Wrzesień niezbyt wesoło
się dla mnie kończy, bo złapało mnie jakieś wstrętne choróbsko i wskutek
okropnego bólu gardła, nie mogę mówić. Tak więc siedzę sobie z kubkiem herbaty
pod kocem i patrzę przez okno na to piękne słońce, które bezczelnie domaga się,
by wyjść i pospacerować… Niestety nie dla mnie dziś takie atrakcje, Was jednak
zachęcam, bo być może to ostatnie cieplejsze dni tej jesieni.
Gdybym nie długi
weekend w Paryżu, to wrzesień 2013 pewnie niczym szczególnym nie zapisałby się
w mej pamięci. Taka cudna podróż dopadła mnie, gdy już myślałam, że do
przyszłorocznej majówki nigdzie nie pojadę! Uwielbiam takie niespodzianki <3
Będę miała, co wspominać przez nadchodzące zimne miesiące.
Tymczasem zapraszam na sierotki.
Książkowe:
„Dziennik
Mai” Isabel Allende: nie mogłam nie sięgnąć po książkę
jednej z moich ulubionych pisarek. Do tej pory książki Allende ogromnie mi się
podobały, niestety „Dziennik Mai” okazał się być nieciekawy. Styl pisarki nadal
jest bardzo dobry, i podobało mi się snucie opowieści o Chile obok właściwej
historii, ale sama bohaterka okazała się być mało interesująca w porównaniu do innych,
jakie wyszły spod pióra Allende. Także tematyka nie przypadła mi do gustu,
przez co lektura okazała się być wyjątkowo męcząca. Ocena: 5/10.
„Hobbit”
J.R.R.Tolkien (w ramach czytania 100-ki BBC): świetny prolog do najsłynniejszej
trylogii świata: „Władcy Pierścieni”. Napisany lekko i zabawnie „Hobbit” jest
lekturą, która może zainteresować zarówno młodszych, jak i starszych
czytelników. Czytając wyobrażałam sobie, że sama wyruszam w taką niezwykłą
podróż wraz z banda zaprzyjaźnionych krasnoludów, i poznaje smaczki Śródziemia
(ja chcę do Nowej Zelandii!). Ocena: 8/10.
i filmowe:
„Elizjum”:
bardzo dobry pomysł na historię, do tego dość przerażająca wizja świata. Zarys
fabularny wygląda mniej więcej tak: pod koniec XXI wieku Ziemia została
wyniszczona do tego stopnia, że niemożliwe było normalne na niej
funkcjonowanie. Najbogatsi świata stwarzają alternatywne miejsce do życia:
oddaloną od Ziemi planetę Elizjum, gdzie dzięki specjalnym kapsułom nie chorują
i się nie starzeją. Tymczasem na Ziemi panuje nieustanna rozróba, a porządku
strzegą bezlitosne roboty. Jak się domyślacie zapewne, Ziemianie będą chcieli
dostać się na Elizjum i na tym tle wybucha konflikt pomiędzy nimi a
Elizjanami(?). Na początku film bardzo mnie zaciekawił, im dalej jednak, tym
gorzej. Co tu dużo mówić, za dużo krwawej jatki, za mało ideologii. Dobra rola
Sharon Stones, Damon jakoś mnie nie zachwycił. Można obejrzeć. Ocena: 6/10.
„Iluzja”:
z
pewnością nie jest to wybitne kino, ale jako rozrywka na piątkowy wieczór
„Iluzja” sprawdziła się idealnie. Świetny montaż, mamiące widza sztuczki,
jednym słowem: jeden wielki spektakl, którym można bardziej lub mniej się
cieszyć, w zależności od tego, czy na czas seansu wyłączyło się logiczne myślenie.
W filmie wystąpiła też plejada gwiazd, w tym bardzo przeze mnie lubieni: Jesse
Eisenberg i Mark Ruffalo. Ocena: 7,5/10.
„Dziewczyna
z przedmieścia”: film o tym, że do pewnych decyzji trzeba
dorosnąć i że dopiero dzięki nowym
doświadczeniom można poznać siebie i swoje potrzeby najlepiej. W rolach
głównych Alec Baldwin i Sarah Michelle Gellar. Jest wątek miłosny, gonitwa za
karierą, trochę życiowych niepowodzeń i rozczarowań. Bez rewelacji, ale w
wolnej chwili można obejrzeć. Ocena: 6/10.
„Sztuka dorastania”: kolejna
amerykańska opowieść o okresie
dojrzewania. Film przedstawia historię melancholijnego nastolatka – Gregory’ego,
który samotnie snuje się po ulicach Nowego Jorku, ma w nosie prace domowe i
oceny, poznaje też dziewczynę imieniem Sally, która wprowadza do jego świata
trochę zamieszania. „Sztuka dorastania” zaczęła się intrygująco, a potem było
już tylko gorzej. Ot, taka przyjemna, niezobowiązująca opowiastka, o której
bardzo szybko się zapomina. Ocena: 6/10.
„Strażnicy
marzeń”: rewelacyjna animacja! Podoba mi się w niej dosłownie
wszystko: świetnie znani wszystkim dzieciom bohaterowie: Święty Mikołaj, Zając
Wielkanocny, Zębowa Wróżka, Piaskowy Dziadek i nieco zapomniany – Jack Frost
(czy jak kto woli Dziadek Mróz). Wszystkie te wspaniałe postaci muszą walczyć o
sny dzieci z przerażającym Mrokiem. Jest tez świetny wątek poboczny, skupiający
się na problemach Jacka Frosta. Nic tylko oglądać! Ocena: 8,5/10.
Podsumowanie:
Książka
miesiąca: „Gwiazd naszych wina” John Green
Polecam
też: „Dziewczyny w podróży” Jennifer Bagget, Holly C. Corbett, Amanda Pressner,
„Kłamczuchę” Małgorzaty Musierowicz i „Hobbita” Tolkiena.
Ilość
przeczytanych książek: 8. Chyba w końcu po wiosenno-letnim
zawirowaniu wracam na dobre tory :)
Film
miesiąca: „Wspaniały rok 1939”
Polecam też: „Pęknięcia”, „Przed północą”
i „Strażników marzeń”
Obejrzane ponownie: „Moulin Rouge” –
uwielbiam ten film!!!
Ilość
obejrzanych filmów:
9.
Jeśli chodzi o seriale,
to ubolewam nad nieuchronnie zbliżającym się końcem „Breaking Bad” i życzę sobie, by wszystkie seriale miały równie
mocne i dobre sezony finałowe. Z ulgą pożegnałam mojego niegdyś ulubieńca „Dextera”. Poziom ostatnich dwóch
sezonów był żałosny. Obejrzałam znakomity mini serial „Politican’s husband”, który wszystkim gorąco polecam i obejrzałam
pilotowe odcinki kilku nowości, ale o tym już może w osobnym poście, bo dawno o
serialach nic nie pisałam.
Na koniec wszystkim
studentom życzę najwyższych lotów w nowym roku akademickim! Mam nadzieję, że
nadal będziecie aktywni w blogosferze! :)))
Dla mnie "Dziennik Mai" był pierwszym spotkaniem z twórczością Allende, nie miałam więc porównania, a książkę oceniłam wysoko. Mam nadzieję, że kolejne spotkania z jej prozą będą równie, a nawet bardziej udane!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Myślę, że bardziej, bo inne książki Allende są cudowne!
UsuńZaciekawił mnie film „Strażnicy marzeń” i cieszę się, że tak pozytywnie go oceniasz, bo chce go obejrzeć wspólnie z całą rodzinką.
OdpowiedzUsuńI ja jestem za obejrzeniem „Strażników marzeń”, choć "Elizjum" też pewnie obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńZamówiłam sobie "Dziennik Mai" w bibliotece, ale naszły mnie teraz wątpliwości czy jechać po nią specjalnie. Moulin Rouge uwielbiam i oglądałam wielokrotnie :) Czekam na post o serialach, bo za mną też już kilka pilotów. Jestem ciekawa co Ci się podobało, a co nie.
OdpowiedzUsuńOdbierz, odbierz i napisz, jak Ci się podobało! Zawsze lepiej się samemu przekonać, to, że mi nie podeszła tematyka i bohaterka, nie znaczy, że z Tobą będzie podobnie. Zwłaszcza, że na LC ksiązka ma dobrą ocenę.
UsuńZgadzam się z Tobą, Strażnicy marzeń to rewelacyjna animacja. Polecam wszystkim! Jestem nią zachwycona, bo obecnie jest mało nowych animacji, które mi się podobają, ale ta mnie oczarowała:)
OdpowiedzUsuńNad końcem Breaking Bad też ubolewam. Nie mam pojęcia jaki będzie finał, ale zapewne nic nie ułoży się po mojej myśli. Mimo tego chylę czoła przed twórcami i aktorami. To jest najlepszy serial jaki kiedykolwiek oglądałam.
OdpowiedzUsuńZasmuciłaś mnie niezbyt ciekawą bohaterką u Allende, bo jej postaci kobiece bardzo mi się podobały dotąd.
No mnie też, ale mam nadzieję, że to tylko jednorazowa wpadka.
UsuńNo to czekamy na finał:)
Weekend w Paryżu - świetna sprawa! Może jakieś porady, dla tych którzy chcieliby się tam wybrać na krótki wypad?
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Pomyślę:)
UsuńIluzja to według mnie dobry film na leniwe wieczory, zwłaszcza takie z drugą połową :). Nie można tylko za bardzo analizować, wtedy jest szansa na niespodziankę przy zakończeniu.
OdpowiedzUsuńMam takie samo zadanie:)
UsuńJa się skupię na pierwszej, książkowej części (ostatnio w tym temacie się jedynie poruszam):
OdpowiedzUsuńAllende - od czego najlepiej zacząć? Jakoś nie mogę się zdecydować, zawsze z utęsknieniem przechodzę w bibliotece obok tej pisarki i nigdy nic do ręki nie biorę (a przecież ta Ameryka Południowa!)
Co do Hobbita - przymierzam się do niego i przymierzam, jednak jeszcze nie zdecydowałam się sięgnąć. Znaczy, kiedyś, zanim jeszcze zakochałam się w WP, sięgałam, ale zawsze szybko oddawałam do biblioteki. Teraz będzie inaczej.:-)
Miłego października książkowego :)
Polecam Ci oczywiście "Dom duchów", to zdecydowanie najlepsza ksiązka Allende. Bardzo podobały mi się także "Podmorska wyspa" i "Ines, pani mej duszy".
Usuń"Hobbita" bardzo, bardzo lubię, ostatnio udało mi się kupić własny egzemplarz, z czego się niezmiernie cieszę :)
OdpowiedzUsuńA co do Allende, dołączam się do pytania M. - od czego najlepiej zacząć? Już od kilku miesięcy widnieje na mojej liście do przeczytania, ogromnie mnie ona ciekawi, ale nie wiem, która książka byłaby najodpowiedniejsza na początek.
Z filmów nie oglądałam nic, ale mam chęć na "Strażników marzeń" (uwielbiam animacje!) i oczywiście na "Moulin Rogue" :)
Zdecydowanie od "Domu duchów". Cudowna saga rodzinna. Później możesz także obejrzeć bardzo dobrą ekranizację z Meryl Streep - "Dom dusz".
UsuńRacja, Iluzja ambitna nie jest, ale bawiłam się przy niej wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie książką pani Allende, jeszcze nie zetknęłam się z jej twórczością. Wracaj do zdrówka, ja też walczę z przeziębieniem. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że filmy "Iluzja" i "Strażnicy marzeń" Ci się podobały;) Ale Jack Frost to nie Dziadek Mróz...ten ostatni to rosyjska wersja naszego Świętego Mikołaja.
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia!;)
yyy:))) Dziękuję za poprawienie mnie!:)
Usuń