefa, czy mogę w tym terminie wziąć
wolne ;) Potem zaczynam polować na tanie bilety. Codziennie przez miesiąc, kilka
razy, sprawdzałam na stronie Ryanair
(uwaga! bilety zawsze kupuje bezpośrednio u przewoźnika, bo zauważyłam, że
pośrednicy do cen doliczają sobie prowizję) ceny biletów na trasie
Wrocław-Chania. W końcu trafiłam na promocję. Oczywiście w porównaniu do
biletów za 60 zł do Paryża czy Brukseli, trudno nazwać 177 zł za osobę za lot
wielką okazją. Ale na tej trasie taniej było tylko na kwiecień, na drugą połowę
maja i później ceny były już takie, a nie inne. W międzyczasie ułożyłam plan
wyprawy, trochę mi tu namieszała wycieczka na Santorini, która spowodowała, że
musieliśmy pojechać do Heraklionu. Myślałam, wkurzałam się, ale w końcu
wymyśliłam.
Jak już wszystko miałam
obmyślone, odpaliłam booking.com i spędziłam godziny na poszukiwaniu okazji. Co
rozumiem przez okazję? Czysty pokój z łazienką w centrum miasta w dobrej cenie.
Udało się i z czystym sumieniem mogę polecić pensjonat Pia Rooms. Za 25 euro za
noc dostaliśmy przestronny pokój z widokiem na wenecki port. Jedynym minusem
był brak zasłonki przy prysznicu, przez co trudno było się umyć. Ostatecznie
była to jednak tylko 1 noc, więc zbytnio się tym nie przejęliśmy. Poza tym w
Hiszpanii płaciliśmy 70 euro za noc za niewiele lepsze warunki.