Podmorska wyspa to
mityczna kraina, zamieszkiwana przez bóstwa. Coś w rodzaju biblijnego raju dla
wyznawców vodou. W książce Allende pełni rolę Arkadii, o której marzą uciskani
niewolnicy, chętnie wcześniej kończący swój męczący żywot.
Z tego jak trudna była
sytuacja w koloniach i jak źle traktowano niewolników na plantacjach, nie do
końca zdawali sobie sprawę mieszkańcy Europy. Łatwo było głosić idee równości i
braterstwa z daleka, nie wiedząc do końca, jak naprawdę wygląda rzeczywistość.
Isabell Allende akcję swojej powieści osadza na Saint-Domingue, jednej z
kolonii Francji, gdzie szczególnie napięta była sytuacja polityczna. Bici,
zagładzani, zmuszani do pracy ponad siły, Murzyni często uciekali lub
popełniali samobójstwa, byleby tylko zakończyć swoje męki i odejść na podmorską
wyspę. Kwestią czasu było kiedy wybuchnie powstanie niewolników i zemsta się
dokona. Losy swoich bohaterów Allende przeplata z niewygodnymi faktami historii
Francji: uciskaniem Murzynów, ich późniejszym buntem, a także narodzinami myśli
abolistycznej w Stanach Zjednoczonych.
Akcja powieści toczy
się na przestrzeni 40 lat i rozpoczyna z chwilą przybycia na Saint-Domingue
młodego francuskiego idealisty, Toulouse Valmoraina. Zanim młodzieniec trafił na
plantację trzciny cukrowej swego ojca był wystrojonym fircykiem i zagorzałym
abolicjonistą, wstydzącym się, że żyje na poziomie dzięki niewolnictwu. Gdy
jednak jemu przyszło zarządzać Saint-Lazare, zdał sobie sprawę, że plantacja
upadłaby bez niewolniczej pracy. Zatrudnił zarządcę, który okrutnymi metodami
trzymał Murzynów w ryzach, a sam, mając się za dobrego pana, przymykał oko na
jego występki. Z kolei na drugim planie poznajemy małą Zarite, która o niczym
nie marzy bardziej niż o wolności. Sprzedana w wieku dziewięciu lat, trafia na
plantację Valmoraina, gdzie zajmuje się domem i żoną pana, a wkrótce też
zostaje jego kochanką.
„Podmorska wyspa” to
wielowątkowa opowieść o niewolnictwie, rasizmie i pragnieniu wolności. Allende
sprawnie łączy fabułę z historią, wzbogacając ją dodatkowo o nawiązania do vodou.
W popkulturze te stare, afroamerykańskie, wierzenia są znane głównie dzięki
tzw. „laleczce vodoo”, która wykorzystywana jest do zadawania bólu innej osobie.
Nie ma to jednak nic wspólnego z właściwym przeznaczeniem kukieł, pełniących
funkcję duchów loa. Zarite, bohaterka książki, często modli się do jednego z
loa – Erzulie, bogini miłości i płodności, ma też swoją laleczkę, spełniającą
funkcję talizmanu. Na końcu utworu znajduje się zresztą słowniczek,
wyjaśniający terminy, jakimi posługuj się autorka.
Szczególnie jednak
przypadło mi do gustu przedstawienie obszernej panoramy społeczności
kolonialnej przełomu XVIII i XIX wieku. Allende pieczołowicie opisuje życie
codzienne zarówno mieszkańców plantacji, jak i miasta. Na kartach jej książki
pojawiają się różnorodne i barwne postaci, które zdają się żyć własnym życiem, jakby
od niechcenia nadzorowane przez wyobraźnię autorki. Także postaci drugoplanowe
są precyzyjnie i ciekawie opisane: od kokoty Violette przez doktora Parmentiera
po niewolnika Gambo i zielarkę Tante Rose. Niektórych bohaterów nie sposób nie
polubić, podczas gdy nad charakterem i postępowaniem innych można złościć się i
ubolewać.
Twórczość Allende
zaczarowała mnie już po raz piąty. W powieściach Allende urzeka mnie dosłownie
wszystko: realni bohaterowie, świetnie oddany klimat epoki i nader wszystko
lekki, barwny język, którego mogłaby pozazdrościć jej niejedna
pisarka. „Podmorska wyspa” pachnie kawą i egzotycznymi przyprawami, smakuje
cukrem i potem niewolników, a gdy zagłębicie się w lekturę usłyszycie nie tylko
cichy płacz, ale też setki tańczących stóp, wybijających rytmicznie swoją
wolność.
Okładka wydania hiszpańskiego jest po prostu obłędna!
Ocena: 9/10.
Uwielbiam Allende. Ma niesamowita wyobraźnię, a jej wielowątkowe powieści wciągają mnie bez reszty. Tego tytułu jeszcze nie znam, ale na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńOstatnio myślę, by wrócić do jej książek, tzn. tych, które już znam. Mało która pisarka potrafi tak mnie zaczarować jak ona.
UsuńPowrotów nie planuję, ale pamiętam emocje towarzyszące przy czytaniu, zwłaszcza "Domu duchów".
UsuńOkładka hiszpańska faktycznie fenomenalna, choć ta polska też jest ładna. "Podmorska wyspa" stoi na mojej półce już dość długo i od kilku tygodni przymierzam się, żeby ją przeczytać. Mam nadzieję, że nie będzie czekać dłużej, bo zapowiada się jako bardzo dobra powieść.
OdpowiedzUsuńWstyd mi, ze jeszcze nie czytałam prozy Allende - już wiem, że zacznę od tej książki. Cudownie ją opisałaś!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Żaden wstyd! Na każdą lekturę jest odpowiednie miejsce i czas:)
UsuńNigdy nie czytałam nic Allende, ale mam ochotę już od jakiegoś czasu, a nawet moim postanowieniem noworocznym było poznanie w końcu jej twórczości :) ciekawe cyz mi sie uda:)
OdpowiedzUsuńNiestety żadna książka Allende nie wpadła jeszcze w moje ręce. Po tak pozytywnej recenzji będę musiała zainteresować się jej twórczością. Bardzo mnie zaciekawiłaś, ładna recenzja:)
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Allende, ale zainteresowałaś mnie swoją recenzją:)
OdpowiedzUsuńNiewolnictwo i rasizm, to bardzo kontrowersyjna tematyka, ale jednocześnie niezwykle emocjonująca, dlatego bardzo bym chciała przeczytać ,,Podmorską wyspę''.
OdpowiedzUsuńChodziła ta książka za mną, chodziła...aż o niej zapomniałam. :/ Na szczęście jesteś Ty i ratujesz takich zapominalskich jak ja. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam pomóc :)
UsuńDawno nie czytałam Allende, a swego czasu zaczarowała mnie powieścią "Miłość i cienie", później przeczytałam "Niezgłębiony zamysł" i "Dom duchów" - magiczne opowieści...Mam ochotę na powieść autorki. Może sięgnę po "Podmorską wyspę"...
OdpowiedzUsuńO tych dwóch pierwszych nawet nie słyszałam! Ale mi teraz smaka narobiłaś...
UsuńIsabel Allende znam jak na razie tylko z "Zorro. Narodziny legendy". Podoba mi się sposób, w jaki pisze. I jestem pewna, że jej kolejne książki - w tym "Podmorska wyspa" - będą mi się podobały;)
OdpowiedzUsuń"Zorro" to całkiem inna książką niż pozostałe, które miałam okazje czytać, dlatego koniecznie sięgnij po coś jeszcze:) Gorąco polecam "Podmorską wyspę", "Dom duchów" i "Ines, pani mej duszy".
UsuńLubię takie książki, choć rzadko po nie sięgam. Muszę to szybko zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńAllende to jedna z moich ulubionych pisarek, proza tej chilijskiej pisarki jest niesamowicie porywająca. Tej książki akurat nie czytałam, muszę nadrobić te zaległości! Faktycznie, hiszpańska okładka jest świetna, ale polska też niczego sobie ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń