„Całe dobro - pomyślała - jakie nas otacza, to właśnie suma pojedynczych odpowiedzi na radosne sygnały dobrych ludzi. Ale te sygnały wysyła każdy z nas. Dobre sygnały. I złe. A im więcej wysyłamy tych dobrych, tym większe szansę, że ludzie odpowiedzą nam tym samym”.
Przed rozpoczęciem czytania Jeżycjady dużo słyszałam, jakie to świetne są książki, w których występuje rodzina Borejków. Naturalne jest więc, że nie mogłam doczekać się lektury „Kwiatu kalafiora” i „Idy sierpniowej", czy pierwszych części, w której owa zakręcona familia występuje. Fanfarów jednak nie było. Owszem, śmiałam się w głos, dziwiłam z absurdów PRLu i czytałam z szczerą ciekawością. Nie było jednak uczucia ekscytacji. Nie bawiłam się też równie dobrze jak w przypadku dwóch poprzednich części. Poza tym żadna z Borejkówien nie umywa się do rezolutnej Anielki Kowalik.
Akcja „Kwiatu kalafiora" obejmuje 1 miesiąc i rozpoczyna się w Sylwestra roku 1977. Nowy Rok dla Borejków nie rozpoczyna się zbyt dobrze: mama Mila trafia na kilka tygodni do szpitala, a trzema młodszymi siostrami i nieporadnym ojcem musi zając się dorastająca Gabrysia. Dziewczynie jest ciężko, bo nie dość, że nie potrafi zbytnio gotować, to jeszcze, jak na złość, siostrzyczki zapadają jednocześnie na ospę wietrzną, a tata Borejko, choć jest obeznany w literaturze i zna mnóstwo łacińskich cytatów, ma dwie lewe ręce do roboty. Sytuacji nie ułatwia też pani Szczepańska, która bacznie obserwuje każdy ruch sąsiadów, co zresztą prowadzi do przekomicznych sytuacji. Z kolei główną bohaterką czwartej części Jeżycjady jest młodsza siostra Gabryni, Ida. Dziewczyna ucieka z rodzinnych wakacji pod namiotem i zatrudnia się jako dama do towarzystwa u pewnego staruszka. Zanim pozostali członkowie familii Borejków wrócą do domu, Ida narobi trochę zamieszania i uratuje życie młodzieńcu cudnej urody.
To, co mi się bardzo podoba w Jeżycjadzie, to to, że bohaterowie poszczególnych części są ze sobą powiązani: chodzą razem do szkoły, rywalizują o chłopaków, lubią się lub nie, itp., itd. Z radością powitałam na kartach „Kwiatu kalafiora” moją ulubioną Anielkę i jej deklamację „Hamleta”, uśmiechnęłam się z politowaniem, czytając o Pawełku Nowackim i Danuśce i kamień spadł mi z serca, gdy doktor Kowalik zajął się chorą mamą Borejko. Zresztą książki z tej serii emanują takim ciepłem i dobrem, że nie da rady ich nie polubić. I choć tym razem nie było tak cudnie jak poprzednio, i tak mam zamiar spędzić z Jeżycjadą jeszcze niejedną godzinę.
Ocena obu części: 7/10.
Czytaj też recenzje pozostałych części cyklu:
Dla mnie już chyba za późno żeby się Jeżycjadą zachwycić. Wszystkie koleżanki zachwalały, a ja nadal nie mogę się przekonać. Nawet miałam "Kwiat kalafiora" w domu, ale oddałam nieprzeczytany. Życzę dalszej miłej lektur i idę uwsteczniać się przy Pacific Rim :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam światecznie
Ja jako dziecko/nastolatka nie czytałam "Jeżycjady", trochę więc żałuję, że wzięłam się za nią tak późno i myślę, że może kiedyś podobałaby mi się bardziej, ale grunt, że w końcu poznałam te książki :)
UsuńMoże i nam mnie jeszcze przyjdzie czas, ale jakoś w to wątpię :)
UsuńW czasach szkolnych czytałam trochę Musierowicz, ale teraz jakoś wolę podążać za aktualnymi nowościami.
OdpowiedzUsuńJako dziecko lubiłam czytać książki Musierowicz :) Czasami mam ochotę do nich wrócić, ale obawiam się, że teraz nie będzie tej magii płynącej z historii o Borejkach.
OdpowiedzUsuńMnie się wydaje, że gdybym kiedyś czytała Jeżycjadę, bardziej by mi się podobała. Ale nadal twierdzę, że to bardzo fajna seria :)
UsuńCzekają Cię jeszcze kolejne piękne części, szczególnie, że teraz mój ukochany "Opium w rosole". :-)
OdpowiedzUsuńSama wspominam te części bardzo miło, uspokajająco. Wracam co jakiś czas do nich, spokojnie, choćby fragmentami. Tak po prostu. Chociaż fakt, z czterech pierwszych części najbardziej lubię "Szóstą klepkę".
Ja z kolei "Kłamczuchę". Anielka Kowalik przypadła mi do gustu :)
UsuńUwielbiam książki Musierowicz i z pewnością kiedyś znów wrócę do niezapomnianej ,,Jeżycjady" : )
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Jeżycjadę, choć niestety najnowsze tomy nie umywają się nawet do tych początkowych. ;)
OdpowiedzUsuńWierzę. I mam nadzieję sama się o tym przekonać.
UsuńDobrych kilka lat temu przeczytałam kilka części Jeżycjady i bardzo dobrze je wspominam. :)
OdpowiedzUsuńMoże, gdybyś przeczytała te książki wcześniej... ale cieszę się, że i teraz Ci się podobają;) Są bardzo pozytywne;)
OdpowiedzUsuńOd Jeżycjady rozpoczęła się moja przygoda z czytaniem, więc sentyment do niej zawsze będę miała :) Jeśli będziesz miała ochotę, zapraszam do wspólnego czytania --> http://musierowicz.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńJeżyciada! Jak ja to dawno czytałam :D Wspomnienia z dzieciństwa odżyły (:
OdpowiedzUsuń