Król Henryk VII to
chyba najciekawszy władca w historii Anglii. Nikt wcześniej nie odważył się
dostosowywać prawa do spełniania własnych zachcianek, wysyłania na szafot tych,
których obecność na dworze mogła uniemożliwić realizację królewskich planów,
wreszcie nikt otwarcie nie wystąpił przeciwko papieżowi i Kościołowi tylko
dlatego, by móc ożenić się z aktualną wybranką. Sześć żon Henryka VIII to
temat, po który często sięgają pisarze i twórcy filmowi. Co jeszcze nie zostało
powiedziane? Czy badacze odkryją przed światem jeszcze jakieś fakty?
W swojej kolejnej
powieści cyklu tudorowskiego Philippa Gregory przedstawia portrety dwóch
kolejnych żon Henryka VIII: Anny Kliwijskiej i Katarzyny Howard, a także
kobiety, która przebywała na angielskim dworze od czasów Katarzyny Aragońskiej
i doprowadziła do śmierci swojej kuzynki Anny Bolejn i jej brata, a swego męża
Jerzego. Mowa oczywiście o Jane Parker, jej spiskach, knowaniach i cichym
udziale w królewskich procesach.
Akcja powieści
rozpoczyna się w roku 1539, na chwilę po śmierci Jane Seymour. Anglia ma w
końcu następcę tronu, książę Edward jest jednak chorowity i słaby, dlatego
Henryk VIII zaczyna rozglądać się za kolejną żoną. Thomas Cromwell podsuwa
królowi niezbyt urodziwą, acz cnotliwą Annę z Kliwii. Dzięki temu małżeństwu
Anglia ma zawszeć sojusz z państwami Reformacji i umocnić swoje wpływy w
Europie. Niestety od pierwszego spotkania tych dwojga, wiadome było, że
Kliwianka nie jest kobietą odpowiednią dla władcy, który szukał przede wszystkim
urodziwej kochanki. Jak podają historycy, ujrzawszy Annę miał ją nazwać „flamandzką kobyłą”. Gdy Cromwell
podpada Henrykowi, na scenie znowu pojawia się Thomas Howard, chcący za wszelką
cenę połączyć rody Tudorów i Howardów następcą tronu. W osiągnięciu celu pomaga
mu spiskująca na każdym kroku – Jane Parker i śliczna, czternastoletnia,
krewniaczka – Katarzyna Howard. Król Henryk, ogarnięty znowu
niemożliwym pragnieniem, staje się niebezpieczny dla wszystkich, którzy stoją
mu na przeszkodzie. Angielski dwór po raz kolejny znajduje się w cieniu
szafotu.
Tytułowe dwie królowe
różniły się od siebie jak woda i ogień, ziemia i niebo. Pierwsza stateczna,
wykształcona i cnotliwa w niczym nie przypominała rozkapryszonej egoistki, jaką
była mała Katarzyna Howard. Trzeba oddać sprawiedliwość autorce, że starała się
każdą z nich przedstawić drobiazgowo i bardzo plastycznie, także język, którym
się posługują, opowiadając kolejne zdarzenia, jest zgoła inny. Nawet gdyby
kolejne rozdziały nie zaczynały się imieniem aktualnej narratorki, bez trudu
mogłabym rozróżnić, która z nich ma akurat głos. Przyznam szczerze, że bardzo
irytowała mnie postać Katarzyny, która była zbyt infantylna, by móc się stać
królową na miarę choćby Katarzyny Aragońskiej. Pisarka zresztą podkreśla
różnice w wychowaniu kolejnych żon Henryka VIII, oczywista więc, że Howardówna
nie miała szans dorównać przygotowywanej do roli królowej od maleńkości
Hiszpance, a nawet starannie wykształconej Annie Kliwijskiej. Miała jednak to,
co król cenił sobie najbardziej: młodość i radość życia. To dzięki niej udało
mu się na chwilę zapomnieć o okropnej ranie na nodze czy sytuacji politycznej.
Cały ich związek był jednak żałosny i napawa mnie obrzydzeniem: to tak jakby
dziadek gził się z własną wnuczką i cały świat mu na to w milczeniu przyzwalał.
Wszak wiadomo, czym na dworze Henryka groziła choćby niewłaściwa myśl…
Najciekawszą postacią
powieści okazała się być jednak Jane Parker, której autorka dała szansę
opowiedzenia własnej historii i być może usprawiedliwienia się w oczach
czytelnika. Jej spiski z Thomasem Howardem, zeznania na kolejnych procesach i upatrywanie
wszędzie własnych interesów, czynią z niej postać, którą nie sposób lubić.
Philippa Gregory pisze nawet w posłowie, że nie wyobraża sobie gorszego potwora
niż wdowa po Jerzym Bolejn. Mimo to jednak, wsłuchując się w historię Jane, nie
sposób jej nie współczuć, wszak gdyby była mężczyzną, nikt nie rzekłby na nią
złego słowa, a powiedziałby jedynie, że świetnie sobie radzi na królewskim
dworze.
Lektura „Dwóch
królowych” dostarczyła mi wielu niespodziewanych emocji, a sama książka stała
się wspaniałym popołudniowym towarzyszem. Tym razem Philippie Gregory udało się
mnie oczarować i uwięzić w plątaninie korytarzy angielskiego dworu, którego za
nic nie chciałam opuszczać. Przeczytawszy ostatnią stronę nie kryłam żalu, że
to już koniec tej pasjonującej historii. Cóż, w końcu dałam się uwieść.
Ocena: 9/10.
Poleciłam ostatnio Philippę koleżance, chociaż czytałam tylko jedną jej książkę, a ona stwierdziła, że ta autorka ma zdecydowanie zbyt bujną wyobraźnię i coś w tym jest, ale lekkości pióra też jej odmówić nie można :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Nie mniej jednak bardzo dobrze się ją czyta. Dla porównania jakiś czas temu przeczytałam "W komnatach Wolf Hall" Hilary Mantel i na pewno jest to książka o wiele bardziej zgodna z faktami historycznymi, niestety język autorki jest dość nieprzystępny, przez co źle mi się ją czytało...
UsuńZauważyłam, że od pewnego czasu na wielu blogach króluje Philippie Gregory. Ja niestety nie znam jeszcze twórczości tej pisarki, ale chyba muszę szybko nadrobić zaległości w tej kwestii, gdyż widzę, że niemal każdy czytelnik wyraża się o powieściach tej autorki w samych superlatywach, więc widocznie coś musi być na rzeczy.
OdpowiedzUsuńNa pewno warto czytać Gregory, jeśli pasjonują Cię dworskie intrygi i lubisz powieści historyczne.
UsuńBardzo chciałabym przeczytać jakąś książkę tej autorki. Uwielbiam czytać historie osadzone w konkretnych czasach z przeszłości, dlatego myślę, że może mi się ona spodobać. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jak najbardziej Ci się spodoba, zwłaszcza, jeśli lubisz historię Anglii.
UsuńOch, och, bardzo, ale to bardzo się cieszę, że tym razem dałaś się porwać bez reszty! Wiesz, mnie Jane strasznie irytowała i dla mnie najciekawszą postacią była jednak Anna Kliwijska. Za to Katarzynie Howard współczułam chyba najbardziej ze wszystkich żon Henryka - ona naprawdę była tak głupiutka i o niczym nie miała pojęcia, że było to aż wzruszające. Cudowna powieść!
OdpowiedzUsuńPrawda. Choć nie wiadomo, ile z tego było prawdą, a ile fikcją literacką.
UsuńJeszcze nie znam tej książki, ale od dawna planuję znów sięgnąć po twórczość Gregory, więc to tylko kwestia czasu. Zgadzam się, że dwór Henryka VIII ciągle ponudza wyobraźnię i chyba już na zawsze zapisał się w historii.
OdpowiedzUsuńJa tylko żałuję, że nie ma książki o Katarzynie Parr, ostatniej żonie Henryka... Może kiedyś Gregory jeszcze coś popełni na jej temat....
UsuńMyślę, że to kwestia czasu :) Na początku była tylko powieść o Anne Boleyn, a teraz proszę jak się seria rozrosła.
UsuńOd jakiegoś czasu obiecuję sobie, że zacznę czytać Philippę Gregory, ale na razie było mi nie po drodze :) Historia Henryka i jego żon interesuje mnie od dawna, więc ciekawie będzie przeczytać książki z prespektyw jego żon :)
OdpowiedzUsuńMożesz też obejrzeć "Dynastię Tudorów" na początek :) Ja właśnie drugi raz oglądam ten serial, świetny jest!
UsuńOk, przekonałaś mnie, namiętnie czytam wszystko na temat Henia, co się w Polsce pojawiło. A masz ulubioną żonkę? Bo ja najbardziej lubię Kasię Parr, co jest trochę oczywiste biorąc pod uwagę, że go przeżyła :)
OdpowiedzUsuńCo do oddzielenia się Anglii od Kościoła, zauważ że nie było gwałtownych protestów ludu w tym względzie, dalej uwielbiani swojego króla. Oni też chcieli się od Kościoła odłączyć, wszystkim było to na rękę, a małżeństwo z Anną Boleyn byłą główną, choć nie jedyną przyczyną rozłamu.
Od czasu do czasu uwielbiam czytać historie tego typu.... W domu mam "Kochanice króla" - muszę się w końcu za nie zabrać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Na razie czytałam tylko jedną książkę Gregory więc mam dużo do nadrobienia ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń