Musicie wiedzieć, że
uwielbiam musicale, dlatego też miałam ogromne oczekiwania wobec najnowszej
adaptacji „Nędzników”. Moje ogromne wątpliwości budził przede wszystkim
śpiewający Russel aka gladiator Crowe. Jednak już oglądając pierwszą scenę
wiedziałam, że mam do czynienia ze spektakularnym widowiskiem z doskonałą
muzyką i poprawnym śpiewem odtwórców głównych ról. Reżyser Tom Hooper
udowadnia, że „śpiewać każdy może, trochę
lepiej lub trochę gorzej” i w ogóle „nie
o to chodzi, jak co komu wychodzi”. Ważne, że „Nędznicy” budzą wiele
różnych emocji i na długo zapadają w pamięć. „I dreamed a dream” w wykonaniu
Anne Hathaway nie brzmi idealnie, ale wzrusza i budzi litość. I coś mi się
wydaje, że aktorka Oscara za najlepszą rolę drugoplanową ma w kieszeni.
„Nędznicy” to 32.
adaptacja klasycznej powieści Victora Hugo, opowiadająca historię Jean Valjeana,
skazanego na 19 lat więzienia za kradzież bochenka chleba. Po uzyskaniu
wolności były galernik znika bez śladu, czym doprowadza do wściekłości
inspektora Javerta. Kilka lat później Valjean jest burmistrzem i pomaga biednej
Fantine i jej córce Cosette. Gdy wydawać, by się mogło, że jego życie się
ustabilizowało, los ponownie stawia na jego drodze Javerta.
Chyba nie skłamię pisząc, że na tle pozostałych
adaptacji wersję Hoopera wyróżniają znakomite zdjęcia Danny’ego Cohena. Dzięki
nim obraz XIX-wiecznego Paryża jest pełniejszy, a nędza jego ludności bardziej
wyeksponowana. Z jednej strony zdjęcia olśniewają, z drugiej prezentują srogi
naturalizm. We Francji tamtych czasów, kiedy ludzie żyli jak szczury, a prawo
egzekwowali tacy jak Javert, zdecydowanie nie chciałabym się znaleźć. W ten
klimat świetnie wpisali się Hugh Jackman i Anne Hathaway, którzy przygotowując
się do filmu, schudli kolejno 9 i 12 kilogramów. Jackman posunął się nawet
dalej: przez 36 godzin nic nie pił, aby uzyskać efekt wycieńczenia. Wystarczy
spojrzeć na pierwsze sceny filmu, by stwierdzić, że faktycznie świetnie mu to
wyszło, bo jego Jean Valjean to obraz nędzy i rozpaczy.
Wokalnie najlepiej wypadły
partie zbiorowe. Kilka godzin po seansie, a ja wciąż słyszę „Look down” i „Do
you hear the people sing?”. Ogromne wrażenie robią sceny, w których ludność
Paryża wychodzi na ulice i śpiewa o biedzie, i nierównościach społecznych. Przy
tych wspólnych partiach, solówki wypadają trochę blado. Nie rozumiem też, czemu
reżyser nie poszedł za przykładem twórców „Moulin Rouge” i nie pomieszał
musicalu z tradycyjnym filmem. Trudno bowiem nie uśmiechnąć się, słysząc
aktorów, wyśpiewujących „tak” lub „kim jestem”. Co do samej muzyki, to
miejscami miałam wrażenie, jakbym ją już gdzieś słyszała. Gdzie? W „Sweeneyu
Toddzie” Tima Burtona. Nie wiem, może to tylko moje wrażenie, ale ciekawa
jestem, czy Wy też zwróciliście na to uwagę.
Nie miałam pojęcia, że
jako małżeństwo Thenardier występują Helena Bonham Carter i Sascha Baron Cohen.
Wyobraźcie więc sobie moje zdziwienie, gdy zobaczyłam ich na ekranie i to
razem! Wydaje mi się, że ta dwójka stworzyła niezapomnianą filmową parę, a na
pewno jedną z najbardziej oryginalnych. Oboje świetnie wpisali się w swoje role
i byli po prostu genialni! Poza tym moją uwagę zwrócił Daniel Huttlestone,
wcielający się w postać Gavrocha. Jeśli chodzi o odtwórców głównych ról, to
Russel Crowe pozostał trochę w cieniu Hugh Jackmana, ale i tak zagrał dużo
lepiej niż się spodziewałam. Dla mnie jednak ten film skradła Anne Hathaway,
która, choć w roli drugoplanowej, była przekonywująca jak nikt inny. Trzymam
kciuki, by po Złotym Globie została nagrodzona także Oscarem.
„Nędznicy” w reżyserii
Toma Hoopera to spektakularne widowisko, nakręcone z ogromnym rozmachem.
Poruszający, wciągający film i niesamowity musical, który jeszcze długo będzie
na ustach wszystkich. Jeśli więc jeszcze się zastanawiacie się, czy warto
wybrać się na „Nędzników” do kina, to uwierzcie mi, że nie ma nad czym. Po
prostu trzeba to zobaczyć.
Ocena: 9/10.
OMG, teraz dopiero mam chrapkę na ten film! Zwróciłaś uwagę na tyle rzeczy, że już nie mogę się doczekać własnych wrażeń i reakcji. Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Koniecznie daj znać, jak Ci się podobało!:)
UsuńNędznicy... I tak pozytywnie przez Ciebie odebrani...
OdpowiedzUsuńMusicale uwielbiam, (obejrzałaś w końcu "Deszczową piosenkę"?:) i na ten czekałam dość długo. Jednak teraz mam wątpliwości, może najpierw książka, po co od razu się porywać na film... Lecz chyba się nie powstrzymam, idę oglądać!
Niestety nie, bo na razie trwam w oscarowej gorączce. Ale pamiętam o tym filmie i na 101% obejrzę.
UsuńŚwietna recenzja:)) Lepiej tego filmu nie można było wyrazić:) Mam ochotę go obejrzeć!
OdpowiedzUsuńWybieram się w poniedziałek i już nie mogę się doczekać! :) Chyba nie do końca byłam świadoma tego, że cały film jest śpiewany, wolałabym raczej połączenie ze zwykłym filmem, ale myślę, że i tak się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńPlakat "Nędzników" cały czas przyciąga moją uwagę. Twoja recenzja dodatkowo zachęciła mnie do obejrzenia tej produkcji!
OdpowiedzUsuńTylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że warto obejrzeć ten musical :)
OdpowiedzUsuńJa czekałam na dzisiejszą premierę chyba już od roku, a do kina idę dopiero jutro...
OdpowiedzUsuńNiemniej uwielbiam "Nędzników" i mam ogrromne nadzieje dotyczące tej ekranizacji.
Byłam! Widziałam! Genialny!
OdpowiedzUsuńTyle mogę powiedzieć :) Wciąż jestem pod wrażeniem tego filmu, choć na początku zraził mnie fakt, że jest to typowy musical, ale po kilku scenach już się przyzwyczaiłam.
jak dla mnie film 9/10 (10 jak dla mnie nigdy nie powstanie ;)).
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie Russel Crowe i nie zgadzam się, że pozostał w cieniu Jackmana. Jak dla mnie zagrał nawet ociupinkę lepiej, ale to tylko moje zdanie ;)
Pozdrawiam
Też po kilku scenach się przyzwyczaiłam, choć myślę, że mogłoby być 10/10, gdyby właśnie pomieszano musical z filmem.
UsuńNie miałem jeszcze okazji obejrzeć "Nędzników". Jednak po Twojej recenzji myślę, że warto. No i genialna Helena Bonham Carter.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak! Helena jak zawsze wspaniała:)
UsuńJeszcze nie byłam, ale się wybieram, gdyż tyle pochlebnych recenzji czytałam na temat tego filmu, że koniecznie muszę go sama obejrzeć.
OdpowiedzUsuńPo Twoim wpisie nabrałam jeszcze większej ochoty na ten film. Koniecznie muszę obejrzeć, pozycja obowiązkowa! :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam aż film ten wejdzie na ekrany kin w moim mieście. Koniecznie muszę go obejrzeć, fabuła niezwykle mnie zaciekawiła, dodatkowo fantastycznie została orana obsada. Uwielbiam Helenę Bonham Carter, ta aktorka nigdy mnie nie zawodzi, zawsze świetnie wypada w swoich rolach :)
OdpowiedzUsuńŚwietne kadry! Ja z kolei nie przepadam za musicalami, ale w tym przypadku widzę, że powinnam zrobić wyjątek. Książki raczej szybko nie przeczytam, te 1758 stron trochę mnie przeraża...
OdpowiedzUsuńHelena Bonham Carter i Sascha Baron Cohen jako para to rzeczywiście zaskoczenie! :)
Ja też książki nie czytałam, ale nie mam jakoś wyrzutów w tym przypadku. Objętość mnie przeraża podobnie jak Ciebie:)
UsuńJa jestem w rozterce jeśli chodzi o ten film. Z jednej strony bardzo mnie pociąga i interesuje a z drugiej...nie cierpię musicali. ;)
OdpowiedzUsuńJak nie cierpisz musicali, to wątpię, by Ci ta wersja "Nędzników" przypadła do gustu.
UsuńKoniecznie muszę zobaczyć ten film ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nadal nie rozumiem, jak anglojęzycznej produkcji można dać tytuł francuski - tak dla zmyłki :) - ale film bardzo chcę obejrzeć, zwłaszcza że też uwielbiam musicale. Szkoda tylko, że nie czytałam jeszcze książki, nie lubię zapoznawać się z dziełem najpierw na ekranie, potem na papierze...
OdpowiedzUsuńFakt, z tytułem to jakieś nieporozumienie.
UsuńZ "Nędznikami" pierwszy raz zetknąłem się oglądając powtórkę tegorocznego rozdania Złotych Globów. Uznałem, że warto pójść obejrzeń ten film, po przeczytaniu twojej recenzji wiem, że muszę koniecznie wybrać się na tą produkcję. (:
OdpowiedzUsuńksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com
Widzę, że idziesz jak burza z tymi filmami :). Nawet nie pomyślałabym, że zapałam chęcią wybrania się do kina na musical, ale kiedy obejrzałam zwiastun przed seansem Django, byłam całkowicie kupiona. Twoja recenzja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to obraz, którego nie można przegapić. Mam nadzieję, że znajdę na niego czas :)
OdpowiedzUsuńStaram się oglądać przynajmniej jeden w tygodniu, ale pewnie i tak nie zdążę wszystkich do rozdania Oscarów obejrzeć:/ Jak znajdziesz chwilę, to "Nędzników" naprawdę warto obejrzeć:)
UsuńW takim tempie powinnaś zdążyć :). Ja zresztą też mam nadzieję, że jednak mi się uda i staram się sprężyć, a do 24 lutego zostało jeszcze trochę czasu. Póki co poszczycić się mogę wynikiem 1 do 9, a recenzja Django wciąż w produkcji :)
UsuńW takim razie czekam, by porównać wrażenia:) Pozdrawiam:)
UsuńMam w planach:))
OdpowiedzUsuńJa także przepadam za musicalami ;-)No i niby 32 adaptacje, a ja ani jednej nie widziałam. Waham się czy obejrzeć przed sięgnięciem po książkę.
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuściłam ksiązkę, bo jej rozmiar mnie przeraża :P
UsuńOd momentu premiery tego filmu planuję do obejrzeć. Najpierw mieliśmy wybrać się na "Nędzników" z klasą, teraz wyszło na to, że jednak nie pójdziemy. Tak czy siak, muszę go obejrzeć i prędzej czy później to zrobię:)
OdpowiedzUsuńBeatriz muszę przyznać, iż napisałaś bardzo dobrą recenzję - rzeczową, ale interesującą.
OdpowiedzUsuńNiezmiernie Ci zazdroszczę, że już zobaczyłaś "Nędzników", bowiem moje kochane kino jak na razie nie ma zamiaru ich wyświetlać, wnet chyba popadnę przez to w depresję :D
PS: Ciekawy blog, pierwszy raz tu goszczę, ale chyba sobie na chwilę tutaj "przycupnę" :P
Dziękuję bardzo i mam nadzieję, że znajdziesz u mnie filmy i książki warte uwagi. Pozdrawiam:)
UsuńJa niestety nie przepadam za musicalami i trochę mi mina zrzedła jak dowiedziałam się, że ów "Nędznicy" to właśnie musical. Mimo wszystko, czuję, że dla tego filmu zrobię wyjątek, bo historia ciekawa a i obsada niczego sobie.
OdpowiedzUsuńZobaczyć zawsze warto, a nuż Ci się spodoba:)
UsuńPoczątkowo jakoś ten film nie budził mojego zainteresowania. Fakt, obsada świetna, reżyser uznany, więc nie sposób przegapić tego tytułu. Ale myślę sobie - musical. Czyli wszystko na najwyższym poziomie, ale schematycznie uszyte pod Oscary. Patos, emocje, podniosłe sceny i piękne piosenki. Ale w sumie im bliżej było premiery tym mocniej zacząłem się interesować tym tytułem i kolejne przychylne recenzje coraz mocniej utwierdzają mnie w pzrekonaniu, że chyba warto spróbować.
OdpowiedzUsuńJa z kolei bałam się premiery, bo, jak już pisałam, nie wyobrażałam sobie śpiewającego Russela. Ale wyszło całkiem nieźle, więc z czystym sumieniem mogę "Nędzników" polecić.
UsuńJej, a ja do kina idę dopiero 13 lutego. :(
OdpowiedzUsuńChcę zobaczyć ten film głównie ze względu na Anne Hathaway, którą bardzo lubię. A jeszcze jeśli słyszy się, że świetnie zagrała... Czytałam wywiad z nią w "Zwierciadle" i dowiedziałam się, że gdy zaśpiewała "I dreamed a dream" na przesłuchaniu to reżyser aż się popłakał. Warto się przekonać co takiego ta dziewczyna ma w swoim głosie :)
OdpowiedzUsuńAnne podobno ma piękny głos, ale akurat nie słychać tego w jej wykonaniu tego utworu. To co porusza to sposób wykonania, rozdzierający i wbijający się w serce. To piosenka pełna rozpaczy i bólu. Aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy tego słuchałam, więc rozumiem reżysera.
Usuń