Są takie książki, które
dobrze czyta się bez względu na pogodę, nastrój czy miejsce. Może padać deszcz
lub świecić słońce, możemy mieć doła lub wręcz przeciwnie: czuć się wspaniale,
możemy jechać tramwajem, lecieć samolotem lub zakopać się w łóżku pod kocem. Są
książki, które smakują równie dobrze bez względu na okoliczności.
Alexander McCall Smith
jest czarodziejem. Z humorem i nutką ironii opisuje relacje międzyludzkie w
jednym z najpiękniejszych miast świata – Edyndburgu.
O tym, że to wyjątkowe
miejsce autor przekonał mnie już w pierwszym tomie, a z każdym kolejnym
rozbudza tylko moją wyobraźnię i sprawia, że zaczynam snuć plany o wyprawie do
tego magicznego miasta. I tak wyobrażam sobie, że odnajduję galerię Matthew, a
w niej być może jakąś perełkę nierozpoznaną przez właściciela, na ulicy mijam
Bruce’a, przekonanego, że patrzę na niego, bo mi się podoba, zmęczona
zwiedzaniem wstępuję na kawę do Dużej Lou, gdzie wdaję się w dyskusję z
właścicielką na temat miasta, a na koniec kroki kieruję na Scotland Street,
gdzie nieśmiało przekraczam próg kamienicy numer 44 i rozglądam się ciekawie,
zastanawiając się, co nowego u Pollocków.
„Nieznośna lekkość
maślanych bułeczek” i „Mieć siedem lat" aż kipią szkocką mentalnością, sztuką i historią. Czy
wspominałam już, że to dzięki tej serii odkryłam obrazy genialnego Jacka Vettriano? Jeden z ich jest nawet częścią mego blogowego avatara. Chciałabym,
by jakiś polski autor tak potrafił opisać polską kulturę i swoje ukochane
miasto, by zasiać w sercach czytelników niepokój i podróżniczą gorączkę. Bo na
to właśnie cierpię po odłożeniu na półkę każdego z tomów „44 Scotland Street”.
Z bohaterami serii
zżyłam się już do tego stopnia, że z każdą kolejną wizytą w Edynburgu, mam
wrażenie, że przyjechałam sprawdzić, co nowego słychać u moich starych
znajomych. Z ciekawością słucham opowieści Irene o postępach w psychoterapii
Bertiego, współczuję Domenice straty ulubionej filiżanki, gratuluję Matthew
ślubu i z politowaniem patrzę na Bruce’a, jednym uchem słuchając tego, co mówi.
Wszystkie postaci autor wziął z życia i być może dlatego tak łatwo jest zżyć
się z nimi. Czyż każdy z nas nie zna jakiejś nadambitnej matki, nażelowanego
megalomana czy studentki, szukającej swojego miejsca na świecie? Odpowiedniki
tych osób znajdziecie na kartach serii „44 Scotland Street” i być może, dzięki
celnym spostrzeżeniom autora, trochę więcej dowiecie się o motywach ludzkiego
postępowania i lepiej zrozumiecie kogoś znajomego.
Są to jednak przede wszystkim książki, w czasie których lektury
ciepło się robi na sercu, zmartwienia znikają, a na twarzy gości uśmiech.
Czy ta seria sprawdziła się jako lekka czytanka na leżak? Jak najbardziej!
Na chandrę, na szczęście, na pogodę i nie, na zawsze – „44 Scotland Street”!
Ocena: 8/10.
Jesteś drugą osobą - po Viv - która zachwyca się tą serią! Intryguje mnie to bardzo, chętnie bym przeczytała powieści McCalla Smitha :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie słyszałam jeszcze o tej serii, ale wygląda to naprawdę interesująco:)
OdpowiedzUsuńTa pierwsza książka ma ogromnie intrygujący tytuł, a okładka jest wprost fantastyczna!
OdpowiedzUsuńZ ciekawości wygooglałam sobie Vettriano. Świetne ilustracje!
"Nieznośną lekkość..." mam od dłuższego czasu w planach. :)
OdpowiedzUsuń„44 Scotland Street” to seria, która strasznie kojarzy mi się z tobą - nie kojarzę, żebym czytała o niej gdzieś jeszcze :) Mam ją w planach już od jakiegoś czasu i fajnie by było zdążyć przeczytać przynajmniej pierwszą część przed końcem wakacji :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Miło mi to słyszeć:) Czytaj, czytaj i koniecznie napisz, co sądzisz!:)
UsuńJa też dowiedziałam się o niej od Ciebie i właśnie mi przypomniałaś, że muszę uzbroić się w kolejne części na jesień :)
UsuńNie znam tej serii, ale skoro twoim zdaniem warto to zmienić, to postaram się jej przyjrzeć bliżej, chociaż niczego nie obiecuje.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej serii. Chętnie się z nią bliżej zapoznam :)
OdpowiedzUsuńTakich książek akurat jest mi potrzeba. Dzięki wielkie! :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzydałaby mi się taka lekka, odprężająca lektura. Na książki Alexandra McCall Smitha czaję się od dawna, ale nie ma ich w bibliotece, a nie znalazłam żadnej dobrej duszyczki, która mogłaby pożyczyć mi ich. :(
OdpowiedzUsuń