Przez cały seans tego filmu miałam otwartą buzię i
ogromne oczy. Naprawdę jestem pod wrażeniem i to wszystkiego: gry aktorskiej,
zdjęć, oprawy muzycznej i przede wszystkim genialnej fabuły! Wydaje mi się, że
nazywanie jej takową, nie będzie przesadzone. „Utalentowany pan Ripley” to
pełna napięcia historia człowieka, który ma pewien niezwykły talent: potrafi
stać się kimś innym. I jest w tym naprawdę dobry.
Opowieść zaczyna się, gdy pan Herbert Greenleaf oferuje Tomowi Ripley’owi pieniądze w zamian za sprowadzenie do Ameryki jego, przebywającego we Włoszech, syna – Dicka. O wcześniejszym życiu Toma nie wiemy wiele, ale wiemy, że potrafi doskonale kłamać. W momencie dotarcia do słonecznej Italii, poznania młodego Greenleafa i zasmakowaniu w jego stylu życia, Ripley nie cofnie się przed niczym, by nadal móc prowadzić beztroski i wygodny żywot, tak jak Dickie.
Opowieść zaczyna się, gdy pan Herbert Greenleaf oferuje Tomowi Ripley’owi pieniądze w zamian za sprowadzenie do Ameryki jego, przebywającego we Włoszech, syna – Dicka. O wcześniejszym życiu Toma nie wiemy wiele, ale wiemy, że potrafi doskonale kłamać. W momencie dotarcia do słonecznej Italii, poznania młodego Greenleafa i zasmakowaniu w jego stylu życia, Ripley nie cofnie się przed niczym, by nadal móc prowadzić beztroski i wygodny żywot, tak jak Dickie.
Matt Damon, Jude Law, Gwyneth
Paltrow, Cate Blanchett, Philip Seymour Hoffman – gwiazdy występujące w filmie,
wcale nie odbierają mu blasku, wręcz przeciwnie: tak dobrej gry aktorskiej
dawno nie widziałam. Na szczególną uwagę zasługują dwie główne role męskie:
Matta Damona i Jude’a Law. Ripley w wykonaniu Damona jest uroczy i błyskotliwy,
nie sposób go nie polubić. Bohater, którego widz powinien nie lubić i czekać
„aż wpadnie” spotyka się z sympatią. Mało tego: bezwiednie kibicowałam Tomowi i
miałam nadzieję, że mu się uda. Z kolei Law wydaje się stworzony do roli
chłopaka z bogatego domu, którego głównym zajęciem są romanse, a zmartwieniem,
do jakiej restauracji, by się tu udać. Dickie Greenleaf to jednak także zręczny
manipulator, który zjednuje sobie każdą napotkaną osobę.
Działania Toma Ripleya dotkną
każdego, kto się z nim zetknął. Jedno kłamstwo sprowadzi lawinę kolejnych, a
piętrzące się trudności, tak poplątają opowieść, że widz nie będzie wiedział,
czego się spodziewać. A gdy już się będzie wydawać, że wszystko się wyjaśniło i
historia skończy się szczęśliwie, pojawi się kolejny problem, z którym nasz
bohater będzie się musiał uporać. Zakończenie to majstersztyk, zresztą tak jak
i cały film.
O tyle o ile pierwsza połowa
filmu jest idylliczna, to w drugiej nastrój diametralnie się zmienia, a
napięcie stopniowo budowane od pierwszej minuty, gwałtownie wzrasta.
Majestatyczny i słoneczny Rzym nagle okazuje się być też bardzo mroczny. Nawet
muzyka opowiada swoją własną historię, coś niesamowitego!
Co tu dużo mówić (pisać), to po
prostu trzeba zobaczyć! „Utalentowany pan Ripley” to jednak z tych filmów,
które na długo zapadają w pamięć i wywołują ogromne emocje. Chylę czoła przed
reżyserem – Anthonym Minghella, moja recenzja nawet w połowie nie oddaje jego
geniuszu!
Ocena: 9,5/10.
O rany, muszę to obejrzeć! Rzym, ta fabuła, główne role - wszystko zapowiada się super :) PS. Swoją drogą, zawsze mnie zastanawiało, jak można nazwać kogoś Dick... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLubię takie filmy, twoja recenzja dodatkowo mnie zachęca;)
OdpowiedzUsuńM.
Oho, trzeba obejrzeć, tym bardziej że obsada jest wspaniała. Jude Law, ach... :D
OdpowiedzUsuń