Książka fenomen.
Czytają ją polscy blogerzy, czytali ludzie w metrze w Barcelonie i chyba każdy,
kto siedzi w temacie o niej słyszał. Do tego doszła przekonująca kampania
promocyjna i tajemnicza okładka, od której nie mogłam oderwać wzroku.
W końcu uległam i ja, i
tak przytargałam pewnego deszczowego dnia „Szmaragdową tablicę”, zrobiłam sobie
kawę i zaczęłam czytać…
Fabuła powieści osnuta
jest wokół zaginionego obrazu renesansowego włoskiego malarza Giorgionego –
„Astrologa”. Z dziełem związany jest jeden z najważniejszych starożytnych
tekstów, który rzekomo zawiera tajemnicę kamienia filozoficznego: „szmaragdowa
tablica”. Kilkaset lat po śmierci wielkich mistrzów malarstwa włoskiego, Georg
von Bergheim przybył do Paryża śladami Żydówki Sarah Bauer, by odnaleźć
„Astrologa” i oddać Hitlerowi, który zafascynowany jedną z legend, zapragnął
posiąść jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic w dziejach świata. Z Paryża lat
40. przenosimy się do współczesnego Madrytu, gdzie śledzimy losy Any,
wyznaczonej do odkrycia dziejów obrazu. Akcja powieści toczy się dwutorowo,
historia przeplata się ze sobą, a bohaterowie podążają tropem niewyjaśnionych
zagadek przeszłości. Ile są w stanie poświęcić, by ochronić sekret
„szmaragdowej tablicy”?
Carla Montero z dnia na
dzień stała się w Polsce tak popularna, że wkrótce zostanie wydana jej
debiutancka powieść „Wiedeńska gra”. A ja tak siedzę i zastanawiam się, o co
właściwie tyle krzyku?
„Szmaragdowa tablica”
absolutnie nie należy do wielkiej literatury. Owszem, jest to ciekawa, dobrze
napisana, książka, ale nic poza tym. Z pewnością nie wrócę do tej historii po
raz drugi, nie będzie tak jak z zafonowskim „Cieniem wiatru”, który pewnie przeczytam
jeszcze nie raz i który zburzył moje spokojne sny, i zasiał w sercu zamęt.
Carla Montero napisała książkę idealną na jeden raz, którą równie szybko się
czyta, co zapomina. Wielkiego napięcia też w zasadzie tu brak, a główna
bohaterka części współczesnej – Ana, jest nieznośnie naiwna. Pomijając fakt, że
przewidywalna fabuła, popsuła mi przyjemność podążania kolejnymi tropami, muszę
wyrazić swoje zdziwienie, co do niektórych rozwiązań i uproszczeń, na jakie
zdecydowała się autorka w części, poświęconej życiu w okupowanym Paryżu.
Doprawdy jest dla mnie niepojęte, jakim cudem Sarah Bauer tak łatwo znalazła
pracę i dlaczego gestapo jej nie zabiło od razu lub nie torturowało, by
wyjawiła tajemnicę? Zamiast tego Montero dała jej sympatycznego wybawiciela nazistę
– Georga von Bergheima i babkę, sympatyzującą z SS. Takich fabularnych bzdur
znalazłoby się pewnie jeszcze kilka, ale w zasadzie nawet nie o to chodzi.
Odpowiadając na pytanie
postawione wyżej: nie wiem, o co chodzi ze „Szmaragdową tablicą”. Jej sekret
pozostał dla mnie niejasny i zbyt trudny do odkrycia. Nie oznacza to jednak, że
uważam powieść pióra Carli Montero za złą. Wręcz przeciwnie: to bardzo fajne
czytadło, z którym spędziłam miło kilka godzin. Znamion wielkości jednak nie
znalazłam.
Ocena: 7/10.
Tak to czasami (a nawet częściej niż czasami) bywa. "Szmaragdowej tablicy" nie czytałam (choć i mnie dopadła informacja o tej książce), ale znam uczucie rozczarowania i daremne poszukiwanie wielkości w lekturze, którą co najwyżej zaklasyfikowałabym do kategorii ciekawych i poprawnych czytadeł.
OdpowiedzUsuńA ja, mimo że to tylko "dobre czytadło" to i tak bym się skusiła... :)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach i myślę, że będę urzeczona...
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji przekonać się o wartości tej książki, ale jest o niej głośno, mówi się wiele, a to budzi fascynację. Pewnie przeczytam, ale moja ciekawość nieco oklapła:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja ostatnio jestem na dłuższy czas uziemiona w domu, więc nie miałam okazji zauważyć wśród innych ludzi, czy faktycznie ,,Szmaragdowa tablica'' jest takim fenomenem, jak większość osób pisze. Niemniej jednak coś musi być na rzeczy, bo chociaż nie oceniałaś ją może aż tak bardzo wysoko to jednak masz na jej temat dobre zdanie, dlatego być może i ja się skuszę na tę książkę, ale niczego nie obiecuje, gdyż w chwili obecnej na razie mam co czytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam i nie spodziewałam się, że mi się aż tak spodoba.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej książki, ale oczywiście o niej słyszałam i mam w planach poznanie. Czasami tak się dzieję, że dość zwyczajne, przeciętne powieści stają się hitami. Niezbadane są ludzkie gusta :)
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę pod wpływem wielu bardzo pozytywnych recenzji na blogach i oczekiwałam od niej całkiem sporo. Teraz nie będę się nastawiać na jakąś wyjątkową powieść, a zwykłe czytadło.
OdpowiedzUsuńNo nie... Twoja recenzja nieco mnie dobiła. Ale może i dobrze, że sięgnę po książkę z innym nastawieniem? Dzięki temu lepiej zniosę ewentualne rozczarowanie, bo nastawiałam się na coś naprawdę dobrego.
OdpowiedzUsuńNo proszę, to chyba pierwsza taka recenzja, jaką czytam. Inni tylko zachwalali. Ale w przypadku bestsellerów zawsze wolę poczekać, aż pojawią się zarzuty i minusy, wtedy łatwiej mi zdecydować. ;) No i widzę, że to raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce i jestem jej ciekawa. Na pewno prędzej czy później ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńAż takiej manii na tę książkę nie zauważyłam - jasne, kojarzę tytuł, okładka mi się podoba, czytałam o niej u kilku osób, ale jakoś tak przeszła bez echa. I właśnie tego się spodziewałam - takiego całkiem fajnego czytadła i nic więcej :)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze, przynajmniej się nie rozczarujesz tak jak ja :)
UsuńSłyszałam o niej, ale raczej mam mieszane uczucia, szczególnie po Twojej recenzji
OdpowiedzUsuńhttp://qltura.blogspot.com
Miałam na tą książkę przeogromną ochotę. Gotowa byłam kupić ją dla samej okładki. Ale później poczytałam opinie bardziej wybrednych czytelników i zrezygnowałam. Skoro to "tylko" dobre czytadło to może kiedyś dam mu szansę, teraz jednak mój zapał do czytania "Szmaragdowej tablicy" znacznie zmalał.
OdpowiedzUsuńNajlepiej się zawsze samemu przekonać :)
UsuńOstudziłaś trochę mój zapał, ale książkę i tak mam w planach :)
OdpowiedzUsuńJako fanka literatury hiszpańskiej bardzo czekałam na tę książkę, a teraz jak czytam te recenzje, to aż się odechciewa!
OdpowiedzUsuń