czwartek, 11 kwietnia 2013

Lot/Flight



Czy lot 227 był z góry skazany na katastrofę, czy też zawinił człowiek? Ze 102 osób, znajdujących się na pokładzie przeżyło 96. A wszystko dzięki cholernie dobremu pilotowi – Whipowi Whitakerowi, który wpadł na pomysł, by odwrócić samolot do góry nogami, dzięki czemu udało się zatrzymać spadanie w dół i odciągnąć maszynę od strefy mieszkalnej. Liczne symulacje komputerowe pokazały, że bezpieczne wylądowanie w takich warunkach, w dodatku uszkodzonym samolotem, było niemożliwe. Whitakerowi się jednak udało i został okrzyknięty bohaterem narodowym. Do czasu. Za śmierć 6 osób ktoś musi bowiem odpowiedzieć. W czasie śledztwa wychodzi na jaw, że w momencie katastrofy kapitan był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Media i władze linii lotniczych szybko zapominają, że gdyby pilotem był ktokolwiek inny, zginęłyby 102 osoby, a nie 6. Whitaker zostaje okrzyknięty wrogiem publicznym numer jeden.

Film Roberta Zemeckisa miał spory potencjał, by zyskać uznanie krytyków i widzów. Stało się jednak inaczej. Wina leży po stronie nachalnego moralizatorstwa i wydumanego, pełnego patosu zakończenia. W „Locie” wszystko zdaje się być czarno-białe, a oceny głównego bohatera reżyser dokonał samodzielnie, niemalże nie pozostawiając widzowi miejsca na domysły i przemyślenia. Szkoda, wielka szkoda, bo nominacja do Oscara uciekła Zemecksisowi sprzed nosa (choć i tak uważam, że „Lot” to o klasę lepszy film od „Lincolna” czy „Wroga numer jeden”).

„Lot” to przede wszystkim opowieść o uzależnieniu od alkoholu i życiu w kłamstwie. Whitaker miota się pomiędzy chęcią walki z nałogiem i bezwiednym poddawaniu się mu. W jednej scenie widzimy, jak wylewa cały alkohol to zlewu, po to, by w następnej zobaczyć, jak pijany prowadzi samochód. Trudno mu jest przyznać się samemu przed sobą, że ma problem. Nie potrafi spojrzeć w lustro i powiedzieć: „jestem alkoholikiem”. Żyje w kłamstwie, który niszczy jego więź z rodziną i przyjaciółmi. Jednoznaczna ocena bohatera jest właściwie niemożliwa, a zakończenie – zbyt przewidywalne i wydumane – irytuje. Bez wątpienia jasną gwiazdą filmu jest Denzel Washington, nominowany zresztą za tę rolę do Oscara. Aktor może i nie zagrał lepiej niż Daniel Day-Lewis, ale był o niebo lepszy od pozostałych rywali i zostawił ich w zdecydowanym tyle. 

Robert Zemecksis zgrabnie miesza wątki dramatyczne z humorystycznymi. John Goodman, wcielający się w postać hipisowskiego dilera narkotyków, bawi i wnosi do filmu przyjemny powiew świeżości. Kończąc tę recenzję, aż chciałoby się napisać: Ty, Zemecksis, dlaczego skopałeś zakończenie?! Koniec końców „Lot” to dobry film obyczajowy, będący jednak przede wszystkim teatrem jednego aktora.

Ocena: 7,5/10.

19 komentarzy:

  1. Myślałam, że w tym filmie będzie więcej scen z udziałem katastrofy samolotowej aniżeli analizy zachowania głównego bohatera. No cóż szkoda, bo ja jednak wolę filmy katastroficzne niż obyczajowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, nie cierpię, kiedy reżyser narzuca mi, co powinnam myśleć. Film ma spory potencjał, nie sądzę jednak, by moja irytacja pozwoliła mi rozkoszować się nim :-/
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko moje odczucia, bardzo subiektywne - najlepiej przekonać się samemu.

      Usuń
  3. Aj tam, mam w nosie złe zakończenie. I tak obejrzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zakończenie bardzo wpływa na ocenę całości...

      Usuń
  4. Film zainteresował mnie kiedy przeczytałam o nominacji do Oscara dla Denzela Washingtona, trailer też wydał mi się ciekawy. "Lot" zamierzam obejrzeć, ale szkoda skopanego zakończenia i taniego moralizatorstwa :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobnie jak Ewa, raczej nie zniechęcę się (ponoć) beznadziejnym zakończeniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że zakończenie jest trochę irytujące, ale i tak mam chęć zobaczyć ten film:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Opis ciekawy, jednak nie lubię takich filmów z uzależnieniami i wgl, a i Denzel Washington nie należy do moich uluieńców

    OdpowiedzUsuń
  8. Obejrzę choćby z symaptii do Denzela :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Średnio zainteresował mnie ten film, więc specjalnie na seans się nie nastawiam. Jak przypadkiem trafię na "Lot" to pewnie obejrzę, ale bez wysokich oczekiwań. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Może kiedyś obejrzę, ale raczej nie będę specjalnie szukać tego filmu. Myślę, że tutaj nie należało narzucać odbiorcy sposobu, w jaki ma ocenić głównego bohatera...ciekawe, jak wygląda to zakończenie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie udany występ Denzela. Muszę przyznać, że film był niezły jednak nie rewelacyjny. Rewelacyjny był za to John Goodman. Swoim epizodem pobił wszystkich aktorów. Genialny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Udało mu się skraść ekran dla siebie.

      Usuń
  12. Mimo Twoich zarzutów i tak jestem bardzo ciekawa tego filmu. Tym bardziej, że ocena końcowa jest jednak dość wysoka, więc nawet to moralizatorstwo najwyraźniej aż tak mu nie zaszkodziło. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Podpisuję się rękami i nogami. Kiedyś w swojej recenzji też zwracałem uwagę na kiepskie i patetyczne zakończenie. A szkoda, bo potencjał na wielkie kino był. Mimo wszystko jednak, mimo wad, to i tak naprawdę przyzwoity film, który zmusza do pewnych refleksji, a to bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety nie widziałam tego filmu. Ale mimo jego wad dalej jestem zachęcona by go zobaczyć :)

    P.S. Wyszedł nowy serial "Hannibal", powinnaś obejrzeć, naprawdę fajny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, ale dziękuję, że o mnie pomyślałaś!:)))

      Usuń
  15. Super film :-)
    Polecam.
    Film z gatunku przekazu dla widza pewnych wartości moralno etycznych,poniekąd prwdziwych z życia wzięte.Dobrana obsada aktorska.

    OdpowiedzUsuń