niedziela, 29 grudnia 2013
Grudniowe sierotki
Koniec grudnia, najbardziej magicznego miesiąca...
Nieuchronnie zbliża się czas nie tyle miesięcznych, co rocznych podsumowań, snucia planów na przyszłość i porównywania tych sprzed roku z tym, co udało się osiągnąć. To wszystko i jeszcze więcej już w następnym poście, a tymczasem zapraszam na podsumowanie grudnia i sierotki! :) :) :)
Książkowe:
„Zapomniany ogród" Kate Morton: mam słabość do opowieści takich jak ta: tajemnice, rodzinne sekrety, poszukiwanie własnego ja, do tego czasy, które już dawno minęły, a które bardzo chciałabym poznać. Kate Morton oczarowała mnie swoim „Domem w Riverton", nie zawiodła „Milczącym zamkiem", tak zachwalany „Zapomniany ogród" okazał się być jednak przyjemną, acz zwyczajną lekturą. Zabrakło magii, czegoś, co pozwoliłoby mi „wyłączyć się" i bez reszty przeniknąć w opisywany świat. Nie wiem, czy to przesyt u mnie takimi historiami, czy też po „Domu w Riverton" żadna inna książka Kate Morton nie jest w stanie mnie powalić na kolana, ale nie czuję się zachwycona lekturą. Owszem była cudowna atmosfera XIX-wieku, wędrówki po tajemniczym ogrodzie, baśniowa autorka książek i straszna rodzinna tajemnica, ale to wszystko razem wydało mi się takie oczywiste i banalne... Nie jest to jednak zła książka, wręcz przeciwnie wciągająca i ciekawa, brakuje jej jednak tego nieokreślonego czegoś, co sprawia, że czytelnik zapomina o otaczającym świecie i chce tylko czytać, czytać i czytać... Ocena: 7/10.
„Życie jest gdzie indziej" Milan Kundera: 2012 był moim rokiem z Milanem Kunderą, bo przeczytałam wtedy aż 5 jego książek i zakochałam się bez reszty w jego twórczości. Potem przyszedł 2013, przeleciał nie wiadomo kiedy, nastał grudzień, a ja ze strachem uświadomiłam sobie, że nic Kundery nie czytałam jeszcze! Pobiegłam więc do biblioteki, a w niej wygrzebałam stary i bardzo zniszczony egzemplarz tej oto książki, a potem zaczęły się chwile, godziny niezwykłe. Przypadki poety Jaromila. wychowanego pod kloszem, kochanego zbyt mocno, zafascynowały mnie od pierwszej strony. Jak poradzić sobie w świecie, gdy nie wie się niczego? Kundera stawia śmiałą tezę, że poeta musi mieć zaborczą matkę i tę tezę udowadnia... Poza tym, jak zawsze, dotyka tematu komunizmu i jego oddziaływania na życie szaraczków. Nie jest to może powieść na miarę „Nieznośnej lekkości bytu", ale i tak warto. Po Kunderę zresztą zawsze warto sięgnąć. Ocena: 8/10.
i filmowe:
„Cudowni chłopcy": bardzo zachwalany, nominowany do wielu prestiżowych nagród, film, o którym sądziłam, że będzie objawieniem. Tak się niestety nie stało. Owszem, jest to dobre kino, z jeszcze lepszymi aktorami (Michael Douglas, Tobey Maguire, Frances McDormand, Robert Downey Jr.), ale coś mi przez cały seans zgrzytało. Niestety nie umiem określić co, dlatego zachęcam Was, byście sami obejrzeli „Cudownych chłopców" i ocenili, czy to tylko kolejny dobry film (jak mi się wydaję) czy może coś więcej. Sama fabuła bardzo ciekawa, przedstawiająca nietypowe relacje na linii profesor - student, okraszona odpowiednią dawką humoru i szczyptą melodramatu. Ocena: 7,5/10.
„Jane Austen żałuje": kolejna dobra produkcja BBC, opowiadająca o ostatnich latach życia Jane Austen, uwielbianej przez miliony autorki „Dumy i uprzedzenia", kobiety, która powołała do życia Pana Darcy'ego :D Filmowa Jane jest już dobrze po 40-stce i właśnie wybiera się w odwiedziny do swojej bratanicy Fanny, której ma doradzić przy wyborze męża. Pomagając siostrzenicy, wspomina swoje życie i własne wybory. Czy wybierając samotność jest nieszczęśliwa? Skąd czerpie inspirację do powieści? I czy naprawdę można spotkać mężczyznę takiego jak Pan Darcy? „Jane Austen żałuje" jest obowiązkową pozycją dla fanów pisarki, zdecydowanie wiarygodniejszą i ściślej trzymającą się faktów niż hollywoodzka „Zakochana Jane". Ocena: 7/10.
„Szkoła stewardess": lekka, niewymagająca komedia, idealna na zimowy wieczór. Fabuła skupia się na przedstawieniu historii Donny Jensen, dziewczyny z prowincji, która za wszelką cenę chciała wyrwać się z rodzinnej mieściny. Donna ma jasny cel: loty międzynarodowe pierwszą klasą, najlepiej do Paryża. Droga do zostania top stewardessą jest jednak długa i czasami mało przyjemna, tak więc naszą bohaterkę czekają ciężka praca i fałszywe przyjaciółki. W roli głównej wystąpiła Gwyneth Paltrow, co zdecydowanie przysłużyło się filmowi. Ocena: 7/10.
„Charlie Bartlett": od czasu do czasu lubię obejrzeć sobie film o dojrzewaniu czy emocjonalnych problemach nastolatków, i tak szukając czegoś godnego uwagi, trafiłam na „Charliego Bartletta", gdzie jedną z głównych ról gra Robert Downey Jr. Moje ogólne wrażenia są jak najbadziej pozytywne, choć nie mogę powiedzieć, by sama historia lub jej wykonanie powaliły mnie na kolana. Główny bohater jest nietypowym nastolatkiem (ekscentrycznym, bogatym i utalentowanym), niepotrafiącym znaleźć wspólnego języka z rówieśniami. W momencie rozpoczęcia akcji filmu nasz Charlie akurat zostaje wyrzucony z elitarnej szkoły za sprzedawanie nielegalnych praw jazdy i trafia do miejsowej szkoły publicznej, gdzie czeka go prawdziwa szkoła życia. Chłopak szybko jednak znajduje sposób na zjednanie sobie równieśników: zaczyna prowadzić porady psychologiczne w męskiej toalecie. Charliego zagrał Anton Yelchin, znany m.in. z pięknego filmu „Like Crazy". Lekki i przyjemny komediodramat. Ocena: 7/10.
„Smerfy 2": oficjalnie przyznaję: jestem smerfoholiczką. Moja radość, że moja ulubiona dobranocka powraca w nowych, kinowych odsłonach jest przeogromna! Smerfastyczne uczucie :) Pamiętacie jeden z pierwszych odcinków telewizyjnych „Smerfów"? Ten, w którym Gargamel stworzył Smerfetkę, by odnaleźć wioskę Smerfów? Tym razem ta opowieść powraca w nowej odsłonie! Film rozpoczyna się przygotowaniami do urodzin Smerfetki. Nasza bohaterka, przekonana, że nikt o niej nie pamięta, spotyka na swej drodze podstępną Vexy, która porywa ją do Gargamela. Papa Smerf wraz z ekipą dzielnych Smerfów ruszają śladem porwanej do...Paryża! Może mam klapki na oczach, ale podobało mi się, bawiłam się smerfnie, pobrałam kilka lekcji od Papy i spacerowałam po animowanym Paryżu, który wyglądał wyjątkowo pięknie. Jasne, że „Smerfy 2" mają niesmerfne momenty, ale całość wypada bardzo dobrze, a już Hank Azaria w roli Gargamela jest fenomenalny! Ocena: 8/10.
„Księżniczka i żaba": jakoś nigdy nie przepadałam za tą bajką. Wiecie, księżniczka całującą wstrętną, oślizgłą żabę? Co to niby ma być? Wytwórnia Disneya uczyniła ją jednak więcej niż znośną! Akcja dzieje się w Nowym Orleanie, nasza księżniczka wcale księżniczką nie jest, ale prostą dziewczyną, marzącą o otwarciu własnej restauracji, książę jest biedny jak mysz, a aligatory z upodobaniem grają jazz. Brzmi niecodziennie, prawda? I taka też jest ta opowieść! Zaskakująca, wzruszająca i zabawna! Disney w najlepszym wydaniu. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tej bajeczki. Ocena: 8,5/10.
„Ratatuj": czy lubicie gotować? Ja nie bardzo, ale uwielbiam jeść, w związku z czym mam słabość do produkcji, ocierających się o tematy kuchenne. „Ratatuj" powstało w oparciu o zasadę „gotować każdy może". Czy wyobrażacie sobie jednak jedno z najbardziej obrzydliwych stworzeń - szczura, baraszkującego w kuchni? Właśnie przez to, że Remy jest szczurem, obawiałam się, że nie polubię „Ratatuj". Odbyło się jednak bezboleśnie. Z niekłamaną przyjemnością oglądałam poczynania Remy'ego w kuchni, stopniowe przełamywanie ludzkiej i szczurzej niechęci do jego kulinarnych zamiłowań. Chyba całości pomaga też osadzenie akcji w Paryżu, mieście obłędnie drogich i eleganckich restauracji. Ocena: 8/10.
Podsumowanie:
Książka miesiąca: „Życie jest gdzie indziej" Milana Kundery
Polecam też: „Zapomniany ogród" Kate Morton, „Pod Kopułą" Stephena Kinga, „Marię Antoninę. W Wersalu i Petit Trianon" i kolejne części Jeżycjady, czyli „Kwiat kalafiora" i „Idę sierpniową".
W tym miesiącu udało mi się nie trafić na żadną kiepską książkę, ale też nie znalazłam ani jednej perełki, której mogłabym wystawić 9-tkę lub 10-tkę. Po każdą z ww. powieści warto jednak sięgnąć, do żadnej nie zniechęcam.
Ilość przeczytanych książek: 6.
Film miesiąca: „Klub Dyskusyjny"
Polecam też: „42", „Cudownych chłopców", „Ekspres Polarny", „Opowieść wigilijną", „Smefy 2", „Księżniczkę i żabę" i „Ratatuj"
Obejrzane ponownie: „Oświadczyny po irlandzku", „Hugo i jego wynalazek", „Kevin sam w domu", „Rzymskie wakacje", „Madagaskar 2" , „Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i Stara Szafa, Książę Kaspian"
Ilość obejrzanych filmów: 18! (rekord roku)
Bardzo dobry filmowy miesiąc, co zawdzięczam zapewne świętom i ogromnej ilości wolnego czasu. To tyle na dzisiaj, zapraszam we wtorek na podsumowanie mijającego roku!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
„Smerfy 2" oglądałam. Całkiem fajne ;) Reszty nie znam, ale nęci mnie poznać „Zapomniany ogród".
OdpowiedzUsuńMarzą mi się powieści Kate Morton, niestety, jak dotąd żadna nie wpadła w moje ręce - chciałabym w przyszłym roku to zmienić! Z animowanych produkcji bardzo podobał mi się "Ratatuj", Smerfów nie lubię, a do "Księżniczki i żaby" jakoś mnie nie ciągnie:)
OdpowiedzUsuńWow, nie lubisz Smerfów? A można wiedzieć, dlaczego?
Usuń„Księżniczka i żaba" jest rewelacyjna!!! Uwielbiam takie historie i ten jazz :D
OdpowiedzUsuń"Ratatuj" to naprawdę bardzo dobra animacja, również mogę polecić;)
OdpowiedzUsuńZainteresowałam się filmem "Charlie Bartlett" - oczywiście ze względu na Roberta... ale i sama fabuła wygląda na ciekawą.
Robert to zdecydowanie dobry powód, by obejrzeć jakikolwiek film :P
Usuń18 filmów - wow! :) U mnie też nieźle, jak na razie 9 filmów i pewnie jeszcze 2 lub 3 obejrzę. W święta widziałam Ratatuja i oceniłam tak jak Ty, jedna z lepszych animowanych jakie widziałam w tym roku. "Zapomniany ogród" mi się podobał, ale chwilowo czuję przesyt książkami tego typu, więc na razie dałam sobie spokój z najnowszą książką Morton "Strażnik tajemnic". Z filmów w grudniu najlepszym obejrzanym przede mnie filmem okazał się "Prestiż", polecam Ci jeśli nie widziałaś.
OdpowiedzUsuń"Prestiż" jest super! Uwielbiam ten film i zazdroszczę Ci, że dopiero teraz poznałaś te historię. Jest niesamowita. Książka niestety nie dorównuje ekranizacji.
UsuńObie opisane książki chciałabym przeczytać, trochę wstyd się przyznać, ale jeszcze żadnej książki Kundery nie czytałam... "Szkołę stewardess" oglądałam parę lat temu w kinie i zgadzam się - mało wymagająca ale sympatyczna komedia. Zainteresowałaś mnie "Jane Austen regrets", zwykle z dużą dozą ostrożności podchodzę do tego typu produkcji, ale widzę, że rolę Jane zagrała aktorka, która odtworzyła jedną z postaci w "Emmie" (tej z Kate Beckinsale), nomen omen o imieniu Jane :)
OdpowiedzUsuńJak jesteś fanką Austen, powinno Ci się spodobać, jeśli nie - myślę, że możesz sobie odpuścić, bo mam wrażenie, że o film tylko dla fanów tej pisarki.
UsuńJestem fanką :) Idę oglądać!
UsuńPowieści Morton kuszą mnie od dawna, mam na półce "Dom w Riverton" i od wielu osób słyszałam już, że to magiczna historia :) "Ratatuj" widziałam i też z zaskoczeniem odnotowałam, że podobał mi się ten film :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a myślałam, że w życiu nie spodoba mi się historia o szczurze. "Dom w Riverton" to wg mnie najlepsza powieść Morton. Ciekawe, jak Ty ją odbierzesz.
UsuńObiecuję, że w nowym roku wreszcie ją przeczytam :)
UsuńOMG imponujący miesiąc, uwielbiam Ratatuj! U mnie pod względem filmowym grudzień też nie był najgorszy a jeszcze się nie skończył (:
OdpowiedzUsuńTo widzę, podobnie mamy z tymi "Cudownymi chłopcami" - jak dla mnie to jedynie dobry film i nie umiałam czegoś więcej znaleźć. "Miss Austen regrets" jeszcze przede mną, chociaż oczywiście w planach, a Disneya znam i ostatnio sobie przypominam - "Atlantyda" - ja nie pamiętałam, że to tak dobra bajka! Tylko te "Smerfy" w twoim zestawieniu... Pierwsza część była beznadziejna, nie umiałam się kompletnie przestawić, więc po drugą nawet nie będę sięgała.
OdpowiedzUsuń"Atlantydę" też bardzo lubię:) Szkoda, że nie udało mi się w te święta obejrzeć. Chyba rano leciała?
UsuńPowiem Ci, że ja się też przy pierwszych "Smerfach" nie umiałam przestawić...przez pierwsze 20 minut, potem już było smerfastycznie :)
Nie czytałam żadnej z tych książek, ale nadrobię to. Jeśli chodzi o filmy, to oglądałam jedynie "Szkołę stewardess" oraz "Ratatuj".
OdpowiedzUsuńPierwszą książkę mam po angielsku, jeszcze się za nią nie zabrałam, ale już w przyszłym roku koniecznie muszę to zrobić :) "Jane Austen żałuje" - czy to w tym filmie był ten tekst, że Lizzy zakochała się w Darcym dopiero po tym jak zobaczyła jego posiadłość? To złamało moje dzieciństwo :D "Szkołę stewardess" oglądałam milion lat temu, ale pamiętam, że po tym filmie miałam zamiar zostać właśnie stewardessą (i ze względu na niego oglądałam Pan Am). "Księżniczka i żaba" była świetna, a "Ratatuj" jeszcze nie widziałam, ale to zrobię :))
OdpowiedzUsuńWidzę, że udało Ci się obejrzeć naprawdę sporo filmów. Przypomniały mi się dawne czasy, kiedy potrafiłam oglądać jeden dziennie przez cały miesiąc. Teraz niestety nie mam na to tyle czasu, a wieczorami po prostu siły. Ciężko przekonać mi się nowej odsłony Smerfów, ale Księżniczka i żaba, jak i Ratatuj to naprawdę świetne animacje.
OdpowiedzUsuńObie książki zapodają się ciekawie, chętnie po nie kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeżeli chodzi o filmy - mam bardzo duże braki jeżeli chodzi o filmy animowane. Koniecznie muszę to zmienić! Tak więc zarówno Smerfy, jak i Księżniczkę i żabę zapisuję sobie na listę.
Ratatuj oglądałam w kinie, pamiętam jak wtedy przeżywałam ten film. Świetny jest! :)
Kate Morton bardzo lubię, świetnie pisze. Szkołę stewardess próbowałam kiedyś obejrzeć ale nie dałam rady ;d
OdpowiedzUsuńW 2014 roku planuję zapoznać się z większością twórczości Kundery, a swoją przygodę z tym autorem pragnę zacząć od ,,Nieznośnej lekkości bytu".
OdpowiedzUsuń