„Na końcu i tak wszystko będzie dobrze. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to nie jest jeszcze koniec”.
Powyższe
słowa zwykł powtarzać grupie emerytów Sonny Kapoor, idealista i właściciel
Hotelu Marigold. Jego marzeniem było stworzyć miejsce, gdzie ludzie chętnie
będą przyjeżdżać na starość, by znaleźć spokój, odpoczynek i odmienić
swoje życie. Plany chłopaka urzeczywistniają się, gdy niespodziewanie na progu
hotelu zjawia się gromadka seniorów, przygotowana na luksusy. Jak się jednak okaże,
ani Sonny nie jest gotowy na realizację swojego marzenia, ani goście na rozpoczęcie
nowego życia z dala od Anglii.
„Hotel
Marigold” w reżyserii Johna Maddena („Dług”, „Zakochany Szekspir”) to komedia
romantyczna, w której średnia wieku bohatera to lat 60. Brytyjczycy pokazują,
że starość nie powinna kojarzyć się tylko z chorobami, samotnością i zbliżającą
się śmiercią, ale też może przynieść nieoczekiwaną radość i spełnienie.
Bohaterowie tworzą bogatą galerię osobowości: mamy więc wrogo nastawioną do
Hindusów Muriel, wdowę na wydaniu, erotomana, zwaśnione małżeństwo, starego
kawalera i kobietę, szukającą ukojenia po śmierci męża.
Fabularnie
film niczym nie zaskakuje, ale to nie jest istotne. Zdjęcia z Indii i zarazem sceny z
życia ich mieszkańców są mocno oklepane: jest biedota, ciasnota, aranżowane
małżeństwa i urokliwe zakątki. W tym świecie tak różnym od deszczowej Anglii
nasi emeryci odnajdą duchowe spełnienie, miłość i szczęście. I naprawdę
nieważne, że to wszystko już było, bo ten film jest na tak wysokim poziomie
aktorskim, że można mu wybaczyć wszystkie niedociągnięcia.
Emerytowana
śmietanka brytyjskich aktorów spotkała się na planie „Hotelu Marigold” i po raz
kolejny pokazała klasę. Czym byłoby angielskie kino bez Maggie Smith (jej rola
w „Downton Abbey” jest epicka!), Judie Dench, Penelope Wilton, Celii Imrie,
Billa Nighy, Toma Wilkinsona i Ronalda Pickupa? To dzięki nim powstał film
ciepły, zabawny i jednocześnie ociekający ironią. Obok plejady gwiazd znad
Tamizy wystąpił znany ze „Slumdoga” Dev Patel, którego Sonny Kapoor zaraża
energią i uśmiechem, jest niczym świeży powiew wiatru w parny dzień. Wybór
Patela okazał się być strzałem w dziesiątkę, nie wyobrażam sobie, by Hotel
Marigold mógł mieć innego właściciela.
„Hotel
Marigold” to przyjemy, niezobowiązujący film, idealny na odprężenie. Nie ma tu
wielkich dramatów i niezapomnianych scen, ale jest to, czego też nam od czasu
do czasu potrzeba: dobra rozrywka.
Ocena:
7,5/10.
PS Niedawno
pojawiły się informacje, że powstanie sequel „Hotelu Marigold”, a do obsady ma
dołączyć Colin Firth!
PS2 Bardzo filmowo się ostatnio u mnie zrobiło. Tych, którzy czekają na recenzje książkowe uspokajam jednak, bo wracam z nimi już w przyszłym tygodniu. Tymczasem oglądam ostatnie filmy przed Złotymi Globami, a o tym, co udało mi się obejrzeć, a czego nie, w niedzielę, czyli w dniu gali.
PS3 Widzieliście nominacje do Oscarów? Co sądzicie? Macie swoich faworytów? Bardzo lubię ten okres styczniowo-lutowy, bo nie mam problemu z wyborem filmu do obejrzenia:)
Jakoś nie słyszałam do tej pory o tym filmie-aż dziwne. ;)
OdpowiedzUsuńJuż się szykuję do obejrzenia transmiji Złotych Globów. Niewiele filmów wiadziałam, ale nigdy nie przeszkadza mi to w oglądaniu. W serialowych kategoriach orientuję się lepiej. Trzymam kciuki za "Nędzników", na wyrost, bo film u nas za jakiś czas, ale obsada nalezy do moich ulubieńców. :)
OdpowiedzUsuńTeż zdecydowanie lepiej się w serialach orientuję, bo niestety wielu filmów z głównej kategorii nie było jeszcze w Polsce :(
UsuńFilm widziałam i choć to nic nowego to uwielbiam go za obsadę - Maggie Smith jak zwykle genialna! Nie sądziłam, że będzie sequel, ale podobno oprócz Colina ma też zagrać Helen Mirren, czyli będzie królewska obsada :)
OdpowiedzUsuńCo do Złotych Globów i Oscarów to trochę martwi mnie, że nie widziałam większości filmów...będę miała ca robić w styczniu i lutym - szykuje się nadrabianie zaległości.
Najlepszy filmowy czas w roku :)
UsuńNiestety, nie słyszałam wcześniej o tym filmie, ale obsada bardzo zachęcająca.;) Mimo że, szczerze pisząc, za komediami romantycznymi nie przepadam. Ale może kiedyś to się zmieni. :)
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała ochotę na obejrzenie czegoś niezobowiązującego to na pewno zdecyduję się na "Hotel Marigold". :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar obejrzeć, bo potrzebuję teraz takiego poprawiacza nastroju :)
OdpowiedzUsuńJudie Dench i Bill Nighy - muszę obejrzeć ten film;)
OdpowiedzUsuńWidziałam nominacje do Oscarów. I jestem zawiedziona brakiem nominacji dla "Atlasu chmur" za najlepszą charakteryzację - to, co tam zrobiono, naprawdę było wybitne. Zaskakuje też brak nominacji dla "Nietykalnych". Za to przynajmniej "Annę Kareninę" wyróżniono w kilku kategoriach;)
Tym razem jednak spasuje, gdyż szczerze mówiąc wolę bardziej młodszych bohaterów z którym mogę się w jakiś sposób utożsamić, ale powyższą produkcję chętnie polecę mojej mamie.
OdpowiedzUsuńOglądałam ten film kilka tygodni temu - moim zdaniem jest genialny. Idealnie wyważone proporcje między humorem a dramatem, piękne zdjęcia, no i oczywiście aktorzy, w tym moja ulubiona Maggie Smith. Słowo daję, tej kobiecie wystarczy jedno zdanie, a i tak kradnie cały film.
OdpowiedzUsuńCo do nominacji, to od kilku lat nie śledzę nowości filmowych i stąd zwykle te nominacje niewiele mi mówią. Jedynie piosenka do "Skyfall" w moim odczuciu zasługuje na statuetkę - usłyszałam ją w radiu, nie wiedząc, z jakiego to filmu i nie usłyszawszy jeszcze refrenu, a i tak pomyślałam - pasuje do "Skyfall".
Mam słabość do hoteli - jak tylko pojawiają się gdzieś w filmie, od razu jestem nim zainteresowana :D I uwielbiam powiedzonko Sonny'ego :)) O filmie już słyszałam i nawet mam go w planach - mimo że "Zakochany Szekspir" nie do końca przypadł mi do gustu (jedyna rola Firtha, której nie potrafię docenić).
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o nominacje do Oskarów, właśnie planuję małe wyzwanie z tym związane :)