Nie
wiem, co takiego jest w książkach McCalla Smitha, że tak trudno jest mi się z
nimi rozstać. Każdy kolejny tom serii 44 Scotland Street otwieram z ogromną
radością i ekscytacją, a zamykam ze smutkiem, ale też tym miłym uczuciem
ciepła, jakie daje kojąca lektura. Te książki są dla mnie niczym gorąca czekolada
w mroźny dzień: sprawiają, że zapominam o własnych troskach i doceniam w życiu
drobne przyjemności.
„Świat według Bertiego” to kolejnych 100
rozdziałów, opowiadających o życiu mieszkańców Edynburga. Autor głównym
bohaterem uczynił Bertiego, rezolutnego 6-latka, który na głowie ma zbyt
ambitną matkę i małego braciszka imieniem (o zgrozo!) Ulysses. We wstępie
McCall Smith pisze, że czytelnicy często pytają go o Bertiego i wyrażają
ubolewanie nad jego nieszczęsnym żywotem pod kuratelą Irene.
Rodzina
Pollocków to jednak nie jedyni bohaterowie powieści. W czwartym tomie spotkamy
także innych starych znajomych i odwiedzimy dobrze znane miejsca, takie jak
choćby kawiarnia Dużej Lou czy galeria sztuki Matthew. Do Edyndurga powróci
także rozczarowany życiem w Londynie Bruce, który nic a nic się nie zmienił:
nadal jest arogancki i przekonany, że wszyscy na niego „lecą”, co jest zresztą
bardzo zabawne. Bo chociaż Bruce jest bardzo irytującą postacią to właśnie
fragmenty poświęcone jemu ociekają ironią i sarkazmem, za co McCalla Smitha
uwielbiam.
Po
raz kolejny autor złożył hołd szkockiej kulturze i historii, przywołując
nazwiska malarzy, polityków i postaci historycznych. Szkocja McCalla Smitha
bardzo mnie pociąga i już snuję plan podróży do Edynburga, gdzie z pewnością
spróbuję odnaleźć miejsca opisane w książce.
Zastanawiam
się, który z bohaterów mówi głosem autora. Być może jest to Domenica,
antropolożka, która często popada w dywagacje na różne tematy i zawsze ma coś
ciekawego do powiedzenia.
„Domenica nalała sobie następną filiżankę kawy i ciągnęła w myślach dalsze dywagacje na temat rzeczy posiadanych, lecz nigdy nie używanych. Książek kupionych, a nieprzeczytanych. Istnieją zapewne ludzie, którzy z należytą atencją czytają każdą kupioną przez siebie książkę i dopiero wtedy odstawiają ja na półkę. Wiele jednak książek styka się ze swymi właścicielami tylko wtedy, gdy ci wstawiają je na regał. Nigdy więcej nie biorą ich do ręki”.
Jeśli
macie ochotę na dobrą, pełną ciepła, lekturę, koniecznie odwiedźcie mieszkańców
kamienicy przy 44 Scotland Street. Z pewnością nie pożałujecie, a zyskać
możecie naprawdę wiele!
Ocena:
8,5/10.
Poznałam tego pisarze i bohaterów Scotland Street 44 dopiero niedawno, ale również się zakochałam - jest coś w tych książkach, że człowiek zapada się w nie i nie ma możliwości odłożenia przed końcem. A podróż do Edynburga mnie również się marzy :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pierwszy raz słyszę o książkach McCalla Smitha, ale mam nadzieję, że uda mi się nadrobić zaległości w tej kwestii, gdyż powyższy tom serii 44 Scotland Street zaintrygował mnie bardzo.
OdpowiedzUsuńEdynburg to od zawsze takie małe rozczarowanie, znany jedynie z pochlebnych opowieści i barwnych zdjęć. A odwiedzenie postaci z 44 Scotland Street marzy mi się, chociaż na papierze...:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o tym autorze. Na razie nie poszukuję takiej książki, choć może powinnam się zmusić do czegoś na poprawę humoru ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam książek tego autora, ale mam na półce "Niedzielny klub filozoficzny" - czy to część serii 44 Scotland Street?
OdpowiedzUsuńNie, to nie jest część tej serii, ale i tak pewnie to dobra książka, którą chętnie bym przeczytała:)
UsuńCiepła lektura przyda się w zimie :) będę pamiętać ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńNiestety, będę musiała zrezygnować. Nie moje klimaty. :)
OdpowiedzUsuńcałkiem ciekawie się zapowiada, pomyślę :)
OdpowiedzUsuńOj kuszą mnie książki z tej serii - chociaż szczerze mówiąc nie czytałam o nich nigdzie poza twoim blogiem :) Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o Szkocji!
OdpowiedzUsuńHaha, no coś Ty:) Futbolowa na pewno pisała, ostatnio Viv, poza tym nie pamiętam już, ale czytałam na pewno na jeszcze kilku blogach recenzje tej serii:)
UsuńPrzeczytałam dopiero pierwszą część, a już się martwię, że jest ich jedynie pięć. Widzę, że autor trzyma poziom i bardzo mnie to cieszy. Pod choinkę wprawdzie kolejnych przygód mieszkańców Edynburga nie dostałam, ale z pewnością sprawię je sobie sama :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Popatrz na co natrafiłam, może Cię zainteresuje: http://lubimyczytac.pl/dyskusja/154/4331/teraz-trwa-alexander-mccall-smith-odpowie-na-wasze-pytania
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację i że o mnie pomyślałaś :)
Usuń