W 1906 roku do Wielkiej Brytanii przybył
człowiek, który miał pomysł i był wielkim wizjonerem. 3 lata później przy
londyńskiej Oxford Street otwarto elegancki dom towarowy, który był na ustach
wszystkich. Harry Gordon Selfridge pokazał Brytyjczykom, jak czerpać
przyjemność z zakupów i nauczył kupować rzeczy piękne, acz niekoniecznie
użyteczne. W Selfridges zadbano o wszystkie możliwie potrzeby potencjalnych
klientów, umieszczając na jego terenie także restauracje, miejsca do czytania i
odpoczynku, a nawet pokój pierwszej pomocy. A jako, że dewizą Harry’ego Selfridge’a było „„klient ma zawsze
rację”, zrobił wszystko, by ten w jego domu towarowym czuł się jedyny i
wyjątkowy. Stawiając na profesjonalny personel, inwestując w reklamę i tworząc
kuszące, innowacyjne wystawy, skutecznie przyciągał szerokie grono konsumentów.
Kulisy życia tego niezwykłego człowieka i początków Selfridges możemy obecnie oglądać
w seriali stacji ITV – „Mr Selfridge”.
Akcja serialu rozpoczyna się na chwilę przed
otwarciem domu towarowego. Harry’ego Selfridge’a zastajemy w samym środku walki
o fundusze na budowę, próbującego usilnie przekonać skostniałych Brytyjczyków
do swojej nowatorskiej wizji. Mężczyzna od samego początku jawi się nam jako
wielki optymista i marzyciel, ale też ryzykant i człowiek bardzo odważny. Sceny,
w których przedstawia słuchaczom swoje pomysły, kreśli obrazy spektakularnego
sukcesu, jaki osiągnie, są porywające. Opinii publicznej nie daje po sobie
poznać, że obeszła go strata inwestorów, z niemalejącym zapałem szuka nowych,
na chwilę zwątpienia pozwalając sobie jedynie, gdy nikt go nie widzi.
Charakterystyczny jest jego gasnący uśmiech, gdy nikt nie patrzy i wielkie
słowa, i gesty, gdy trzeba zmotywować pracowników lub dać popis przed prasą.
Choć najciekawszym wątkiem serialu jest
historia sukcesu obecnie jednego z najważniejszym domów handlowych w Wielkiej
Brytanii, równie dobrze wypada przedstawienie zdarzeń z życia prywatnego pana
Selfridge’a i jego pracowników. Mamy więc zdrady, romanse i przelotne miłostki,
rodzące się przyjaźnie i kobiecą zawiść, alkoholizm i hazard. Jest też kilka
wyrazistych postaci, takich jak np. tancerka Ellen Love, która ma nadzieję
odmienić swoje życie dzięki związkowi z Harrym, była kokota Lady May Loxley i
projektant okien wystawowych, obłędnie przystojny i szarmancki, Henri Leclair.
Nieco blada wypada główno żeńska bohaterka, jedna ze sprzedawczyń – Agnes
Towler, która bardzo przypomina mi Denise z początkowych odcinków „The
Paradise”. Nikt nie jest w stanie jednak przyćmić odtwórcy głównej roli –
Jeremy’ego Pivena, który oczarował mnie od pierwszej chwili. Nie sposób nie
zasłuchać się w idee Harry’ego Selfridge’a, gdy mówi jego głosem.
Trudno nie zauważyć podobieństw tej produkcji
do polecanego przeze mnie niedawno „The Paradise”. Tematycznie obie serie są do
siebie bardzo podobne, choć to „Mr Selfridge” uwodzi, czaruje i kusi, podczas,
gdy „The Paradise” pozostaje tylko ładnie zrobionym produktem. Pierwszy serial
pełen jest nowatorskich pomysłów, ducha nowoczesności, podczas, gdy drugi
pozostaje opowieścią o sklepie z ciekawym wątkiem miłosnym i wydaje się być
banalny, i powierzchowny w porównaniu do swego konkurenta. „The Paradise”
pozostaje jednak moim guilty pleasure, lekiem na szarą rzeczywistość.
Niestety „Mr Selfridge” nie zachwyca pięknymi
zdjęciami wnętrz i nie wykorzystuje w pełni wizualnego potencjału. Owszem
wystawy wyglądają kusząco, ale cóż z tego, jeśli po przejściu przez drzwi cały
splendor znika.
Selfridges w 1909 roku (źródło zdjęcia) |
„Mr Selfridge” zapewnia mi doskonałą rozrywkę
już kilka wieczorów. Ciekawi, bawi i nader wszystko fascynuje. Lubię ludzi z
pomysłem, na siebie i na świat, dlatego w pełni kupuję ten serial, tę historię.
Naprawdę warto.
Oj, Ty to zawsze znajdziesz jakiś ciekawy serial:) Czaaaasuuuu nie mam:)
OdpowiedzUsuńBrzmi jak lekki i ciekawy serial, do tego jeszcze te stroje, fryzury i kapelusze... Aż chce się jechać do Anglii ;)
OdpowiedzUsuńSerial oglądała moja mama, która się lubuje w takich produkcjach. Wnioskuję, że jej się podobał, bo co jakiś czas dopytuje, czy nie ma nowego odcinka Selfridga :)
OdpowiedzUsuńNie mam czasu na oglądanie seriali, dlatego mimo wielkiej zachęty z twojej strony, tym razem spasuje.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że to kolejny serial, którym mocniej się zainteresuje. A ostatnio zacząłem nadrabiać swoje braki w kontekście serii telewizyjnych. Zachwycasz się Pivenem - kojarzę go z kilku filmów, gdzie raczej nie grał głównych ról, ale też nie robił na mnie wielkiego wrażenia. Ale jestem bardzo ciekaw jak wypadnie tutaj.
OdpowiedzUsuńKolejny serial, który będę musiała poznać :) Aż boję się, zaczynać oglądać, bo jak mnie wciągnie to nie przerwę dopóki nie poznam wszystkich odcinków. Ile jest sezonów tego serialu?
OdpowiedzUsuńNa razie jeden, na jesieni chyba będzie drugi :)
UsuńTo jeszcze udźwignę :)
UsuńI znowu gdyby nie ty, nie zwróciłabym na ten serial uwagi! Odbijam piłeczkę - masz talent do wynajdowania ciekawych i nietuzinkowych propozycji filmowych,no i do zachęcania do nich!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Polecam się na przyszłość :P
UsuńChyba cie uduszę! Wciągasz mnie w kolejny serial, a ja już cierpię na brak czasu... :p
OdpowiedzUsuńE tam, na serial zawsze znajdzie się czas - np. obiad i kolacja to odpowiednie pory na jeden odcineczek :)
UsuńPierwsze słyszę o tym serialu. :) Jak tak dalej pójdzie to dzięki Tobie porzucimy książki na rzecz seriali i filmów. ;);)
OdpowiedzUsuńNo może niekoniecznie porzucicie, ale może proporcje się wyrównają :)
UsuńTrochę szkoda, że serial nie zachwyca pod względem wizualnym...ale i tak czuję się zachęcona;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tym serialu, ale jeśli chodzi o moje telewizyjne zaległości to chyba najpierw skuszę się na Mad Mena.
OdpowiedzUsuń