Podróże w czasie kuszą
– chyba każdy z nas chciałby przenieść się do zamierzchłej przeszłości i np.
pójść na koncert Beatlesów lub porozmawiać z Jane Austen. Ach, gdyby tylko taka
możliwość istniała! Wyobraźcie sobie te wszystkie wspaniałe wycieczki, jakie
moglibyśmy odbyć :) A gdyby jeszcze można było przy okazji
uczynić coś dla świata i zmienić bieg historii? Wiecie, co ja bym zrobiła?
Zasiadłabym w komisji wiedeńskiej ASP i przyjęłabym Adolfa Hitlera, gdy się o
to starał. Potem szybko wróciłabym do przyszłości i sprawdziła, czy II Wojna
Światowa i Holocaust nadal miały miejsce. A Wy, co byście chcieli zmienić? Może
podobnie jak Jake Epping chcielibyście ocalić prezydenta?
Akcja „Dallas’63” toczy
się wokół Jake’a Eppinga, rozwiedzionego nauczyciela angielskiego, który na
prośbę umierającego przyjaciela, przenosi się w czasie, by ocalić prezydenta
Stanów Zjednoczonych, Johna Kennedy’ego, przed zamachem. Bohater ma nadzieję,
że dzięki temu uda mu się zapobiec wojnie w Wietnamie i ocalić tysiące
amerykańskich żołnierzy. Zanim jednak podejmie się wykonania misji swojego
życia, postara się zmienić tragiczny los bliskiej mu osoby.
To, co mi się w tej
powieści szczególnie podobało, to ciekawy portret Ameryki przełomu lat 50. i
60. Z nutką sentymentalizmu King zestawia to, co było z tym, co jest. „Dallas
‘63” smakuje piwem imbirowym, pachnie staroświeckością i zauracza szkolnymi
potańcówkami. Pisząc o tamtych czasach, pisarz nie pomija też plam na historii
swojego kraju, takich jak choćby segregacja rasowa. Pomimo tego, że i wtedy i
teraz nie jest idealnie, czuć u Kinga tęsknotę za dzieciństwem, za tym, co
minęło bezpowrotnie. Fabuła jest dopieszczona pod każdym względem, widać, że
zbieranie materiałów zajęło autorowi sporo czasu, ale pewnie też sprawiło dużo
przyjemności – w końcu przynajmniej w ten sposób mógł cofnąć się w czasie.